Mimo że poszkodowany nie był w stanie podać policji żadnych konkretów (był zbyt pijany), śledczy z pierwszego komisariatu (znany już „Skóra” i koledzy) wytropili i zatrzymali sprawców.
36-letni Adrian J. oraz jego 43-letnia konkubina byli razem „na mieście” i raczyli się alkoholem. Potem, w rejonie ul. Wrocławskiej, spotkali nieznanego sobie mężczyznę. Ten zaprosił ich na wspólne biesiadowanie, ba, zafundował nawet jedzenie i wódkę. Para zaproszenie przyjęła.
Impreza odbywała się „pod chmurką”, na ławce przy ul. Rybnickiej. Nagle, z niewiadomych przyczyn, „gospodarz” miał uderzyć Adriana J. w twarz (tak przynajmniej twierdzi sam J.). Z uwagi jednak na fakt, że w tym dniu J. był pod dużym wpływem alkoholu, niewiele z przebiegu całego zdarzenia pamiętał. Tylko tyle, że otrzymał cios.
Po małym incydencie Adrian J. z dalszej imprezy zrezygnował. Obrażony odszedł, swoją kobietę zostawiając na ławce. W drodze do domu spotkał 16-letniego krewniaka (syna swego kuzyna), któremu opowiedział o zajściu. Wtedy w głowach obydwu mężczyzn zrodził się pomysł, by w miejsce imprezy wrócić i „sprawcy” dać nauczkę.
Wrócił więc 36-latek w towarzystwie nastolatka na skwer przy Rybnickiej, gdzie na ławce nadal spożywali alkohol – konkubina i sponsor imprezy. Po krótkiej, ale dosadnej wymianie zdań nieletni psiknął mężczyźnie gazem pieprzowym prosto w oczy, po czym, wspólnie wujkiem, zabrał mu telefon komórkowy. Potem sprawcy czynu zwanego rozbojem oraz kobieta oddalili się. Poszkodowany został na ławce sam.
Okradziony mężczyzna, 50-latek, był bardzo nietrzeźwy, gdy zgłosił się na policję. Język mu się plątał, podawał różne godziny zdarzenia, mężczyzna nie potrafił nawet wskazać ławki, na której zorganizował przyjęcie. To wszystko utrudniało śledztwo.
Mimo wszystko sprawców rozboju udało się ustalić i zatrzymać. Dokonał tego znany już naszym czytelnikom śledczy z I komisariatu o pseudonimie Skóra oraz jego koledzy.
Kobieta jest w sprawie świadkiem, zaś wuj i jego krewniak – podejrzanymi o rozbój. Na chwilę obecną, postanowieniem prokuratury, Adrian J. został poddany policyjnemu dozorowi (musi zgłaszać się na komisariat pięć razy w tygodniu). O dalszym losie 16-latka zadecyduje sąd dla nieletnich.
Komentarze (0) Skomentuj