Sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji w sprawie obywatela Korei Południowej, 29-letniego Jinyonga L., oskarżonego o potrącenie ze skutkiem śmiertelnym rowerzysty Łukasza Pastuszczaka, mieszkańca Wójtowej Wsi. Sprawca uciekł z miejsca wypadku, nie udzielając poszkodowanemu pomocy. Był pijany.
Prosto z sali sądowej Jinyong L. trafił dziś (czwartek, 9 listopada) do gliwickiego aresztu śledczego. Po załatwieniu wszystkich spraw formalnych zostanie umieszczony w zakładzie karnym, skazany na 7 lat pozbawienia wolności. Być może będzie ubiegał się o odbywanie kary w swoim kraju.
Wyrok zapadł przed Sądem Rejonowym w Gliwicach w marcu tego roku. Oskarżony, który nie przyznawał się do winy (twierdził między innymi, że nie wiedział, iż potrącił człowieka), zmienił obrońcę i złożył apelację.
Sprawę wzięli w swoje ręce adwokaci z kancelarii w Warszawie, specjaliści od wypadków drogowych. Zaskarżyli m.in. wynik badań toksykologicznych, sporządzonych przez biegłą z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Dziś, podczas rozprawy w gliwickim sądzie okręgowym, apelacja uznana została za bezzasadną. Jak stwierdził sąd, przedstawione przez prokuraturę dowody były wystarczające, by wydać taki, a nie inny wyrok.
Sąd nie dał wiary oskarżonemu, który twierdził, że nie zauważył jadącego poboczem rowerzysty. Zaznaczył też, że poszkodowany Łukasz Pastuszczak poruszał się prawidłowo i był odpowiednio oznakowany.
Sąd apelacyjny uznał również, że czyn Koreańczyka posiada duży stopień szkodliwości społecznej - zanim L. siadł za kierownicą, pił alkohol, a potrąciwszy człowieka, uciekł, nie zgłaszając wypadku odpowiednim służbom, które mogłyby udzielić ofierze pomocy.
Tymczasowy areszt, do 7 lutego 2018 r., zasądzono ze względu na surową karę, jaką otrzymał obywatel Korei.
L. stracił prawo jazdy na zawsze, musi też zapłacić 40 tys. zł odszkodowania rodzicom Łukasza Pastuszczaka (po 20 tys. dla matki i ojca).
Do tragicznego wypadku doszło 13 marca 2015 r. ok. godz. 22.00 na zalesionym odcinku ul. Kozielskiej. Obydwaj kierowcy jechali w stronę centrum miasta. 30-letni wówczas Łukasz, na rowerze, wracał z pracy w strefie ekonomicznej. Jinyong L. wracał do wynajmowanego w Gliwicach mieszkania z restauracji w Brzezince, w której, ze znajomymi, jadł i pił alkohol.
(sława)
Więcej w najbliższym, papierowym, wydaniu "Nowin Gliwickich".
Komentarze (0) Skomentuj