Na melomanach i wielbicielach dobrego kina widowisko Hans Zimmer Tribute Show zrobi ogromne wrażenie. Z Lizą Sherzai z Trinity Entertainment, które jest producentem Koncertów Muzyki Filmowej, rozmawia Małgorzata Lichecka.
Przygotowane z rozmachem pokaże nie tylko kunszt muzyków, przybliży też widzom najwybitniejsze dzieła kinowe, które wyszły spod ręki światowej sławy reżyserów. 1 lutego 2020 r., po raz pierwszy w Arenie Gliwice, Orkiestra Polskiego Radia pod dyrekcją Macieja Sztora oraz Chór Akademicki Politechniki Warszawskiej wykonają Koncert Muzyki Filmowej, poświęcony twórczości Hansa Zimmera. Partie solowe zaśpiewa Anna Lasota, a narrację poprowadzi Magda Miśka-Jackowska z RMF Classic. Całość wzbogacą fragmenty filmów na ekranie kinowym. W Gliwicach tego dnia zaplanowano aż dwa koncerty: o 15.30 i 19.30.
Muzyka na pewno odgrywa w pani życiu ważną rolę. Stała się też istotnym motywem zaangażowania w koncerty muzyki filmowej. A ja jestem ciekawa, czego pani ostatnio słucha?
Wracam do „Wichrowych Wzgórz” Ryuichiego Sakamoto. Temat przewodni, który intonuje flet, wprowadza słuchacza w romantyczny klimat osnutych mgłą wrzosowisk. Pełna uczuć, liryczna, podjęta przez sekcję smyczkową melodia doskonale odzwierciedla niespełnioną miłość głównych bohaterów. Zdradzę tylko, że to też jeden z ulubionych tematów dyrygenta Macieja Sztora, z którym pracujemy nad nowym programem Koncertu Muzyki Filmowej.
Co jest wyjątkowego w tym gatunku? Za co kochamy muzykę filmową?
John Williams, jeden z jej najbardziej docenianych twórców, kompozytor muzyki do „Gwiezdnych Wojen”, „Harry'ego Pottera” czy „Listy Schindlera”, humorystycznie mówił, że najlepsza muzyka filmowa to taka, której po prostu nie słychać. W sensie: jest tak doskonale zsynchronizowana z obrazem, że o niej zapominamy. Wpadające w ucho melodie perfekcyjnie budują klimat i wprowadzają widza w świat wielkiej przygody. Co ciekawe, Williams wypromował kojarzone z latami 40., i w jego czasach niemodne, brzmienie orkiestry symfonicznej. Może dlatego wciąż zachwyca bogactwem i pięknem orkiestrowych dźwięków. Dobra muzyka filmowa świetnie funkcjonuje też w oderwaniu od obrazu. Zamiast służebnej, drugoplanowej roli, staje się głównym bohaterem. Bez wątpienia polonez Wojciecha Kilara dawno wyparł ze studniówek poloneza Michała Ogińskiego i nie do końca kojarzy się z filmem „Pan Tadeusz”.
Pierwszy impuls do organizacji takiego przedsięwzięcia jak Koncerty Muzyki Filmowej to...?
Wszystko zaczęło się od cyklu edukacyjnych koncertów skierowanych do najmłodszej publiczności oraz filmów Walta Disney’a, w szczególności „Fantazji”. Disney wymyślił film – ilustrację poematu symfonicznego Paula Dukasa „Uczeń czarnoksiężnika”, w którym to myszka Miki wciela się w postać niesfornego czarnoksiężnika. Muzykę do filmu nagrała ponad
100-osobowa orkiestra pod batutą Leopolda Stokowskiego. Wkrótce do „Ucznia czarnoksiężnika” dołożono inne, ilustrujące wielkie dzieła klasyki, m.in. „Dziadka do orzechów” Czajkowskiego, toccatę i fugę d-moll Jana Sebastiana Bacha, „Święto wiosny” Igora Strawińskiego czy „Ave Maria” Franza Schuberta. Całość, pod sugestywnym tytułem „Fantazja”, trafiła do kin w 1940 roku. Był to przykład dzieła, w którym obraz i muzyka wyrażają emocje lepiej, niż najlepsze dialogi, historia wierności ideałom i uniwersalnym wartościom, które warto pielęgnować bez względu na okoliczności. Jednym z moich ulubionych utworów, tym razem z „Fantazji 2000”, pozostaje „Ognisty ptak” Igora Strawińskiego, którego motywem przewodnim jest opowieść o przemijaniu i odrodzeniu, ale i nadzieja, że nic nie kończy się „na zawsze”. Entuzjastyczny odbiór tego cyklu dał nam przestrzeń do myślenia o kolejnych koncertach.
Czy muzycy, a przede wszystkim kompozytorzy, nie byli sceptyczni? Jak udało się przekonać wielkie nazwiska?
Otrzymaliśmy listy powitalne do koncertowych folderów od Jamesa Hornera, Johna Williamsa, Klausa Badelta i Hansa Zimmera, a w tym roku, podczas premiery grudniowego Koncertu Muzyki Filmowej „Sport Celebration” w warszawskiej hali Torwar, odwiedził nas James Peterson, twórca muzyki do filmu „Red Canvas”.
Który z koncertów należy do pani ulubionych?
W 2011 roku w Filharmonii Narodowej w Warszawie Sinfonia Iuventus, pod batutą Tadeusza Wojciechowskiego, wykonała „September Symphony”, muzyczne epitafium Wojciecha Kilara ofiarom zamachu na World Trade Center. Ujęła mnie serdeczność i zaangażowanie kompozytora, który od początku wspierał nas w tym szczególnym projekcie. Wielbiciele Wojciecha Kilara dzielą się na tych, którzy kochają jego kompozycje filmowe i tych słuchających wyłącznie utworów „autonomicznych”. Ale znają go zarówno melomani, jak i kinomani. W 2018 roku w hali Torwar Orkiestra Polskiego Radia pod dyrekcją Macieja Sztora wykonała premierowo Koncert Muzyki Filmowej, zadedykowany największym dziełom Kilara. Usłyszeliśmy kompozycje z „Przygód pana Michała”, „Pianisty”, „Rejsu”, „Pana Tadeusza”, „Ziemi Obiecanej”, „Dziewiątych wrót”. Nie mogło wśród nich zabraknąć melodii z „Draculi”, które przyniosły kompozytorowi międzynarodowy rozgłos. Jest w muzyce Kilara metafizyka, cała paleta emocji i barw, które, jak magdalenki Prousta, przywołują wspomnienia, i jest to jeden z moich ulubionych kompozytorów muzyki filmowej.
Jak wygląda od kuchni organizacja takiego przedsięwzięcia? Na co kładzie się szczególny nacisk, kto czuwa nad częścią muzyczną, a kto nad techniczną?
Przygotowania do koncertów trwają wiele miesięcy – rezerwacja sal, poszukiwania nut, licencje, próby, pracochłonne montaże i... wielogodzinne dyskusje. Koncert jest ukoronowaniem pracy artystów, ekip produkcyjnych i technicznych.
Komentarze (0) Skomentuj