Dzieci. Lubią zabawę, są wrażliwe i czasem psotne, a z sukcesów, jakie osiągają cieszą się i oni sami, i ich rodzice. Niepełnosprawni (dzieci i dorośli) mają tak samo, czasem nawet „mocniej”. Trzeba być wobec nich wyjątkowo cierpliwym, ale efekty ich nauki cieszą jeszcze bardziej. Rodzice muszą wprawdzie umieć radować się z małych nawet postępów, ale z czasem zauważają, jak wiele mają powodów do dumy. O nauczaniu osób z niepełnosprawnością intelektualną rozmawiam z nauczycielami z Zespołu Szkół Specjalnych w Pyskowicach.
Im dłużej czeka się na sukces, tym radość jest większa
- Dziecko niepełnosprawne w stopniu lekkim nauczane jest zgodnie z podstawą programową, natomiast jeśli niepełnosprawność jest znaczna, w większej mierze zwracamy uwagę na kwestię wychowawczą i uspołeczniającą – wyjaśnia nauczyciel ZSS w Pyskowicach, Grzegorz Gruszka. - Myślę, że głównym założeniem szkoły specjalnej jest to, żeby nauczyć dzieci samowystarczalności i zaradności w życiu. To jest nadrzędnym celem.
Nauczyciel w szkole specjalnej musi cechować się odpowiednimi walorami, w tym m.in. ogromną cierpliwością.
- Sukces, który te dzieci niewątpliwie osiągają, wymaga niejednokrotnie dużo więcej pracy i czasu, jednak są to dzieci, które są w stanie wiele osiągnąć. Myślę, że im dłużej się czeka na sukces, tym radość jest potem dużo większa – podkreśla nauczyciel.
Dzieci niepełnosprawne dzielą swój czas między dom i szkołę, w której często przebywają od rana do późnych godzin popołudniowych. Dlatego też sukcesy, które osiągają na terenie placówki, są dla nich niesamowicie ważne. Dowartościowują je, czego one bardzo potrzebują. Chcą pokazać, że może są i inni, ale z pewnością równi w społeczeństwie.
Uczmy się od nich wrażliwości
- Te dzieci mają takie same pragnienia i marzenia, jak dzieci z tradycyjnych szkół. I chcą je zrealizować – mówi Maria Ziaja, nauczycielka z ZSS w Pyskowicach. - Tak samo chcą pokazać siebie, jako człowieka. Jeśli będziemy patrzeć na naszych uczniów jako na ludzi, którym możemy pomóc, bo możemy im przekazać naszą wiedzę i doświadczenie, to ci uczniowie z tego skorzystają i poczują potem, że są ważni w tym świecie.
- Wszyscy powinniśmy się uczyć od dzieci niepełnosprawnych wrażliwości – zauważa z kolei Grzegorz Gruszka, który pracuje również w zwyczajnej szkole. Podkreśla, że nie chce porównywać dzieci, ale na co dzień widzi, że stopień wrażliwości dziecka niepełnosprawnego na różne okoliczności jest znacznie wyższy.
- Często zadaję sobie pytanie, kto kogo tych wartości powinien uczyć? – mówi.
Edukacja niepełnosprawnych dzieci się zmienia
Moi rozmówcy podkreślają, że na ocenę szkolnictwa specjalnego wciąż jeszcze rzutują metody stosowane dwie-trzy dekady temu. Wtedy nie było jeszcze podstawy programowej dla tego typu szkół a edukacja kończyła się właściwie na zaopiekowaniu dzieci.
Dzieci w szkole specjalnej w Pyskowicach uczą się od 7 do 24 roku życia. Ostatnie klasy dotyczą głównie osób z niepełnosprawnością w stopniu głębokim.
- Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat edukacja w szkołach specjalnych bardzo się zmieniła. Dzieci się uczą, zdają egzaminy, w tym m.in. egzamin ośmioklasisty, czy egzaminy zawodowe. Czasem ludzie, którym o tym mówię, niedowierzają. Tymczasem edukacja dzieci niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu lekkim, a takich jest najwięcej, przebiega normalnie. Dodatkowo tylko są objęci zajęciami specjalistycznymi – wyjaśnia nauczyciel.
Sztuka przedstawiania sztuki
Na scenie w Górnośląskim Centrum Edukacyjnym w przedstawieniu jasełkowym zaprezentowały się zarówno dzieci z niepełnosprawnością w stopniu lekkim, jak i głębokim. Opowieść przedstawiona została głównie za pomocą pantomimy. To, co zachwycało, to nie tylko doskonałe przygotowanie pod względem wizualnym – kolejno pojawiające się na scenie postaci tworzyły ruchomy obraz, podobny do tego, jakie znaleźć można na świątecznych kartkach. Uznanie zdobył także sposób, w jaki odgrywane były role. Naturalnie, prawdziwie, w skupieniu i spokoju. Pastuszkowie po pokłonieniu się dzieciątku nie zamierali w bezruchu czy nudzie – grzali się przy ogniu, dodawali do niego drew… rozmawiali bezgłośnie. Maryja zbierająca chrust tuż przed zwiastowaniem, nie robiła tego byle jak – tanecznym krokiem z „niebiańskim” spokojem i gracją podnosiła gałązkę po gałązce. Rozpacz Józefa po tym, jak dowiedział się, że Maryja jest brzemienna, powodował ciarki na ciele. Wszystko było dopracowane do ostatniego szczegółu. Widz szybko zapominał o tym, że aktorami są osoby niepełnosprawne.
- Nasze przedstawienie oparte było na pantomimie tak, żeby w pełni wykorzystać umiejętności niewerbalne naszych uczniów. W przypadku niepełnosprawności głębszej, każdy gest trzeba było wyćwiczyć w sposób mechaniczny. Wymagało to czasu i cierpliwości, ale te dzieci są otwarte na to, żeby się uczyć. I to, jak sądzę, jest właściwa postawa każdego ucznia - opowiada Grzegorz Gruszka.
Nauczyć się dumy
Każde takie przedstawienie dzieci z niepełnosprawnością przeżywają długo przed i długo po występie.
- Takie sytuacje bardzo dużo ich uczą, między innymi kontaktów interpersonalnych. To jest dla nich bardzo ważne, że występują dla ludzi z innych szkół, że są oceniani i zdobywają uznanie. To jest bardzo potrzebne w ich rozwoju – ocenia Grzegorz Gruszka.
Maria Ziaja dodaje: - Takie występy są również bardzo ważne dla rodziców naszych dzieci. Rodzice dostrzegają bowiem wtedy, że te dzieci są ważne. Są wyjątkowe. I że mogą być z nich dumni.
To oczywiste i jak najbardziej ludzkie, że gdy na świecie pojawia się dziecko z niepełnosprawnością intelektualną, reakcja jego rodziców jest różna. Niektórzy po chwili rozpaczy, podnoszą rzuconą im przez los rękawicę i robią wszystko, by pomóc swojemu dziecku tak bardzo, jak mogą. Inni – czego nie powinno się krytykować – nie potrafią pogodzić się z niepełnosprawnością. Dobrze, gdy wtedy na drodze takiego dziecka pojawia się nauczyciel, który bierze je pod swoje skrzydła i mówi: zobacz, potrafisz. Wtedy często i rodzic zaczyna nieco inaczej spoglądać na swoje dziecko.
- Gdy poinformujemy rodziców o sukcesie ich dzieci, ich święta będą podwójnie piękne – cieszą się nauczyciele z pyskowickiej placówki.
Rozmawiała Adriana Urgacz-Kuźniak
Komentarze (0) Skomentuj