Głosując 2 grudnia na kandydaturę Wygody, gliwicka
PO wyraźnie pokazała, że stawia na linię bliższą sprawom Gliwic i
mieszkańców.
Była to także odpowiedź na propozycje przedstawione przez dotychczasowego przewodniczącego posła Borysa Budkę. Chodziło o skład zarządu, w którym znalazły się m.in. posłanka PO (wcześniej Nowoczesna) Marta Golbik oraz Katarzyna Kuczyńska-Budka.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, takie działanie wskazywało na to, że w Gliwicach ludzie PO będą zmuszeni do poparcia w wyborach samorządowych urzędującego prezydenta Gliwic. Ale nie tylko: rodzi to niebezpieczną sytuację nacisków, na przykład na radnych. Do takich sytuacji już, niestety, dochodziło. Chodzi o głosowanie w sprawie ustalania opłat za wywóz śmieci.
- Cieszę się, że Zbigniew Wygoda został szefem gliwickich struktur PO. To doświadczony samorządowiec, znakomity lekarz i dobry człowiek. Jest popularny wśród mieszkańców. Myślę, że jego osoba daje nową perspektywę zarówno ludziom skupionym wokół niego w strukturze, jak i lokalnej społeczności - tak Dominik Dragon, partyjny kolega Wygody i jednocześnie wiceprzewodniczący nowego zarządu, komentuje wybór.
- Cieszę się, że Zbigniew Wygoda został szefem gliwickich struktur PO. To doświadczony samorządowiec, znakomity lekarz i dobry człowiek. Jest popularny wśród mieszkańców. Myślę, że jego osoba daje nową perspektywę zarówno ludziom skupionym wokół niego w strukturze, jak i lokalnej społeczności - tak Dominik Dragon, partyjny kolega Wygody i jednocześnie wiceprzewodniczący nowego zarządu, komentuje wybór.
We władzach gliwickiej PO znaleźli się ponadto radna Ewa Potocka oraz Miłosz Chruściel.
Wygoda jest doktorem nauk medycznych, w gliwickiej onkologii uznanym specjalistą medycyny nuklearnej. Kieruje pracownią izotopową w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Od 6 lat w zakopiańskim szpitalu chorób płuc pełni funkcję konsultanta w dziedzinie onkologii. Radny drugiej kadencji, w latach 2010-2014 przewodniczący gliwickiej rady miasta.
Rozmowa ze Zbigniewem Wygodą, nowym szefem gliwickiego koła PO.
Czy poseł Borys Budka był żelaznym kandydatem ?
Pan poseł był szefem struktur powiatowych, ale w związku ze zmianą statutu zmieniła się organizacja: nie ma już podziału na powiatowe i miejskie, mamy jedno koło, a nie, jak do niedawna, dwa. Do 2 grudnia, kiedy toczyły się dyskusje dotyczące potencjalnych kandydatów, rozmawiano między innymi ze mną. Pojawiła się także kandydatura prof. Marka Gzika. Na sobotnim spotkaniu pan poseł zaznaczył, że sytuacja polityczna przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi jest trudna, nie wiadomo także, jak rozstrzygną się kwestie proponowanych przez PiS zmian w ordynacji. Zadeklarował, że ewentualnie poprowadzi koło, zaproponował także formułę nowego zarządu.
I członkowie ją zaakceptowali?
To były propozycje zmian personalnych, bez szczegółów określających działanie koła. Z sali padło pytanie o inne kandydatury. Zgłoszono moją. Pozostali kandydaci się wycofali.
Czy poseł Budka spodziewał się tego?
Być może tak… Nie chodziło tu o konfrontację. Uważam, że w Gliwicach musimy położyć znacznie większy nacisk na pracę u podstaw, czyli na to, co dzieje się w mieście. Bezwzględnie należy postawić na regularne spotkania koła. Niestety, w ostatnich dwóch latach to kulało. Od dawna wiele osób pyta mnie wprost: dlaczego w gliwickiej PO nic się nie dzieje? To się musi zmienić, szczególnie w kontekście nadchodzących wyborów samorządowych.
Jakie zagrożenie wiązało się z propozycją posła Budki dotyczącą zmian personalnych w zarządzie koła?
Nie chodzi o zagrożenie, raczej obawę przed zbytnim upolitycznieniem koła. Oczywiście PO jest partią polityczną, ale musimy wyraźnie oddzielić funkcje partyjne, skupione wokół sejmu i ustawodawstwa, od działań lokalnych. Nie możemy spotykać się i wciąż rozmawiać o ogólnikach. Musimy zastanowić się nad tym, co my, jako PO, możemy w Gliwicach zrobić dla mieszkańców. Przez ostatnie miesiące brakowało takich dyskusji. Poseł Budka jest świetnym posłem, ale bardzo merytorycznie zaangażowanym w sprawy parlamentarne i zwyczajnie, w nawale prac sejmowych, nie byłby w stanie skupić się dodatkowo na ciężkiej pracy związanej z odbudową wizerunku struktur PO w Gliwicach.
Wydaje mi się, że zarządy krajowe partii, i nie chodzi tu o PiS czy PO, są bardzo oderwane od lokalności. Tak bardzo, że nie mają pojęcia, co dzieje się w poszczególnych miastach.
To poważny problem, któremu chcemy w Gliwicach zaradzić. W gminach powinni intensywnie działać lokalni liderzy, mający wsparcie w swoich parlamentarzystach.
Czy podczas spotkania wyborczego wywiązała się ostra dyskusja?
Nie, choć pojawiły się pytania, czy podołam funkcji, skoro mam tak wiele obowiązków zawodowych. Zaznaczyłem, że proponowani potencjalni kontrkandydaci również są bardzo zajęci. Dlatego, by sprawnie prowadzić koło, zrezygnowałem z części obowiązków zawodowych.
Platforma Obywatelska, mimo swojej słabości, wciąż traktowana jest w Gliwicach jako opozycja. Prezydent Zygmunt Frankiewicz rozstał się już bardzo dawno z tą formacją polityczną. Problem polega na tym, że PO jakoś nie potrafi rozstać się z prezydentem. Teraz ma nowy pomysł: udzielenie poparcia w wyborach samorządowych kandydatom niezależnym, takim jak Frankiewicz.
Podczas „przesłuchania” wyborczego byłem oczywiście pytany o mój stosunek do prezydenta Gliwic. Pojawiły się nawet głosy, że jest on zbyt konfrontacyjny.
A to źle? I co to znaczy konfrontacyjny?
Nie mam zamiaru wszczynać awantur. Różnimy się w poglądach na sprawy miasta, ale takie kwestie rozstrzyga merytoryczna dyskusja i wzajemny szacunek, a nie polityczne przepychanki. Nie twierdzę, że moje argumenty trafią do prezydenta, lecz nie jestem osobą, która dąży do totalnej wojny. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze byłem skłonny do rozmów i kompromisu.
Myślę, że PO przez ostatnie lata sprawiała prezydentowi Frankiewiczowi wielki prezent, udając, że jest opozycją. Miał bardzo komfortową sytuację, nie musiał się borykać z politycznymi rywalami. Zresztą, wielokrotnie podkreślał, jak to w radzie jest wszystko ułożone i de facto bezkonfliktowe. W tym kontekście w Gliwicach brakuje wyrazistej opozycji.
Musimy liczyć się z tym, że będziemy musieli zastosować się do zaleceń wytyczonych przez struktury krajowe partii w świetle ryzyka prób przejęcia samorządów przez PiS. Nie można zatem wykluczyć, że w wyborach w jakiś sposób wesprzemy prezydenta Frankiewicza, co nie oznacza, że nie wystawimy własnych list do rady miasta, o co będę bezwzględnie zabiegał. Chcemy przyciągnąć młode osoby i na nich bardzo nam zależy. Jeśli odświeżymy zasoby w kole, możemy zrobić znacznie, znacznie więcej.
Czy pana wybór na szefa PO zmieni kurs klubu radnych? Zaostrzy się?
Chcę, by opozycyjność w stosunku do prezydenta była tylko i wyłącznie merytoryczna, nie polityczna.
Jaka będzie PO pod pana przewodnictwem?
Zaczniemy od gruntownej reorganizacji pracy koła: co najmniej raz w miesiącu regularne zebrania zarządu, odpowiednio przygotowane, tematyka skupiona głównie na sprawach miasta, bo to ono interesuje i zajmuje nas najbardziej. Oczywiście w naszych dyskusjach pojawią się sprawy ogólnopolskie, chciałbym, żeby odwiedzały nas osoby wykazujące się aktywnością polityczną i parlamentarną. Niebawem planujemy rozpoczęcie debat połączonych z panelami roboczymi z mieszkańcami, związanymi na przykład z bezpieczeństwem w Gliwicach. Musimy wyjść do ludzi, bo bardzo się ostatnio na nich zamknęliśmy.
Czy PO w Gliwicach wystawi swojego kandydata na prezydenta?
Nie wiem, jak to będzie wyglądało. Na zebraniu rozmawialiśmy o tym. Nie znamy jeszcze nowej ordynacji wyborczej. Niestety, obecnie nie widzę osoby, która mogłaby, z dobrymi szansami, stanąć do walki z prezydentem Frankiewiczem.
Trzeba ją będzie znaleźć.
Tak. Ale raczej nie w 2018 r. podczas najbliższych wyborów. W kole zmarnowaliśmy ostatnie dwa lata.
A pan nie będzie kandydował?
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Małgorzata Lichecka
Wygoda jest doktorem nauk medycznych, w gliwickiej onkologii uznanym specjalistą medycyny nuklearnej. Kieruje pracownią izotopową w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Od 6 lat w zakopiańskim szpitalu chorób płuc pełni funkcję konsultanta w dziedzinie onkologii. Radny drugiej kadencji, w latach 2010-2014 przewodniczący gliwickiej rady miasta.
Rozmowa ze Zbigniewem Wygodą, nowym szefem gliwickiego koła PO.
Czy poseł Borys Budka był żelaznym kandydatem ?
Pan poseł był szefem struktur powiatowych, ale w związku ze zmianą statutu zmieniła się organizacja: nie ma już podziału na powiatowe i miejskie, mamy jedno koło, a nie, jak do niedawna, dwa. Do 2 grudnia, kiedy toczyły się dyskusje dotyczące potencjalnych kandydatów, rozmawiano między innymi ze mną. Pojawiła się także kandydatura prof. Marka Gzika. Na sobotnim spotkaniu pan poseł zaznaczył, że sytuacja polityczna przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi jest trudna, nie wiadomo także, jak rozstrzygną się kwestie proponowanych przez PiS zmian w ordynacji. Zadeklarował, że ewentualnie poprowadzi koło, zaproponował także formułę nowego zarządu.
I członkowie ją zaakceptowali?
To były propozycje zmian personalnych, bez szczegółów określających działanie koła. Z sali padło pytanie o inne kandydatury. Zgłoszono moją. Pozostali kandydaci się wycofali.
Czy poseł Budka spodziewał się tego?
Być może tak… Nie chodziło tu o konfrontację. Uważam, że w Gliwicach musimy położyć znacznie większy nacisk na pracę u podstaw, czyli na to, co dzieje się w mieście. Bezwzględnie należy postawić na regularne spotkania koła. Niestety, w ostatnich dwóch latach to kulało. Od dawna wiele osób pyta mnie wprost: dlaczego w gliwickiej PO nic się nie dzieje? To się musi zmienić, szczególnie w kontekście nadchodzących wyborów samorządowych.
Jakie zagrożenie wiązało się z propozycją posła Budki dotyczącą zmian personalnych w zarządzie koła?
Nie chodzi o zagrożenie, raczej obawę przed zbytnim upolitycznieniem koła. Oczywiście PO jest partią polityczną, ale musimy wyraźnie oddzielić funkcje partyjne, skupione wokół sejmu i ustawodawstwa, od działań lokalnych. Nie możemy spotykać się i wciąż rozmawiać o ogólnikach. Musimy zastanowić się nad tym, co my, jako PO, możemy w Gliwicach zrobić dla mieszkańców. Przez ostatnie miesiące brakowało takich dyskusji. Poseł Budka jest świetnym posłem, ale bardzo merytorycznie zaangażowanym w sprawy parlamentarne i zwyczajnie, w nawale prac sejmowych, nie byłby w stanie skupić się dodatkowo na ciężkiej pracy związanej z odbudową wizerunku struktur PO w Gliwicach.
Wydaje mi się, że zarządy krajowe partii, i nie chodzi tu o PiS czy PO, są bardzo oderwane od lokalności. Tak bardzo, że nie mają pojęcia, co dzieje się w poszczególnych miastach.
To poważny problem, któremu chcemy w Gliwicach zaradzić. W gminach powinni intensywnie działać lokalni liderzy, mający wsparcie w swoich parlamentarzystach.
Czy podczas spotkania wyborczego wywiązała się ostra dyskusja?
Nie, choć pojawiły się pytania, czy podołam funkcji, skoro mam tak wiele obowiązków zawodowych. Zaznaczyłem, że proponowani potencjalni kontrkandydaci również są bardzo zajęci. Dlatego, by sprawnie prowadzić koło, zrezygnowałem z części obowiązków zawodowych.
Platforma Obywatelska, mimo swojej słabości, wciąż traktowana jest w Gliwicach jako opozycja. Prezydent Zygmunt Frankiewicz rozstał się już bardzo dawno z tą formacją polityczną. Problem polega na tym, że PO jakoś nie potrafi rozstać się z prezydentem. Teraz ma nowy pomysł: udzielenie poparcia w wyborach samorządowych kandydatom niezależnym, takim jak Frankiewicz.
Podczas „przesłuchania” wyborczego byłem oczywiście pytany o mój stosunek do prezydenta Gliwic. Pojawiły się nawet głosy, że jest on zbyt konfrontacyjny.
A to źle? I co to znaczy konfrontacyjny?
Nie mam zamiaru wszczynać awantur. Różnimy się w poglądach na sprawy miasta, ale takie kwestie rozstrzyga merytoryczna dyskusja i wzajemny szacunek, a nie polityczne przepychanki. Nie twierdzę, że moje argumenty trafią do prezydenta, lecz nie jestem osobą, która dąży do totalnej wojny. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze byłem skłonny do rozmów i kompromisu.
Myślę, że PO przez ostatnie lata sprawiała prezydentowi Frankiewiczowi wielki prezent, udając, że jest opozycją. Miał bardzo komfortową sytuację, nie musiał się borykać z politycznymi rywalami. Zresztą, wielokrotnie podkreślał, jak to w radzie jest wszystko ułożone i de facto bezkonfliktowe. W tym kontekście w Gliwicach brakuje wyrazistej opozycji.
Musimy liczyć się z tym, że będziemy musieli zastosować się do zaleceń wytyczonych przez struktury krajowe partii w świetle ryzyka prób przejęcia samorządów przez PiS. Nie można zatem wykluczyć, że w wyborach w jakiś sposób wesprzemy prezydenta Frankiewicza, co nie oznacza, że nie wystawimy własnych list do rady miasta, o co będę bezwzględnie zabiegał. Chcemy przyciągnąć młode osoby i na nich bardzo nam zależy. Jeśli odświeżymy zasoby w kole, możemy zrobić znacznie, znacznie więcej.
Czy pana wybór na szefa PO zmieni kurs klubu radnych? Zaostrzy się?
Chcę, by opozycyjność w stosunku do prezydenta była tylko i wyłącznie merytoryczna, nie polityczna.
Jaka będzie PO pod pana przewodnictwem?
Zaczniemy od gruntownej reorganizacji pracy koła: co najmniej raz w miesiącu regularne zebrania zarządu, odpowiednio przygotowane, tematyka skupiona głównie na sprawach miasta, bo to ono interesuje i zajmuje nas najbardziej. Oczywiście w naszych dyskusjach pojawią się sprawy ogólnopolskie, chciałbym, żeby odwiedzały nas osoby wykazujące się aktywnością polityczną i parlamentarną. Niebawem planujemy rozpoczęcie debat połączonych z panelami roboczymi z mieszkańcami, związanymi na przykład z bezpieczeństwem w Gliwicach. Musimy wyjść do ludzi, bo bardzo się ostatnio na nich zamknęliśmy.
Czy PO w Gliwicach wystawi swojego kandydata na prezydenta?
Nie wiem, jak to będzie wyglądało. Na zebraniu rozmawialiśmy o tym. Nie znamy jeszcze nowej ordynacji wyborczej. Niestety, obecnie nie widzę osoby, która mogłaby, z dobrymi szansami, stanąć do walki z prezydentem Frankiewiczem.
Trzeba ją będzie znaleźć.
Tak. Ale raczej nie w 2018 r. podczas najbliższych wyborów. W kole zmarnowaliśmy ostatnie dwa lata.
A pan nie będzie kandydował?
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
Małgorzata Lichecka
Komentarze (0) Skomentuj