Dwa razy Francja, raz Słowenia, raz Włochy i dużo Polski. 6 lipca startują Ulicznicy.

Tym razem czerwone, a właściwie malinowe. Twoje słynne obuwie nie tylko uliczne, czyli Crocsy ... takie lokowanie produktu zróbmy. Słynne obuwie i nieodłączne. Co jest w nim pociągającego?
Jest takie ładne wytłumaczenie, po co w crocsach są dziurki. I, podobno, one są tam po to… żeby godność właściciela miała którędy uciekać. Więc poza wygodą – dają tę cudowną moc, dzięki której interlokutor absolutnie niczego się po Tobie nie spodziewa, a to podparłbym kolejnym bon-motem, iż sekretem do szczęścia są niskie oczekiwania. Wychodzi więc na to, że uszczęśliwiam nimi świat? Wreszcie, jeśli miałoby zupełnie przypadkiem padać, nie ma lepszego obuwia w tej robocie, parę minut po deszczu Twoje stopy są znów suche… i opalone w kropki.

- A Ty w czym się najlepiej czujesz? Oprócz crocsów oczywiście.
- Obawiam się, że zaniżę tę poprzeczkę jeszcze bardziej. Po latach poszukiwań doszedłem do wniosku, iż jeśli żadna z rzeczy, które na siebie założysz, nie pasuje do żadnej innej - osiągasz ideał eklektyzmu. Taki trochę odwrotny Einstein, zamiast ubierać zawsze to samo, ubierasz zawsze coś innego, ale ani przez chwilę nie poświęcasz temu wyborowi ani krztyny mocy intelektualnych. W kwestii garderoby wyznaję więc najczystszy chaos.

- Pozostańmy w świecie mody. Zawsze chciałam zadać to pytanie: kto Muzikantom szyje stroje?
- Swego czasu mieliśmy zasadę, że najważniejsze, to ich nie prasować. Ale finalnie przez dekadę to wypadkowa lumpeksów, Allegro (znalazłem oryginalnego złotego flyersa za grosze!) i jednej przemiłej pani krawcowej z Łabęd, która podjęła się stworzenia tim-burton-owskich kreacji na bazie ikeowskiej kordury. Fakt, że wiem, co to kordura, również mnie niepokoi.

- 17 lat na ulicy. Wiem, nie liczysz tego, ale to piękna liczba uliczna. Czy jakoś ta formuła festiwalowa się zmieniła? Czy nadal stawiasz na zadziwienia?
- Ba, z pandemicznym rokiem przestępnym ten uroczy festiwal ma już tak naprawdę 18 lat. Sam w to nie potrafię uwierzyć. Ale tak, zaczynaliśmy od dwóch miesięcy po trzy dni, w napadzie rosnącego szaleństwa piąta edycja obejmowała pięć dni tygodnia, z kinem, fotografią, folkiem i teatrami… Potem Miasto wyemancypowało od nas kino, podziękowało za koncerty i budżetu starczyło już tylko na jeden miesiąc, w międzyczasie straciliśmy festiwalowy squat w Starej Fabryce Drutu, co de facto wygasiło zloty kuglarskie, a dwa lata temu budżetowej emancypacji uległy niedziele… ale mam wrażenie, że ja też w międzyczasie odrobiłem zadania domowe, oglądając przemożną ilość rzeczy to tu to tam… Koniec końców, nieśmiało postawię więc tezę, że artystycznie, choć z dziejowej konieczności, nie zawsze z wyboru, Ulicznicy przekuli ilość w jakość. A przynajmniej mam taką szczerą nadzieję (śmiech).

- Cieszę się na Muzikantów i na Objazdowe Nieme Kino, bo to fantastyczna przygoda z dźwiękiem i improwizacją. Muzikanty będą też miały jubileusz.
- To trochę Twoja wina (zasługa?). I trochę losów pewnego austriackiego zespołu, co na ostatniej prostej trochę nieładnie postąpił i trzeba było znaleźć zastępstwo. I Rynku Kultury odrobinę. Bo widzisz, to zawsze równanie z milionem niewiadomych, a że na razie nie udało nam się wrócić do planowania dalej, niż bieżącego roku spięcie programu to wciąż spora przygoda, gdy większość spektakli marzeń już jest w tym czasie zakontraktowana gdzie indziej… Ale wracając do Muzikantów — ja od początku trzymałem się wersji, że własne (czy w jakiś sposób zarażone moją obecnością) produkcje prezentować powinienem jedynie w formule premier, tyle że faktycznie: raz, że zdarzyło się Muzykantom dziesięciolecie; dwa, że od premiery ten spektakl cudnie rozkwitł i absolutnie go uwielbiam; trzy, że postawienie jurty w Ruinach daje nowe artystyczne możliwości; cztery — to w sumie takie zaproszenie 1:2 z Rynkiem Kultury; wreszcie pięć — vox populi ustami Redaktoressy Licheckiej domagał się dubla, no to macie Państwo uroczego dubla! Tylko pamiętajcie o wejściówkach, bo mieścimy tylko setkę widzów na spektakl.

- Usiądziesz, jako Pjoter, przy konfesjonale, a w zasadzie przyczepie kempingowej i weźmiesz na siebie grzechy nasze, czyli widzów .
- To akurat równocześnie premiera, impreza towarzysząca w ramach Rynku Kultury i intrygująca historia z Bytomiem w tle. Taki trochę zautomatyzowany konfesjonał z potencjałem terapeutycznym, który narodził się jako instalacja w CSW Kronika w Bytomiu, tam spowodował spore ciarki, bo ludzie zostawili w nim cudne, intymne, radosne, wzruszające, czasem mroczne, historie… i szkoda było o nim zapomnieć, więc dostał wehikuł i towarzyszący mu spektakl, który to z kolei spektakl może w przyszłym roku… ale do tegorocznego aktu pierwszego i „Zjadacza Szeptów” zapraszam całym sobą.

- Dwa razy Francja, raz Słowenia, raz Włochy, czyli troszkę o programie. Nie za dużo tylko tak żeby zachęcić. Mnie interesują Toy Boys czyli bracia o dziwnym nazwisku.
- Wedle życzenia — Jashgawronsky Brothers to tacy nie do końca poważni Włosi, którzy na domiar złego udają, że są z Armenii i robią to przeuroczo – dla tych z Państwa, którym coś tam we wspomnieniach kołacze – ich poprzednie show prezentowaliśmy w Ruinach z sześć lat temu. Tym razem na Rynku i zamiast instrumentów z odzysku na instrumentach-zabawkach, sugerujących wysoce prawdopodobny walor edukacyjny. Co się tyczy Francuzów, pierwsi (Cie. Bruital) to taka trochę krzyżówka Unbilical Brothers i Irka Krosnego, gdyby w obydwu przypadkach zastąpić męski element blond pięknością, a całość przenieść na dziki zachód. Szalony western opowiedziany na kobietę i wydającego dźwięki muzyka. Drudzy (Cie. Libertivore) to intensywny, pierwotny, jak sami określają  taniec akrobatyczny, jednocześnie piękny, szalenie intymny i… dziki. Wreszcie Kup Ljud ze Słowenii na pewno nie pozostawi żadnych wątpliwości co do swoich intencji, gdy weźmie Państwa w swe różowe macki.

- Masz w tym roku jakieś szczególne uliczne życzenie? Poza pogodą oczywiście.
- Powidoki, wzruszenia, uśmiechy i jeszcze raz powidoki! Czy może, bo to w sumie bardzo dźwiękowo intensywna edycja, powinienem powiedzieć po…słyszenia?

Piotr Chlipalski
Performer, scenarzysta, producent teatralny, fotograf, filmowiec dokumentalista, twórca ruchomych obrazków; pomysłodawca i dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Artystów Ulicy „Ulicznicy”; współzałożyciel Open Street a.i.s.b.l. Z siedzibą w Brukseli. Dawno temu Laureat Nagrody Prezydenta Miasta Gliwice w Dziedzinie Kultury.
Szczegółowy program festiwalu na www.ulicznicy.pl
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj