Plik dokumentów dotyczących historii i budowy kościoła, relikwie, medalion, wycinki z gazet, krzyż patriarchalny, obraz drukowany na płótnie. Przedmioty te znajdowały się w tzw. kapsule czasu, którą odnaleziono w kopule kościoła pw. św. Marcina w Stanicy. Przedmioty pochodzą z 1802 r.
W połowie grudnia ubiegłego roku gwałtowna wichura, która nawiedziła
Stanicę (gmina Pilchowice), niebezpiecznie przechyliła krzyż wieńczący
wieżę tamtejszej świątyni. W ocenie fachowców, wszelkie próby
prowizorycznej naprawy nie wchodziły w rachubę, krzyż wraz z podstawą
należało zdemontować.
Najpierw z problemem spróbowali się zmierzyć katowiccy strażacy. Spasowali. Sprawy w swoje ręce wzięli w końcu mieszkańcy i ksiądz proboszcz Norbert Thiel. Ten ostatni wynajął w Bytomiu zwyżkę, a za zdjęcie krzyża i kopuły wzięło się dwóch radnych gminy Pilchowice: Walter Kowol i Krzysztof Żyła. Operacja sprowadzenia na ziemię krzyża z kopułą udała się.
- Wstępne oględziny pozwalają przypuszczać, że awaria nastąpiła wskutek erozji liczącej sobie ponad 200 lat drewnianej konstrukcji przytrzymującej krzyż - mówi Andrzej Tadeusz Knapik, fotografik, pasjonat historii Stanicy.
- Być może butwienie przyspieszyły dziury w metalowej kopule, podstawie krzyża. Są to najpewniej ślady po II wojnie światowej. Sowieccy żołnierze w 1945 roku urządzali sobie wtedy spontaniczne zawody strzeleckie.
Zdemontowany, kuty w metalu, krzyż oznaczony jest literami MORS. Symbolizują one klasztor cystersów w Rudach oraz nazwę macierzystego klasztoru w Marimond (Francja). Jest też na nim orzeł piastowski z herbu fundatora klasztoru, księcia opolsko-raciborskiego Władysława.
Jak informuje Knapik, kula podstawy, wykonana z blachy miedzianej, zachowała się (poza dziurami po kulach) w dobrym stanie i po konserwatorskich zabiegach z czasem będzie mogła powrócić na swoje miejsce.
Prawdziwą sensację odkryto jednak wewnątrz kulistej podstawy. Znajdował się tam metalowy walec o wymiarach 10 na 30 cm, szczelnie zaspawany, tzw. kapsuła czasu. Zwyczajowo była ona umieszczana przez fundatorów w różnych budowlach, m.in. kościołach.
- Wśród lokalnych historyków zawartość przesyłki z przeszłości wzbudziła wielkie zainteresowanie – opowiada Knapik. - Według posiadanych przeze mnie informacji i dokumentów, krzyż z kulą i kapsułą czasu zamontowano na wieży kościoła we wrześniowy poranek 1802 roku. Wtedy Stanica była jeszcze własnością klasztoru cystersów w Rudach, okoliczne wsie należały do feudałów, a większość mieszkańców tej ziemi stanowili chłopi pańszczyźniani.
Kapsułę po kilku dniach od jej odkrycia otworzył przedstawiciel konserwatora zabytków. Znaleziono w niej wiele interesujących pamiątek z dawnych czasów.
Wśród nich był m.in. plik dokumentów dotyczących historii i budowy kościoła. Na jednej z kart jest informacja, że umieszczenie krzyża odbyło się 20 września 1802 roku, za czasów papieża Piusa VII i panowania króla pruskiego Fryderyka.
- Potwierdzenie tego faktu znajdziemy w zapiskach inspektora budowlanego i nadzorcy budowy kościoła w Stanicy, cystersa Grzegorza Gillera (oryginał znajduje się w archiwum w Rudach). Dla mnie szczególnie interesujące jest ostatnie zdanie tekstu pierwszej strony, które w wolnym tłumaczeniu brzmi: „We wsi Stanitz, podległej pod Wladislao, założonej w 1223 roku jako miejsce (strażnica) wojskowych obserwacji”. Gdyby to tłumaczenie miało takie właśnie znaczenie, byłoby dokumentem pisanym przesuwającym początki historii Stanicy z roku 1258 na 1223 - dowodzi Knapik.
Oprócz tych zapisków w kapsule znajdowała się relikwia św. Piotra Alkwantara, zabezpieczona pieczęcią. Według źródeł religijnych, był on obdarzony darem czynienia cudów, prorokowania oraz mistycznych ekstaz. Jego życie odznaczało się szczerym pragnieniem i praktyką życia w ubóstwie. Świętego przywołuje się podczas złośliwej gorączki. Jest on też, z racji swego ciągłego czuwania, opiekunem straży nocnej.
Znaleziono też w Stanicy relikwie błogosławionych S. Theodori, S. Constanti, S. Abindunati oraz medalion z wizerunkami: na awersie obraz Matki Boskiej Częstochowskiej z Dzieciątkiem, a na rewersie namalowany święty patron.
- Ze wstępnych ustaleń można przypuszczać, że jest to tzw. kaplerz, który nosili w futerałach na piersiach żołnierze w drugiej połowie XVII i na początku XVIII w. - wyjaśnia Knapik.
Krzyż patriarchalny, a konkretnie „krzyż Karawaka”, chroniący przed zarazą, to kolejny przedmiot znaleziony w stanickiej kapsule czasu.
Caravaca de la Cruz to miasto w Hiszpanii, znane jako jedno z pięciu świętych miast katolickich. Tytuł ten został nadany dekretem papieża Jana Pawła II w 1998 roku. Do Caravaca de la Cruz napływają pielgrzymi z całego świata, którzy chcą zobaczyć na własne oczy relikwie – drzazgi krzyża świętego, na którym umarł Chrystus. Trzymane są w relikwiarzu o kształcie podobnym do patriarchalnego krzyża, wokół którego krąży wiele legend. Miał on zostać zesłany przez aniołów w czasach panowania Arabów, aby uwięziony kapłan mógł odprawić mszę świętą.
- Oprócz wspomnianych relikwii fundatorzy kościoła w Stanicy włożyli w metalowy walec pieczęcie woskowe klasztoru, stronę tytułową gazety „Keniglicheprivilegirte Berlinische Zeitung” z 4 września 1802 roku oraz wycinek współczesnej wydarzeniom gazety z opisem łosia (?) upolowanego w tutejszych lasach – opowiada Knapik. - Był tam też obraz Matki Boskiej Rudzkiej z Dzieciątkiem, wydrukowany na płótnie. Tak prawdopodobnie oprawiano wydawane w klasztorze broszury.
Znaleziony w kapsule materiał historyczny wymaga teraz cierpliwej i gruntownej analizy.
Andrzej Sługocki
Foto: Andrzej T. Knapik
Najpierw z problemem spróbowali się zmierzyć katowiccy strażacy. Spasowali. Sprawy w swoje ręce wzięli w końcu mieszkańcy i ksiądz proboszcz Norbert Thiel. Ten ostatni wynajął w Bytomiu zwyżkę, a za zdjęcie krzyża i kopuły wzięło się dwóch radnych gminy Pilchowice: Walter Kowol i Krzysztof Żyła. Operacja sprowadzenia na ziemię krzyża z kopułą udała się.
- Wstępne oględziny pozwalają przypuszczać, że awaria nastąpiła wskutek erozji liczącej sobie ponad 200 lat drewnianej konstrukcji przytrzymującej krzyż - mówi Andrzej Tadeusz Knapik, fotografik, pasjonat historii Stanicy.
- Być może butwienie przyspieszyły dziury w metalowej kopule, podstawie krzyża. Są to najpewniej ślady po II wojnie światowej. Sowieccy żołnierze w 1945 roku urządzali sobie wtedy spontaniczne zawody strzeleckie.
Zdemontowany, kuty w metalu, krzyż oznaczony jest literami MORS. Symbolizują one klasztor cystersów w Rudach oraz nazwę macierzystego klasztoru w Marimond (Francja). Jest też na nim orzeł piastowski z herbu fundatora klasztoru, księcia opolsko-raciborskiego Władysława.
Jak informuje Knapik, kula podstawy, wykonana z blachy miedzianej, zachowała się (poza dziurami po kulach) w dobrym stanie i po konserwatorskich zabiegach z czasem będzie mogła powrócić na swoje miejsce.
Prawdziwą sensację odkryto jednak wewnątrz kulistej podstawy. Znajdował się tam metalowy walec o wymiarach 10 na 30 cm, szczelnie zaspawany, tzw. kapsuła czasu. Zwyczajowo była ona umieszczana przez fundatorów w różnych budowlach, m.in. kościołach.
- Wśród lokalnych historyków zawartość przesyłki z przeszłości wzbudziła wielkie zainteresowanie – opowiada Knapik. - Według posiadanych przeze mnie informacji i dokumentów, krzyż z kulą i kapsułą czasu zamontowano na wieży kościoła we wrześniowy poranek 1802 roku. Wtedy Stanica była jeszcze własnością klasztoru cystersów w Rudach, okoliczne wsie należały do feudałów, a większość mieszkańców tej ziemi stanowili chłopi pańszczyźniani.
Kapsułę po kilku dniach od jej odkrycia otworzył przedstawiciel konserwatora zabytków. Znaleziono w niej wiele interesujących pamiątek z dawnych czasów.
Wśród nich był m.in. plik dokumentów dotyczących historii i budowy kościoła. Na jednej z kart jest informacja, że umieszczenie krzyża odbyło się 20 września 1802 roku, za czasów papieża Piusa VII i panowania króla pruskiego Fryderyka.
- Potwierdzenie tego faktu znajdziemy w zapiskach inspektora budowlanego i nadzorcy budowy kościoła w Stanicy, cystersa Grzegorza Gillera (oryginał znajduje się w archiwum w Rudach). Dla mnie szczególnie interesujące jest ostatnie zdanie tekstu pierwszej strony, które w wolnym tłumaczeniu brzmi: „We wsi Stanitz, podległej pod Wladislao, założonej w 1223 roku jako miejsce (strażnica) wojskowych obserwacji”. Gdyby to tłumaczenie miało takie właśnie znaczenie, byłoby dokumentem pisanym przesuwającym początki historii Stanicy z roku 1258 na 1223 - dowodzi Knapik.
Oprócz tych zapisków w kapsule znajdowała się relikwia św. Piotra Alkwantara, zabezpieczona pieczęcią. Według źródeł religijnych, był on obdarzony darem czynienia cudów, prorokowania oraz mistycznych ekstaz. Jego życie odznaczało się szczerym pragnieniem i praktyką życia w ubóstwie. Świętego przywołuje się podczas złośliwej gorączki. Jest on też, z racji swego ciągłego czuwania, opiekunem straży nocnej.
Znaleziono też w Stanicy relikwie błogosławionych S. Theodori, S. Constanti, S. Abindunati oraz medalion z wizerunkami: na awersie obraz Matki Boskiej Częstochowskiej z Dzieciątkiem, a na rewersie namalowany święty patron.
- Ze wstępnych ustaleń można przypuszczać, że jest to tzw. kaplerz, który nosili w futerałach na piersiach żołnierze w drugiej połowie XVII i na początku XVIII w. - wyjaśnia Knapik.
Krzyż patriarchalny, a konkretnie „krzyż Karawaka”, chroniący przed zarazą, to kolejny przedmiot znaleziony w stanickiej kapsule czasu.
Caravaca de la Cruz to miasto w Hiszpanii, znane jako jedno z pięciu świętych miast katolickich. Tytuł ten został nadany dekretem papieża Jana Pawła II w 1998 roku. Do Caravaca de la Cruz napływają pielgrzymi z całego świata, którzy chcą zobaczyć na własne oczy relikwie – drzazgi krzyża świętego, na którym umarł Chrystus. Trzymane są w relikwiarzu o kształcie podobnym do patriarchalnego krzyża, wokół którego krąży wiele legend. Miał on zostać zesłany przez aniołów w czasach panowania Arabów, aby uwięziony kapłan mógł odprawić mszę świętą.
- Oprócz wspomnianych relikwii fundatorzy kościoła w Stanicy włożyli w metalowy walec pieczęcie woskowe klasztoru, stronę tytułową gazety „Keniglicheprivilegirte Berlinische Zeitung” z 4 września 1802 roku oraz wycinek współczesnej wydarzeniom gazety z opisem łosia (?) upolowanego w tutejszych lasach – opowiada Knapik. - Był tam też obraz Matki Boskiej Rudzkiej z Dzieciątkiem, wydrukowany na płótnie. Tak prawdopodobnie oprawiano wydawane w klasztorze broszury.
Znaleziony w kapsule materiał historyczny wymaga teraz cierpliwej i gruntownej analizy.
Andrzej Sługocki
Foto: Andrzej T. Knapik
Komentarze (0) Skomentuj