Wczoraj po południu na sześć godzin sparaliżowany został ruch na pl. Piastów. Teren odgrodzono policyjną taśmą, na miejscu czuwali policjanci, strażacy, strażnicy miejscy, pogotowie ratunkowe oraz gazowe. Przyjechali antyterroryści z policyjnym psem. A wszystko z powodu zostawionej przez kogoś torby. Pojawiły się bowiem podejrzenia, że może w niej być bomba.
Zgłoszenie otrzymano o godzinie 15.10. Najpierw policjanci wypytali okolicznych sklepikarzy oraz ludzi stojących na przystankach, czy nie wiedzą, do kogo torba może należeć. Gdy okazało się, że nikt nic nie wie, teren zabezpieczono.
Przez kilka godzin trwały utrudnienia w komunikacji pasażerskiej, ponieważ nie można było korzystać z niektórych przystanków, np. w stronę Katowic czy Tarnowskich Gór i Bytomia. Część pasażerów nie załapała się na swoje linie.
- Czekałam na autobus numer 80 w stronę Tarnowskich Gór, który miał odjeżdżać o godzinie 19.30. Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć, skąd odjedzie. W końcu jeden z kierowców poinformował, że powinnam czekać na przystanku w stronę ulicy Toszeckiej. Tak zrobiłam, ze mną kilka innych osób. Czekaliśmy do godziny 20.00 i nic nie przyjechało. Jedna z pań zadzwoniła na informację i dowiedziała się, że "być może" kierowca odjechał z ulicy Piwnej - skarżyła się "Nowinom" jedna z pasażerek. - Dodam, że wcześniej mówiono, iż Piwna też została zablokowana. Kolejny autobus miałam dopiero o 21.00. To skandal, że nikt nie zadbał o informację na miejscu - dodaje mieszkanka Zbrosławic.
Mieszkańcy kamienic oraz pracownicy sklepów i lokali nie byli ewakuowani. W rejonie placu wstrzymano jedynie ruch kołowy. Czekano na przyjazd policjantów z jednostki antyterrorystycznej z Katowic oraz specjalnie wyszkolonego psa.
A wszystko po to, by dowiedzieć się, że w torbie znajduje się wkrętarka, para roboczych butów, robocze ubranie oraz materiały budowlane...
Spektakularne było zaś otwarcie bagażu. Kiedy pies nie wyczuł ładunku wybuchowego, znalezisko prześwietlono za pomocą specjalistycznego sprzętu. To działanie również nic nie wykryło. W końcu torbę otwarto za pomocą silnego strumienia wody.
Sprawę prowadzą kryminalni z III komisariatu. Na razie nie udało im się ustalić, kto torbę zostawił - jak się okazuje, leżała ona w miejscu, w którym akurat nie sięgają kamery monitoringu, w środku nie było zaś żadnego dokumentu mogącego wskazać właściciela. A ten, po całej akcji, może się na policję sam nie zgłosić w obawie o konsekwencje.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, właścicielowi torby nic nie grozi - chyba że zezna, iż bagaż zostawił specjalnie, by wywołać alarm (co raczej nieprawdopodobne).
Komentarze (0) Skomentuj