Nastoletni uczeń szkoły muzycznej, wracając z zajęć do domu, zgubił... saksofon. Wart 16 tys. zł instrument znalazła kobieta i oddała do lombardu. Potem właściciel tegoż lombardu chciał uczniowi saksofon oddać, ale odpłatnie.
Młody muzyk, uczący się w szkole w Rybniku, czekał na autobus. Gdy już do niego wsiadał, o saksofonie zapomniał. Kiedy zorientował się, że nie ma instrumentu, wrócił po niego. Niestety, zgubę już ktoś zabrał.
Uczeń z pewnością minę miał nietęgą – sprzęt, w który zainwestowali jego rodzice, do tanich nie należy. Ktoś poradził mu, by popytać w lombardach. Chłopak rady posłuchał, jednak jego wędrówka po tego typu lokalach w Rybniku nie przyniosła efektu.
Zaczął więc szukać przez portal społecznościowy. Miał nadzieję, że nieuczciwy znalazca przeczyta jego apel. Postanowił też przykleić na wiacie przystanku, na którym instrument zostawił, ogłoszenie. Kiedy to robił, zaczepił go siedzący na ławce pijaczek, zainteresowany, co też takiego młody człowiek przywiesza. A gdy poznał treść ogłoszenia, poinformował, że wie, co z saksofonem się stało – widział, jak zabiera go jakaś kobieta i zanosi do... lombardu.
Okazuje się, że w tym lombardzie saksofonista już był. Właściciel twierdził jednak, że nikt mu instrumentu nie przyniósł. Zapytany ponownie, wersji nie zmienił.
Wkrótce do muzyka zadzwonił nieznany mężczyzna. Twierdził, że znalazł saksofon i odda. Zażądał 800 zł. Ponieważ instrument wart jest dużo więcej, rodzina przystała na propozycję. Umówiono spotkanie. Poszkodowani nie mieli pojęcia, że właśnie stali się ofiarami przestępstwa, jakim jest paserstwo.
Wtedy, zupełnie przypadkowo, o sprawie dowiedział się gliwicki policjant. Od razu domyślił się, że znalazca to paser, prawdopodobnie właściciel lombardu. Ten sam, który wcześniej zaprzeczał, że saksofon posiada. Teraz chciał się go zapewne pozbyć, a przy okazji zarobić.
Funkcjonariusz powiedział rodzicom chłopca, by absolutnie nie godzili się na warunki pasera. Poradził, aby współpracować z policją w Rybniku, sam zaś zawiadomił tamtejszą komendę.
Dzięki temu śledczy z KMP Rybnik przygotowali zasadzkę. Kiedy chłopak pojawił się z kopertą w umówionym miejscu, w odpowiednim momencie wkroczyli do akcji. Nieuczciwy mężczyzna (oczywiście właściciel lombardu) został zatrzymany na gorącym uczynku, a saksofon odzyskany. Rybniczanin usłyszał zarzut paserstwa oraz oszustwa polegającego na żądaniu korzyści majątkowej w zamian za zwrot bezprawnie zabranego instrumentu.
W trakcie dalszych czynności śledczy ustalili także tożsamość kobiety, która zabrała saksofon z przystanku. Ona usłyszała zarzut przywłaszczenia znalezionej rzeczy. Oboje podejrzani przyznali się do winy i dobrowolnie poddali karze.
Historia bez wątpienia zakończyła się pomyślnie dzięki współpracy naszego policjanta z komendantem policji rybnickiej, nota bene mieszkańcem gminy Rudziniec, który kiedyś był szefem KMP w Gliwicach. Teofil Marcinkowski, bo o nim mowa, dowiedziawszy się, o co chodzi, błyskawicznie zlecił sprawę śledczym z wydziału do walki z przestępczością przeciwko mieniu, a ci przygotowali zasadzkę.
Funkcjonariusze z Rybnika wykonali świetną robotę. Ich akcja była profesjonalna i skuteczna. Gliwicki policjant dorzucił zaś do tego ogródka swój kamyczek.
Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że mundurowym z Gliwic, który sprawie pomógł, jest oficer prasowy Marek Słomski. Ten, poproszony o komentarz i szczegóły, stanowczo jednak odmówił, twierdząc, że pochwały należą się wyłącznie policjantom z komendy miejskiej w Rybniku.
FOTO FB właściciela saksofonu
Komentarze (0) Skomentuj