W minionym tygodniu koszykarze GTK Gliwice rozegrali dwa mecze ligowe. Najpierw pokonali u siebie Spójnię Stargard 101:93 (27:23, 21:21, 21:27, 32:22), a w sobotę ulegli we Włocławku tamtejszemu Anwilowi 81:113 (19:33, 18:35, 17:20, 27:25).
 
Rywalizacja ze Spójnią Stargard w I rundzie Energa Basket Ligi należała do jednych z najbardziej pechowych w całym sezonie. Podopieczni Pawła Turkiewicza bardzo chcieli się zrehabilitować za porażkę po dogrywce i jednocześnie wrócić na 11. miejsce w ligowej tabeli. Lepiej mecz rozpoczęli jednak goście, którzy po "trójkach" Roda Camphora i Piotra Pamuły prowadzili różnicą czterech punktów. Miejscowi szybko odrobili stratę i końcówka pierwszej kwarty należała już do nich (27:23).

Na początku drugiej odsłony Spójnia zbliżyła się na jeden punkt różnicy, ale w odpowiednim momencie GTK zareagowało. Gospodarze wrócili do sprawdzonego w tym meczu sposobu na zdobywanie punktów, czyli rzutów dystansowych. Gliwiczanie, po 20 min gry, prowadzili różnicą czterech punktów (48:44), mając rewelacyjną skuteczność w rzutach z dystansu. 

Niestety, kolejny raz GTK słabo zaczęło drugą połowę i  przyjezdni objęli prowadzenie (50:51). Gliwiczanie w końcu się przebudzili, ale Spójnia odpowiadała trafieniami z dystansu. W pewnym momencie stargardzianie mieli już o siedem punktów więcej (64:71). Na szczęście miejscowi, jeszcze w trzeciej kwarcie, znacząco odrobili straty. Spora w tym zasługa LaChance'a, który najpierw wykorzystał dwa rzuty wolne, a następnie trafił z dalekiego dystansu po tym, jak skutecznym blokiem w defensywie popisał się Morgan (69:71).

Zaraz po wznowieniu gry z dystansu trafił Dłoniak i GTK wróciło na prowadzenie. Po chwili odskoczyło na pięć punktów przewagi (79:74). Jeszcze lepiej było, gdy w ponownie przymierzył LaChance, a kolejną "trójkę" dołożył Mack - gliwiczanie odskoczyli na 12 punktów (88:76). Trener gości, Kamil Piechucki, natychmiast zareagował i poprosił o przerwę na żądanie. Jego zespół zniwelował nieco straty (88:83). GTK w porę odpowiedziało i zapewniło sobie cenne zwycięstwo.
GTK: Mack 21 (3x3), Radwański 3 (1x3), Robak 3 (1x3), Słupiński 2, Dodd 15 - LaChance 25 (5x3),  Dłoniak 16 (3x3), Morgan 8, Kiwilsza 5, Piechowicz 


Przed rokiem GTK zagrało bardzo dobry mecz we Włocławku i choć przegrało 88:95, praktycznie do samego końca walczyło o korzystny rezultat. Po cichu w Gliwicach liczono, że grając już bez presji z pewnym utrzymaniem w ekstraklasie, uda się powtórzyć taki sam scenariusz. Szybko jednak okazało się, że podrażniony dwoma kolejnymi porażkami Anwil nie zamierza powielać tego scenariusza. Gospodarze od samego początku mocno ruszyli do ataku. Przy stanie 16:3 trener Paweł Turkiewicz poprosił o przerwę na żądanie. Pierwsza kwarta należała jednak do gospodarzy, którzy wygrali ją 33:19.

Po wznowieniu gry Anwil, mając wysoką przewagę, grał spokojnie, kolejni zawodnicy nie mieli problemów ze sforsowaniem defensywy gliwiczan, a łatwość, z jaką mistrz Polski zdobywał punkty, powodowała, że tylko do przerwy mieli już 68 punktów i aż 26 asyst. Zespołowa gra miejscowych mogła się podobać, a słaba defensywa drużyny Turkiewicza tylko potęgowała ten efekt.

Po zmianie stron determinacja Anwilu nieco osłabła. To pozwoliło gliwiczanom nawiązać w miarę wyrównaną walkę, aczkolwiek co do skuteczności można było nadal mieć sporo zastrzeżeń. GTK pudłowało niemiłosiernie i pierwsze punkty w tej odsłonie zdobyło dopiero po 3 min. gry. W końcu jednak włocławianie, chcąc oszczędzać siły na kolejne spotkania, zaczęli grać luźniej. Ten fakt wykorzystał duet Mack - Washington i zniwelował rozmiary porażki do 32 "oczek" (113:81).

 Już dzisiaj, w środę 17 kwietnia GTK zagra u siebie z HydroTruckiem Radom i może to być mecz decydujący o tym, kto zakończy rozgrywki na 11. miejscu. Początek spotkania o godz. 20.15.     

GTK: Mack 13 (1x3), Robak 2, Radwański 10 (2x3), Słupiński 5 (1x3), Morgan 11 - Piechowicz 12 (2x3), Washington 12 (2x3), Dłoniak 8 (1x3), Kiwilsza 8, LaChance

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj