Często jadał w tym lokalu wyborną golonkę, a na posiłek wyskakiwał, gdy zgłodniał w pracy. Podczas jednej z wizyt dowiedział się, że „Babilon” jest na sprzedaż. Szkoda, pomyślał. A kilka dni później zdecydował, że to dobre miejsce na nową siedzibę firmy. Budynek kupił trochę z sentymentu, lubił to miejsce i nie chciał, żeby jego historia odeszła w zapomnienie, ale potrzebował też przestrzeni dla dynamicznie rozwijającej się firmy. Dopiął swego i jest szczęśliwy.