Dekady temu, w tym samym budynku choć w innej sali, siedziałam po turecku wsłuchując się w opowieści zaproszonych gości. Tym razem to ja stanęłam naprzeciwko uczniów, zdradzając tajniki zawodu dziennikarza i snując opowieść o latach szkolnych spędzonych w ławach Szkoły Podstawowej nr 11. Być może ktoś, kto słuchał moich wywodów, sam kiedyś znajdzie się na moim miejscu. Tak życie zatacza koło.
Mleko z kożuchem i jabłko
Szkoła Podstawowa nr 11 za moich czasów znajdowała się pod opieką Kopalni Sośnica, a w jej budynku uczyły się głównie dzieci górników (ja do nich nie należałam). Z wielką pompą świętowaliśmy Barbórkę, a kopalnia co rano fundowała nam gorące mleko w kubku, na wierzchu którego pływał gruby kożuch. Gliwiczanom kopalnia dawała węgiel, nam – jabłka, paczki na święta i bale w przykopalnianej świetlicy. Pamiętam sklejone palce, gdy z kartonu tworzyliśmy górnicze czako. I piosenki o górniczej lampce, akademie, tańczenie Karlika i gości z oczami w ciemnych obwódkach, które przypominały niepasujący do mężczyzn, mocno wyrazisty makijaż.
Dziś szkoła wydaje mi się mniejsza, schody mniej wysokie, korytarze mniej przestronne. Ma dobrego gospodarza, który zaraża dzieci miłością do sportu. Nie jest tak niedostępny i budzący chłodny respekt, jak pani dyrektor z mojego dzieciństwa. A sekretariat, podobnie jak pokój nauczycielski, wciąż znajdują się w tym samym miejscu. Wspomnienia wracają, chciałoby się skorzystać z pięknej pogody i wybiec w niebieskim fartuszku na przerwę, by pograć w gumę, grzyba lub poskakać na skakance. Ech, czasy szkolne.
Trudne pytania
Podróż w krainę dzieciństwa trwała chwilę, potem jednak stając twardo na ziemi, trzeba było opowiedzieć dzieciom o zawodzie dziennikarza. Szczerze. O blaskach, cieniach, zagrożeniach. A że młodzież mamy dociekliwą, nie można było wymigać się od trudnych pytań. Tych o najgorszy temat w pracy, artykuł, który przyniósł mi radość a także taki, który jednocześnie był smutny i wesoły. Porozmawialiśmy o nowych technologiach, które mogą odczłowieczyć to, co tak bardzo ludzkie – empatyczny kontakt dziennikarza z bohaterem jego artykułu. Na koniec przyszedł czas na autografy. Uczniowie klas 4-6 wrócili na lekcję, a ja do pracy, którą wykonuję m.in. dlatego, że kiedyś na mojej drodze w tej szkole stanęli wspaniali nauczyciele.
Dziękuję za zaproszenie. Wszystkiego dobrego, Jedenastko
Adriana Urgacz-Kuźniak
Komentarze (0) Skomentuj