Kierowca zgłosił, że podczas postoju na MOP Kozłów ukradziono mu tira załadowanego towarem na ponad 2 mln zł. Kiedy policja przyjechała na miejsce, zgłaszający już nie żył.
Nieszczęśliwy przypadek, zbieg okoliczności – trudno zdefiniować to, co wydarzyło się w ostatni weekend maja w Miejscu Obsługi Pasażera w Kozłowie.
W sobotę, 28 maja około godziny 15.00 gliwicka policja otrzymała zgłoszenie kradzieży wypełnionego towarem tira. Do przestępstwa miało dojść przy autostradzie A4, na MOP Kozłów. Poinformował o tym jeden z pracowników na żądanie 31-letniego kierowcy, mieszkańca małej miejscowości w województwie łódzkim. Poszkodowany był roztrzęsiony. Przyznał, że oddalił się od ciężarówki, zostawiając ją otwartą. Kluczyki były w stacyjce. Z relacji kierowcy wynikało, że przewoził materiały budowlane za ponad 2 mln zł. Prócz tego w kabinie pojazdu miała znajdować się duża gotówka.
Niedługo po tym zgłoszeniu dyżurny policji odebrał kolejny telefon z Kozłowa. Tym razem pracownik MOP zgłosił, że w jednej z toalet na stacji paliw znaleziono wisielca. Na miejsce pojechali policjanci i prokurator. Okazało się, że chodzi o 31-letniego kierowcę tira.
Policja rozpoczęła na miejscu intensywne śledztwo – związane z kradzieżą oraz samobójstwem. W śmierci nie doszukano się udziału osób trzecich. Na razie wszystko wskazuje, że mężczyzna odebrał sobie życie w wyniku załamania, gdy zorientował się, że z parkingu znikł jego pojazd. Tym bardziej że nie zabezpieczył ciężarówki, zanim się od niej oddalił.
Szybkie dochodzenie doprowadziło policjantów do zaskakującego wyniku. Otóż krótko po znalezieniu ciała ujawniono i ciężarówkę. Pojazd nie był zamknięty, w stacyjce nadal tkwiły kluczyki. Mało tego – nikt nie ruszył ani towaru, ani pieniędzy.
Okazało się, tir stał tam, gdzie zostawił go 31-latek. Nawet policjanci byli zszokowani takim obrotem sprawy. Mężczyzna, chcąc zrobić sobie przerwę w pracy, zaparkował na terenie MOP po jednej stronie autostrady, następnie, tunelem pod trasą, przeszedł na stronę drugą, do zajazdu bliźniaczego. I najwyraźniej coś mu się pomyliło, bo swojej ciężarówki szukał w niewłaściwej części. Ponieważ nie znalazł, wpadł w panikę, poszedł do pracownika MOP i kazał zawiadomić policję. Potem odebrał sobie życie.
W tirze leżały dokumenty 31-latka. Natychmiast skontaktowano się z jego szefem. Ten powiedział, że pracownik jechał z ładunkiem z Francji na Mazowsze, przewoził blachy. Właściciel firmy poinformował, że towar był wart sporo mniej niż oszacował to kierowca. 31-latek nie przewoził też tak dużej gotówki, jak twierdził.
Pytanie, dlaczego pomylił „mopy”. W kabinie ciężarówki policjanci znaleźli rozpoczętą butelkę alkoholu oraz tabletki przeciwbólowe. Być może 31-latek zamierzał zatrzymać się w Kozłowie na dłużej (kierowcy spędzają tu czasem całą dobę) i postanowił się napić. Może potem spacerował, przechodził kilka razy tunelem, aż zagubił się na niemal identycznych miejscach obsługi pasażerów. Nie znalazł swojego tira wśród wielu innych podobnych pojazdów.
Na razie nie wiadomo, jak długo 31-latek przebywał w Kozłowie i czy w ogóle spożywał alkohol bądź inne środki. - Czekamy na wyniki sekcji zwłok oraz badań krwi. Mają przyjść lada dzień – poinformował Robert Sikora, szef Prokuratury Rejonowej Gliwice-Zachód.
AKTUALIZACJA
Znamy wyniki sekcji zwłok 31-latka. Potwierdziła ona, że mężczyzna sam targnął się na swoje życie.
- Na ciele były obrażenia typowe dla samobójców – mówi Paweł Sikora, szef Prokuratury Rejonowej Gliwice-Zachód. - Wyniki badań krwi wykazały, że mężczyzna znajdował się przed śmiercią pod znacznym wpływem alkoholu – dodaje.
Dochodzenie jeszcze się nie zakończyło, ale wszystko wskazuje na to, że nietrzeźwy kierowca zabłądził na bliźniaczych „mopach” i nie potrafił, wśród wielu innych tirów, odszukać swojej ciężarówki. Załamał się tym, bowiem wiózł towar za dużą kwotę, sporą gotówkę miał też w kabinie ciężarówki.
Marysia Sławańska
Foto: Tym tunelem w Kozłowie przechodził kierowca, po czym pomylił parkingi. Pomyłka skończyła się tragicznie...
Komentarze (0) Skomentuj