Koszykarze GTK ponownie zdołali odrobić straty, ale, podobnie jak w ligowej konfrontacji z MKS-em Dąbrowa Górnicza, to goście okazali się lepsi na finiszu. King Szczecin wygrał 81:79 (23:12, 21:21, 14:24, 23:22) i wywiózł z Gliwic komplet punktów.
Po pierwszej kolejce Energa Basket Ligi nie mogły być zadowolone obie drużyny. Choć zagrały diametralnie różne spotkania, zdobyły tylko po jednym punkcie. Tym sposobem mecz w Gliwicach jawił się jako niezwykle istotny dla tych ekip.
Lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy po dwóch skutecznych akcjach Milivoje Mijovicia prowadzili 4: 0. Szczecinianie szybko jednak poprawili defensywę, w ataku mieli skuteczne akcje i objęli prowadzenie. Potem swój koncert rozpoczął Paweł Kikowski. Kapitan przyjezdnych zdobył siedem punktów i dzięki niemu zespół objął prowadzenie. Wynik pierwszej kwarty ustalił Jakov Mustapić, skutecznie egzekwując dwa rzuty wolne.
Fatalna seria gliwiczan trwała po wznowieniu gry. Zawodnicy Kinga bezlitośnie penetrowali strefę podkoszową rywala. Królem „pola trzech sekund” był Cleveland Melvin. Amerykański skrzydłowy zaledwie w pięć minut zdobył 12 punktów, a przewaga jego drużyny rosła w zastraszającym tempie.
Impuls do odrabiania strat dał były zawodnik Kinga Łukasz Diduszko. Jego „trójka” oraz skutecznie wykończona kontra wlały nadzieję w serca kibiców. Gliwiczanie sukcesywnie zbliżali się do rywala.
Po przerwie napędzeni dobrą końcówką pierwszej połowy zawodnicy GTK ruszyli jeszcze mocniej. Ostatecznie wyszli nawet na prowadzenie. Do remisu doprowadził wprawdzie Adam Łapeta, ale po chwili Mijović i Duke Mondy pozwolili odskoczyć naszym na cztery punkty.
King szybko złapał ponowny kontakt, a to za sprawą Ware'a i Melvina. Największym problemem gliwiczan był zaś fakt, że Mondy popełnił czwarty faul i trener Paweł Turkiewicz, nie chcąc ryzykować straty zawodnika, posadził go na ławce. Zastępujący Szlachetka nie uniknął błędów i goście wrócili na prowadzenie.
Czwartą kwartę King rozpoczął od sprawdzonego schematu. Piłka powędrowała do Łapety, ten, z najbliższej odległości, umieścił ją w koszu. Goście odskoczyli jeszcze mocniej, gdy zza łuku przymierzył Ware. Gliwiczanie próbowali wrócić do gry za sprawą szybkich akcji i po „trójce” Tabba zbliżyli się na sześć punktów różnicy. Doskoczyli jeszcze mocniej, kiedy kolejny raz po linii końcowej uciekł Radwański.
Faulowany zawodnik Kinga – Ware tym razem spudłował dwa rzuty wolne, lecz po drugiej stronie parkietu piłkę stracił też Szlachetka. Ware jeszcze raz stanął na linii rzutów osobistych i tym razem się nie pomylił.
GTK miało 11 sekund, by doprowadzić do dogrywki. Piłkę w narożniku boiska otrzymał Mijović, niestety, spudłował.
Zwycięstwo gości przypieczętował Thomas Davis, trafiając dwa rzuty wolne. Na osłodę z daleka trafił jeszcze Tabb, co nie zmieniło jednak losów meczu.
GTK: Duke Mondy 11, Brandon Tabb 20 (4x3), Kacper Radwański 11 (1x3), Milivoje Mijović 11, Joe Furstinger 10 (1x3) – Łukasz Diduszko 9 (1x3), Mateusz Szlachetka 4, Payton Henson 3 (1x3), Dawid Słupiński
Komentarze (0) Skomentuj