Trzydziestokilkuletni lokator, będąc w domu z żoną i dzieckiem, groził, że zabije się nożem. Zapowiadał też podpalenie mieszkania. Zagrożone było życie nie tylko desperata, ale i jego rodziny.
Dramatyczne sceny miały miejsce w nocy ze środy na czwartek, w północnej dzielnicy Gliwic. W tym czasie wszystkie patrole były akurat zajęte innymi interwencjami. Dyżurny błyskawicznie podjął decyzję o przerwaniu mniej pilnych spraw i szybkie udanie się pod nowy adres.
Jako pierwsi na miejsce dotarli dwaj młodzi posterunkowi. Niestety, desperat zabarykadował się w mieszkaniu i oświadczył, że nie otworzy, zaś w przypadku próby sforsowania drzwi zrobi krzywdę sobie i rodzinie. Pojawiła się też groźba podpalenia.
Policja poprosiła o pomoc straż pożarną, podjęto decyzję o sforsowania drzwi bądź okien. Okazało się jednak, że nie było to potrzebne, gdyż posterunkowym, którzy byli na miejscu pierwsi, udało się w końcu przekonać gliwiczanina do otwarcia, a potem - porzucenia noża i poddania się. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Negocjacje z mężczyzną trwały prawie dwie godziny. Desperat znajduje się obecnie w szpitalu psychiatrycznym, gdzie pilnuje go policja.
Po sprawdzeniu w policyjnych bazach danych wyszło na jaw, że gliwiczanin jest poszukiwany przez wymiar sprawiedliwości aż czterema listami gończymi...
Komentarze (0) Skomentuj