Dwa mecze rozegrały w minionym tygodniu siatkarki AZS Politechniki Śląskiej Gliwice. W środę akademiczki dość nieoczekiwanie przegrały w Krośnie z tamtejszymi Karpatami 1:3, a w sobotę, w szalonej konfrontacji, okazały się lepsze od Stali Mielec, pokonując rywalki 3:2.
Po dwóch wygranych spotkaniach z rzędu wydawało się, że gliwiczanki poradzą sobie z zajmującą ostatnie miejsce w tabeli drużyną Karpat. Podopieczne Wojciecha Czapli zwiódł fakt, że przed tym meczem przeciwniczki nie zdobyły nawet punktu.
Gospodynie rozpoczęły z dużym animuszem. Pierwsze dwa sety należały do nich. W trzeciej odsłonie gliwiczanki wskoczyły na właściwy tor, co przełożyło się na zwycięstwo 25: 19. W czwartej partii znów zdecydowanie przeważały miejscowe, wygrywając seta do 16 i mecz 3: 1.
Po porażce w Krośnie nasze siatkarki wyszły na parkiet z mocnym postanowieniem rehabilitacji i pokonania Stali Mielec. Czasem jednak zbytnia motywacja może działać na niekorzyść i chyba tak właśnie stało się w pierwszym secie. Wprawdzie punkt zdobyły gospodynie, lecz mielczanki szybko odjechały na sześć oczek i Czapla zmuszony był wziąć czas.
Niewiele to pomogło. W najlepszym dla siebie momencie akademiczki przegrywały różnicą trzech punktów (11: 14). Szybko jednak przyjezdne odbudowały przewagę, którą potem bez większych problemów dowiozły do końca odsłony, wygrywając 25: 18.
Przerwa między setami wystarczyła trenerom AZS-u, by wyciągnąć wnioski i wprowadzić korekty. Angelikę Wystel zastąpiła Joanna Ciesielczyk. Nie tylko ta zmiana miała wpływ na grę akademiczek, także poprawa zagrywki, przyjęcia i rozegrania. W efekcie od początku na parkiecie dominowały gospodynie, osiągając przewagę nawet ośmiu punktów. Pod koniec odsłony trochę odpuściły, ale i tak wygrały 25: 20.
Trzecia część meczu była prawdziwym pokazem mocy gliwiczanek, które szybko wyszły na prowadzenie. Wychodziło im dosłownie wszystko, dobrze zagrywały, świetnie broniły. Dopiero pod koniec pozwoliły mielczankom na zdobycie kilku punktów, poprawiających nieco wynik seta.
W czwartej odsłonie grano już punkt za punkt. W końcówce gliwiczanki wyszły na prowadzenie i wydawało się, że zakończą pojedynek pewnym zwycięstwem. Tymczasem trener gości wziął czas i zaraz potem jego podopieczne odrobiły dwa punkty. Piłkę meczową miał AZS, lecz mielczanki doprowadziły do remisu. Potem wykazały więcej spokoju w grze na przewagi, wygrywając seta 29: 27.
Tie break zaczął się źle dla gospodyń. Stal szybko objęła prowadzenie, jednak zaczęła psuć zagrywkę i gliwiczanki powoli odrabiały straty. Na zmianę stron z trzypunktową przewagą schodziły jeszcze przyjezdne. Ta krótka przerwa chyba wybiła je z rytmu, bo dały się przegonić. Potem znów mielczanki wyszły na prowadzenie, a do ponownego remisu doprowadziła Ciesielczyk.
Czternasty punkt, atakiem pod końcową linię, zdobyły mielczanki. Wtedy trener Czapla wziął czas. Po wznowieniu gry akademiczki zdobyły trzy punkty z rzędu. Ale ten ostatni, decydujący o zwycięstwie punkt, gospodynie dostały w prezencie, bo zawodniczka Stali przy ataku nie trafiła w boisko.
AZS: Agata Skiba, Angelika Wystel, Oliwia Michalak, Sylwia Pelc, Maria Woźniczka, Aleksandra Trojan – Aleksandra Elko i Karolina Bohdanowicz (obie libero) oraz Marta Becker, Joanna Ciesielczyk, Patrycja Chrzan, Marcelina Karpińska
Komentarze (0) Skomentuj