Ile razy dojeżdżam tą drogą do osiedla, tyle razy wyobrażam sobie moment, w którym przyjechali tutaj nazistowscy notable, obejrzeć teren pod przyszłe wzorcowe osiedle III Rzeszy.
Udobruchać fuhrera
Po nocy długich noży (29/30 czerwca 1934 r.) Strurmabteilung, czyli oddziały szturmowe NSDAP, nazywane w skrócie SA, popadły w niełaskę. A na prominentnych oficerów brunatnych koszul padł blady strach. Gliwice słynęły z prężnej jednostki, dlatego restrykcje nie dały się tak we znaki. SA mani, by udobruchać naczelnego wodza, postanowili w 1936 r. ogłosić w całej Rzeszy akcję „Ofiara Dziękczynna Narodu”. Miała ona ważny propagandowy cel: wybudowanie na Górnym Śląsku kilku nowych osiedli dla robotników. Z chwilą, gdy narodowi socjaliści doszli do władzy, priorytetem stało się dla nich przeprowadzenie planowej akcji osiedleńczej na uprzemysłowionych terenach przygranicznych. Ruch ten miał być lekarstwem na rosnące bezrobocie.
Eichenkamp, Obozowisko Dębu
Siedem kilometrów od Gliwic, na lesistych terenach, na których tutejsi szturmowcy z SA ćwiczyli się w strzelaniu, wybrano teren pod przyszłe osiedle. Założyciele osady nadali jej nazwę Eichenkamp, Obozowisko Dębu. Pierwotnie planowano, że kamień węgielny wmuruje sam Fuehrer, a Obozowisko miało być ponoć prezentem na jego 48. urodziny. Jak wskazuje w swoim opracowaniu, dotyczącym dzielnic mieszkaniowych Gliwic z czasów III Rzeszy prof. Irma Kozina, kamień węgielny pod to wzorcowe osiedle, zaprojektowane przez Rudolfa Fischera z Bytomia, wyróżnionego w 1934 roku w konkursie na wysokościową zabudowę zabrzańskiego „city”, wmurowano 8 maja 1937 roku, a uroczystość zaszczycił „jedynie” szef sztabu SA Victor Lutze.
Germanie do siódmego pokolenia
Eichenkamp budowano w ramach ogólnonarodowej akcji, będącej niczym innym jak społeczną zrzutką. Liczył się przede wszystkim efekt propagandowy, na który naziści kładli w tamtych latach szczególny nacisk. Dlatego bardzo ściśle i odgórnie (rozporządzeniami i wytycznymi ustalanymi na najwyższym szczeblu i przez najwyższe państwowe urzędy) określano nie tylko styl urbanistyczny, lecz także kto i jak miał w takim osiedlu żyć. Jako że Obozowisko Dębu było matecznikiem SA -manów, mogli go zamieszkiwać tylko legitymujący się pochodzeniem germańskim aż do siódmego pokolenia.
O planach budowy Obozowiska szeroko rozpisywał się w 1937 roku „Oberschlesiche Wanderer”, wtedy już organ partyjny NSDAP. Miało być osadą wznoszoną na starogermańską modłę: wjeżdżało się doń przez wysoką bramę, mając przed sobą Dom Wspólnoty. Krótka uliczka prowadziła do rynku. Jego środek zdobił trawnik z fontanną. Z tego centralnego punktu promieniście rozchodziły się mniejsze ringi, przy których zaplanowano budowę domów z ogrodami i terenami uprawnymi. Takiej koncepcji nigdy jednak w Wilczym Gardle nie zrealizowano. Wybudowano zaledwie 12 domów, w których nigdy nie zamieszkał żaden nazista. Budowę osiedla pokrzyżowały bowiem przygotowania do wojny.
Nie ma śladu swastyki
Prof. Kozina jako pierwsza odkryła w 1989 r. plany i dokumenty świadczące o tym, że Eichenkamp miało być wzorcowym osiedlem dla SA-manów. Potwierdzały to mapy obalające mit, jakoby osiedle wybudowano na planie swastyki. Do dziś w stanie praktycznie niezmienionym zachowało się jedynie centrum wioski z charakterystyczną zabudową. Hitler nienawidził funkcjonalizmu, a architektura III Rzeszy wyraźnie odcinała się od nurtu bauhausu, tak więc wznoszone osiedla cechowały prostota i wygoda, przede wszystkim dla użytkowników. Prof. Kozina ujmuje to tak: podstawowy program tego typu budownictwa wyrażały trzy postulaty – mieszkanie powinno być prawdziwym domostwem, to znaczy człowiek powinien się tam dobrze czuć i powinien wiedzieć, że sam jest panem swojego domu. Dalej: mieszkanie powinno być zdrowe oraz zapewniać wystarczającą ilość przestrzeni, światła, powietrza i słońca zarówno posiadanemu, jak też oczekiwanemu potomstwu. Obciążenia finansowe związane z utrzymywaniem mieszkania powinny pozostawać w stosownej relacji z zarobkami - ogólnie obowiązywać miała zasada, że nie mogą przekroczyć jednej piątej dochodów rodziny.
Dom Wspólnoty
Usytuowany w tzw. bloku bramnym zachował się, podobnie jak szkoła, w dobrym stanie. – Wersja ostatecznie wzniesiona jest bardziej monumentalna niż pierwotnie planowana. Na pierwszym piętrze, nad pasażem środkowym, wspartym na szeroko rozstawionych filarach, ulokowano wielką reprezentacyjną salę zebrań o oknach poprowadzonych przez pół kondygnacji. Blok bramny służył bowiem jednocześnie jako Dom Wspólnoty. Wyznaczał on długość północno-wschodniej pierzei rynku, mając po bokach wielorodzinne domy na rzucie podkowy, vis a vis natomiast - mniej monumentalne budynki flankujące drogę do szkoły. Droga ta była optycznym przedłużeniem podjazdu do osady. Przy niej rozlokowane zostały domy nauczycieli – tłumaczy prof. Kozina.
Stylistyka „Heimatstil”
Cóż to takiego? Po prostu domki z jednakową elewacją, usytuowane wzdłuż malowniczo zakręcających, wytyczonych jednak tylko fragmentarycznie, obwodnic. – Wyraźne są jeszcze, w niektórych miejscach, przejawy pewnej artystycznej konwencji, w myśl której każdą z ulic zaplanowano jako swoiste kulisy dla określonej dominanty widokowej – dopowiada prof. Kozina. Prowadziła miniwykład o Wilczym Gardle podczas imprezy „Marsz z historią”, przygotowanej w maju przez trzy gliwickie rady osiedlowe.
Bez stadionu i wieży widokowej
Osadę wybudowano w formie szczątkowej. Nie zdążono z potężnym stadionem z trybunami, odkrytym kąpieliskiem, strzelnicą, Domem SA-manów, wieżą obserwacyjną i cmentarzem. – Sens i właściwa wartość wzorcowego osiedla dla oddziałów szturmowych NSDAP sprowadzały się, jak pisano, do „troski o ducha społeczności”. Tworzyć ją miała specjalnie dobrana grupa osadników, z których 70 proc. powinno wywodzić się z szeregów SA. Pozostałych zaś wyłoniono by spośród ubiegających się o miejsce zamieszkania kombatantów I wojny światowej oraz ojców rodzin wielodzietnych – prof. Kozina wylicza, że już w 1937 roku na liście oczekujących na dom w Eichenkamp znaleźli się przedstawiciele niemal wszystkich profesji, od piekarzy, rzeźników i fryzjerów, na ogrodnikach i lekarzach skończywszy.
Wilcze Gardło – zabytek rejestrowy
Po wojnie w Eichenkamp całkowicie wymieniono mieszkańców: osadę zasiedlili repatrianci z Francji. Wilcze Gardło znacznie się rozbudowało, stare przedwojenne domki są często nie do poznania. Jednak dla specjalistów i historyków architektury, takich jak prof. Irma Kozina, ma wyjątkowy i niepowtarzalny charakter. Dlatego kilka lat temu rozpoczęto starania o wpis założenia do rejestru zabytków. Udało się i od 2009 roku jest ono chronione prawem.
Korzystałam z opracowania autorstwa prof. Irmy Koziny „Dzielnice mieszkaniowe Gliwic z czasów III Rzeszy”, zamieszczonego w Roczniku Muzeum w Gliwicach, tom XIV, 1999 r.
Małgorzata Lichecka
Komentarze (0) Skomentuj