Trzy wygrane w siedem dni. Ostatnich 11 meczów to 9 zwycięstw i dwa remisy. Piast ma już zapewniony udział w eliminacjach do Ligi Europy! Teraz walczyć będzie o tytuł mistrzowski. Do drugiej w tabeli Lechii traci punkt, a do prowadzącej Legii - cztery. W najbliższą sobotę niebiesko-czerwoni zmierzą się w Warszawie z liderem.
W poprzednim tygodniu Piast rozegrał u siebie dwa spotkania. W obu podopieczni trenera Waldemara Fornalika triumfowali. Najpierw, we wtorek, pokonali 1:0 Zagłębie Lubin, a w piątek ograli Cracovię 3:1.
Zagłębie zaczęło rundę finałową od falstartu, przegrywając u siebie z Pogonią Szczecin 2:3. Gliwiczanie przeciwnie – pokonali na wyjeździe Lechię Gdańsk, co jeszcze bardziej rozpaliło wyobraźnie kibiców i apetyty samych zawodników.
Gospodarze rozpoczęli bez Toma Hateleya i Marcina Pietrowskiego. Pierwszego zmogła grypa jelitowa, drugi usiadł na ławce rezerwowej. Na murawie od początku zameldował się za to Tomasz Jodłowiec.
Pierwszą sytuację bramkową stworzył Piast. W 7. minucie Tomasz Mokwa przedarł się prawą stroną, idealnie zagrał do Parzyszka, ale jego strzał zdołał zablokować Alan Czerwiński.
Goście czyste konto zachowali do 15. minuty. Wtedy to Jodłowiec dograł piłkę w pole karne, bez zastanowienia z powietrza uderzył Parzyszek, nie dał żadnych szans na obronę Konradowi Forencowi.
W 21. minucie gliwiczanie stracili Jorge Felixa. Pomocnik Piasta, w walce o piłkę, trafił Alana Czerwińskiego nogą w głowę. Sędzia najpierw upomniał go żółtą kartką, a po analizie VAR zmienił ją na czerwoną. Gospodarze mieli grać osłabieni ilościowo i jakościowo.
Mimo straty zawodnika przeciwników, goście długo nie potrafili stworzyć sobie sytuacji. Dopiero w 30. min Szymon Pawłowski oddał strzał, który mógł zaskoczyć Františka Placha, ale uderzenie minęło światło bramki. Potem Martin Konczkowski urwał się obrońcom gości, lecz uderzył za mocno i za wysoko.
Do końca pierwszej połowy trwało oblężenie pola karnego Piasta. Gliwiczanie nie popełnili żadnego błędu w obronie i dowieźli korzystny dla siebie wynik do przerwy.
Taktyka polegająca tylko na obronie była dość ryzykowna, jednak trudno oczekiwać, że Piast przejmie inicjatywę, grając w dziesiątkę. Od początku drugiej odsłony lubinianie próbowali znaleźć sposób, by rozmontować szczelną defensywę gospodarzy. W 51. min, po niepewnej interwencji gliwickich obrońców, Damjan Bohar bliski był jednak wyrównania, a chwilę później Jodłowiec o mały włos nie zaliczył samobójczego trafienia.
Waldemar Fornalik zdecydował się dokonać pierwszej zmiany. Parzyszka zastąpił Patryk Sokołowski, zawodnik defensywny, potrafiący znaleźć się też w polu karnym. Goście atakowali, a w zasadzie bili głową w mur. Patryk Tuszyński oddał strzał, który w ładnym stylu na róg odbił Plach. Takie interwencje budują morale drużyny broniącej się, a zniechęcają atakujących.
Im bliżej końca meczu, tym bardziej rosła wiara, że uda się utrzymać korzystny wynik. I tak się stało. Piast pokonał Zagłębie, mimo że większość meczu grał w osłabieniu.
Niewiele czasu miał nasz zespół na regenerację sił, bo już w piątek przyjechała do Gliwic Cracovia. Fornalik nie mógł skorzystać z Jorge Felixa i Patryka Dziczka (obaj pauzowali za kartki), wrócił za to Tom Hateley, a miejsce nieobecnych zajęli Tomasz Jodłowiec i Gerard Badia.
Mecz zaczął się obiecująco. Już w drugiej minucie goście przeprowadzili akcję, mocnym strzałem zakończoną przez Janusza Gola – odbił piłkę František Plach, nie zdążył do niej na szczęście jeden z graczy Cracovii, który się poślizgnął. Za moment gospodarze wykonywali rzut rożny, po nim strzelał Aleksandar Sedlar i zabrakło centymetrów, by umieścić futbolówkę w bramce.
Joel Valencia został podcięty w polu karnym. Arbiter w pierwszym momencie nie zareagował, po zatrzymaniu akcji skorzystał jednak z VAR i podyktował jedenastkę - na gola zamienił ją Sedlar.
Gliwiczanie nie cofnęli się. Na bramkę Cracovii sunął atak za atakiem. Goście często ratowali się faulami, szczególnie poobijany był Valencia. W 27. min, po faulu na Ekwadorczyku, z wolnego uderzył Hateley i było blisko szczęścia, bo piłka przeszła tuż nad poprzeczką.
W 31. minucie, w szesnastce, zdaniem sędziego, Tomasz Mokwa sfaulował Bojana Čečarića. Zawodnik Piasta dostał jeszcze żółtą kartkę, a dodatkowo podyktowano rzut karny.
Plach w tym sezonie obronił już trzy jedenastki, lecz tym razem, przy strzale Airama Cabrery, był bezradny. Zrobiło się 1:1. Ten gol nieco ostudził zapędy zawodników gospodarzy.
W przerwie krakowianie wyczuli, że można z Gliwic wywieźć nawet trzy punkty, ale trzeba zagrać odważniej. W efekcie, zaraz po wznowieniu, Mateusz Wdowiak wypuścił Cabrerę, ten minął Placha, na szczęście nie trafił w bramkę. To był sygnał dla gospodarzy, by szybko odzyskać kontrolę nad meczem. Goście mieli jednak plan podobny.
Po godzinie gry wciąż był wynik 1:1 i trudno wskazać zespół, który miałby większe szanse na wygraną. Co nie udało się z akcji, wpadło po stałym fragmencie. Rzut rożny wykonywał Hateley, a w polu karnym najlepiej zachował się Sedlar, zamieniając dośrodkowanie Anglika na drugiego gola.
Po tej bramce z gości zeszło powietrze i wiara, że można w Gliwicach ugrać choćby punkt. Dalej stroną przeważającą był Piast. Patryk Sokołowski uderzył tak mocno, że Michal Peškovič upadł po odbiciu piłki. Potem obudzili się goście, przycisnęli i stworzyli sobie kilka sytuacji.
Mocniej serca kibicom Piasta zabiły, gdy w polu karnym przewrócił się jeden z graczy „Pasów”. Tym razem arbiter nie skorzystał z VAR-u. Po fantastycznej akcji Martina Konczkowskiego, wprowadzony kilka chwil wcześniej Paweł Tomczyk technicznym strzałem podwyższył wynik na 3:1, co w praktyce zakończyło mecz.
Kolejne trzy zdobyte punkty nie tylko zapewniły gliwiczanom brązowy medal, ale przybliżyły do wyższego miejsca na podium. Jakiego? Zobaczymy po meczu z Legią, już w sobotę.
(gm)
Komentarze (0) Skomentuj