23 marca 2023 roku 60. rocznica śmierci Leona Berbeckiego.
 

Z dr. Bogusławem Traczem, historykiem z katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Małgorzata Lichecka.   

 - Berbecki wywodził się z rodziny patriotycznej, co bez wątpienia miało wpływ na wybór życiowej drogi, czyli ochotnicze zaciągnięcie się do wojska w 1891 roku. Jak wyglądała jego młodość i pierwsze wojskowe lata?
 
-Przyszedł na świat w 1874 r. w podlubelskim folwarku Kalinowszczyzna. Jego ojciec, Feliks Berbecki, był urzędnikiem wywodzącym się z zagrodowej szlachty. Matka, Aniela z Lutnickich, również pochodziła ze spauperyzowanej rodziny szlacheckiej. Rodzice Leona poznali się w czasie powstania styczniowego. Feliks walczył w oddziale generała Michała Heidenricha „Kruka”, a Aniela była powstańczą kurierką. Leon był ich najstarszym synem. Ponieważ po klęsce powstania styczniowego rodzina Berbeckich podupadała materialnie, młody Leon – za namową matki – w 1893 r. zgłosił się na ochotnika do wojska i rozpoczął służbę jako elew w szkole piechoty w Kijowie. Po jej ukończeniu w 1895 r. otrzymał szlify podporucznika i  przydzielono go do rosyjskiego 44. pułku piechoty, stacjonującego w Łucku. W 1898 awansował na porucznika. Dwukrotnie, bez powodzenia, zdawał egzamin do carskiej Akademii Sztabu Generalnego w Petersburgu. W 1901 r. przeszedł do rezerwy i po zaliczeniu odpowiednich egzaminów rozpoczął studia w charkowskim Instytucie Technologicznym. W czasie studiów związał się z lewicą niepodległościową. W Polskiej Partii Socjalistycznej posługiwał się pseudonimem „Franek”. To wówczas poznał swoją przyszłą żonę, Zofię z Jatelnickich, nauczycielkę języka francuskiego w Charkowie, również działaczkę PPS. Wspólnie redagowali konspiracyjną gazetkę „Do szeregu”.

 - Służył najpierw w armii Imperium Rosyjskiego, walczył m.in. w Japonii, czy nie miało to wpływu na jego późniejszą karierę w wojsku?

 - W styczniu 1903 r. zmuszony był przerwać naukę po tym, jak otrzymał nakaz mobilizacyjny do 124. pułku piechoty, stacjonującego na Dalekim Wschodzie. Dał się poznać jako bardzo dzielny żołnierz. Wielokrotnie ranny, w uznaniu zasług bojowych otrzymał rosyjski Order Świętego Włodzimierza z Mieczami. W listopadzie 1905 r. powrócił na studia w Charkowie i ponownie zaangażował się w działania  niepodległościowe. Z ramienia PPS brał udział w organizacji lokalnych oddziałów Polskiej Organizacji Wojskowej i miejscowego skautingu. Aresztowany w latach 1908-1909 przebywał na zesłaniu nad Dniestrem. Po powrocie z zesłania, w 1911 r. ukończył studia i rozpoczął pracę jako inżynier. Początkowo w Charkowie, skąd przeniósł się do Zagłębia Dąbrowskiego i tam podjął pracę w Walcowni Metali Żelaza w Sosnowcu. Wybuch wojny zastał go  właśnie w Sosnowcu, do którego latem 1914 r. wkroczyły wojska austriackie.

 - Berbecki jako szef sztabu komendy Legionów - co wiemy o tej karcie jego życia i jakie miała dla niego znaczenie w międzywojniu, w czasie wojny i już po wojnie?
 
- W sierpniu 1914 r. Berbecki wstąpił w szeregi Legionów Polskich. Początkowo służył jako dowódca kompanii i batalionu, a w 1915 r. został dowódcą 5. pułku piechoty I Brygady Legionów. Rozpoczęta w 1914 r. żołnierska droga późniejszego generała stanowi jedną z najpiękniejszych kart jego żołnierskiej służby. Podczas kampanii legionowej był trzykrotnie ranny. Szybko awansował: w 1915 r. był już majorem, rok później podpułkownikiem, a w 1917 otrzymał awans na pułkownika. Podczas tzw. kryzysu przysięgowego, latem 1917 r., opowiedział się po stronie zwolenników kontynuowania współpracy wojskowej z państwami centralnymi. Otrzymał przydział na szefa sztabu Polskiego Korpusu Posiłkowego przy armii niemieckiej, a od września 1917 r. pełnił funkcję inspektora wyszkolenia w Polskich Siłach Zbrojnych. Na początku 1918 objął komendanturę polskiej szkoły podchorążych w Ostrowie Łomżyńskim.

- Jakim był człowiekiem i dowódcą? Z licznych relacji i jego wspomnień wynika, że bezgranicznie oddanym marszałkowi Piłsudskiemu.

 -  W listopadzie 1918 r. znalazł się w szeregach odradzającego się Wojska Polskiego. Na wiosnę 1919 został dowódcą 3 Dywizji Piechoty. W latach dwudziestych studiował na akademii wojskowej we Francji. Następnie, rozkazem gen. Sikorskiego, został skierowany do Grodna, gdzie objął funkcję dowódcy Okręgu Korpusu III. W 1922 r. otrzymał awans na generała brygady, a rok później na generała dywizji. Jego „bezgraniczne oddanie” Piłsudskiemu to trochę legenda. W czasie zamachu majowego 1926 r. zajął postawę wyczekującą i pomimo deklaracji lojalności nie od razu opowiedział się po stronie Piłsudskiego. Ten dobrze zapamiętał sobie ów brak zdecydowania. Berbeckiemu powierzono stanowisko inspektora armii na odcinku śląskim, ale w czerwcu 1933 r. oddelegowano go do pełnienia funkcji przewodniczącego Zarządu Głównego Ligii Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej - z punktu widzenia kariery wojskowej stanowisko mało znaczące. Dopiero po śmierci Piłsudskiego mógł liczyć na kolejny awans. Na zakończenie kariery wojskowej, w marcu 1939 r., odebrał szlify generała broni i przeszedł w stan spoczynku. We wrześniu 1939 zgłosił się do służby czynnej, ale nie otrzymał przydziału. Brał udział w koordynowaniu działań obronnych. Po ewakuacji z Warszawy, w połowie września 1939, znalazł się nad granicą polsko-rumuńską, którą przekroczył zaraz po wkroczeniu Sowietów. W charakterystyce sporządzonej odręcznie przez Józefa Piłsudskiego w 1922 ten krytycznie opisał skłonności Berbeckiego do konfabulacji i wywyższania swoich zasług oraz uprzedzający stosunek do jednych, przy jednoczesnym faworyzowaniu innych podwładnych. Piłsudski nisko oceniał również intelektualne zdolności Berbeckiego, które ów miał nadrabiać „energią, niestrudzoną pracą, uporczywą wolą i umiejętnością rzucania samego siebie na szalę wypadków”. Był to jednak, jego zdaniem, „bardzo dobry oficer, o silnej woli, wielkiej odwadze i umiejętności wyciśnięcia z siebie i podwładnych bardzo wielkich wysiłków”. W stosunku do podwładnych bywał bezwzględny w egzekwowaniu rozkazów, więcej żądając od kadry oficerskiej niż szeregowych żołnierzy. Miał trudny charakter, ale bez wątpienia był dobrym żołnierzem.

 - Dlaczego Berbecki wrócił w 1946 roku do Polski i jakim sposobem znalazł się w Gliwicach?

 - W kampanii wrześniowej 1939 r. nie wziął udziału. Internowany na terenie Rumunii, nie znalazł się w grupie wyższych oficerów, którym udało się przedostać na zachód Europy. Przełożeni w Paryżu doszli do wniosku, że ze względu na wiek powinien pozostać w Baile Herculanum, gdzie z rozkazu gen. Sikorskiego objął stanowisko inspektora polskich obozów wojskowych dla internowanych. Na terenie Rumunii przebywał do początku 1941 r., kiedy to na mocy wcześniejszych porozumień pomiędzy rządem rumuńskim a dowództwem wojsk niemieckich pięć tysięcy żołnierzy polskich, w tym prawie 800 wyższych oficerów, przekazano stronie niemieckiej. Trafił do Oflagu VI E w Dorsten, a następnie do Oflag VI B w Dössel. Z racji posiadanego stopnia pełnił funkcję tzw. starszego obozu i stał na czele Polskiej Komendy Obozu. Po wyzwoleniu, jako komendant „Polish Military Camp Dössel”, otrzymał od dowództwa Polskich Sił Zbrojnych zadanie nadzoru nad pozostającymi w nim żołnierzami i przygotowanie do ich demilitaryzacji i zwolnienia ze służby. Pomiędzy generałem a podległym mu sztabem doszło wówczas do sporu, u podłoża którego stał stosunek do władz wojskowych podległych władzom RP w Londynie i sprawy powrotu do kraju. Berbecki stał na stanowisku jak najszybszego powrotu żołnierzy. Na krótko zamieszkał w Paryżu. Trudno było mu się odnaleźć wśród paryskiej emigracji wojskowej. Pięć lat separacji w oflagu spowodowało, że nie rozumiał politycznych sporów i osobistych animozji wśród emigracyjnych polityków i wojskowych. W kraju pozostawił ukochaną żonę Zofię z Jatelnickich i pewnie był to również jeden z głównych powodów, dla których postanowił wracać. W czerwcu 1945 r. zameldował się w ambasadzie warszawskiego Rządu Tymczasowego w Paryżu z prośbą o umożliwienie powrotu do kraju. Pół roku później był już w Polsce. Odnalazł rodzinę i będąc bez środków do życia, rozpoczął poszukiwanie pracy. Chciał podjąć ją zgodnie ze swoim wykształceniem - nie było dla niego miejsca w wojsku, zresztą i tak już od 1939 r. był w stanie spoczynku. Wraz z żoną podjął decyzję wyjazdu na Śląsk. Słyszał o działającej w Gliwicach Politechnice Śląskiej, gdzie miał nadzieję otrzymać angaż. Do Gliwic przyjechał 28 kwietnia 1946 r. i otrzymał od władz miejskich mieszkanie przy ul. Narożnej, której nazwę zmieniono później na Aleksandra Puszkina. Rozpoczął starania o przyjęcie, w charakterze wykładowcy, na Wydział Mechaniczny Politechniki Śląskiej, posady tej jednak nie otrzymał. Będąc bez środków do życia, podjął pracę nauczyciela technologii i maszynoznawstwa w szkole zawodowej i technikum mechanicznym w pobliskim Zabrzu. Od kwietnia 1946 r. pełnił funkcję kierownika Wydziału Mechanicznego Państwowej Szkoły Przemysłowej w zespole szkół przy ul. Traugutta w Zabrzu, niedługo później otrzymał awans na kierownika Liceum Mechanicznego mieszczącego się w tym samym budynku.

- Na czym polegały działania służby bezpieczeństwa wobec Berbeckiego? Podsuwano mu fałszywych przyjaciół, sąsiadów, podsłuchiwano?
 
- Tak wysoki stopniem oficer przedwojenny od początku znalazł się w orbicie zainteresowań funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Na początku 1947 r. na generała i jego rodzinę założono tzw. sprawę ewidencyjno - obserwacyjną,  nadając jej kryptonim „Sztab”. Rozpoczęto regularną obserwację domowników i gości willi z ul. Puszkina, a poprzez agentów postanowiono zebrać wszelkie materiały dotyczące zarówno obecnej działalności publicznej, życia prywatnego, jak i przeszłości Berbeckiego. Funkcjonariuszom prowadzącym tę sprawę szczególnie zależało na dotarciu do wszelkich materiałów, mogących posłużyć kompromitacji generała i ewentualnego postawienia go w stan oskarżania jako „zdrajcę narodu polskiego”. Chciano również doprowadzić do zdyskredytowania jego osoby. Choć w opinii dyrekcji szkoły i kuratorium obowiązki nauczyciela i wychowawcy spełniał bez zarzutu, jednak i tutaj opleciono go siecią agentów i donosicieli. Zwerbowani agenci skrupulatnie odnotowywali wszelkie wypowiedzi i komentarze Berbeckiego, podobnie jego działania dydaktyczno-wychowawcze. Pod koniec 1949 r., po tym, jak znaleziono u niego plany zabrzańskich zakładów pracy, został zatrzymany pod zarzutem „szpiegostwa  i działania na szkodę państwa polskiego”. Generał tłumaczył, że chciał tylko sprawdzić wiedzę i umiejętności swoich uczniów, którzy wykonywali te plany w ramach zadania domowego. Pomimo to jeszcze tego samego dnia aresztowanego przewieziono do WUBP w Katowicach. Ostatecznie zwolniono go do domu, jednak w dalszym ciągu zalecono ścisłą i szczegółową obserwację.
 
- Czy wiadomo, jak on sam do tego podchodził – był już starym człowiekiem, jednak o przedwojennej charyzmie i wychowaniu, musiało więc być Berbeckim szalenie ciężko.

 
- Funkcjonariuszom nie udało się zdobyć żadnych informacji świadczących o działaniach Berbeckiego przeciwko Polsce Ludowej. Jedynym punktem zaczepienia był fakt otrzymywania od przyjaciół mieszkających w Szkocji paczek żywnościowych. W 1956 r. nie była to już, na szczęście, „zbrodnia stanu”. W drugiej połowie lat 50. zainteresowanie bezpieki generałem Berbeckim i jego rodziną osłabło, choć nigdy nie ustało zupełnie. Generał, pomimo upływu lat, pozostawał wciąż osobą pełną hartu i niebywałej wprost aktywności umysłowej. Nawet po rozstaniu ze szkołą dorabiał, udzielając korepetycji bądź po prostu pomagając w nauce dzieciom i wnukom znajomych. W lipcu 1954 r. obchodził 80 urodziny. Wolny czas poświęcał teraz na porządkowanie domowego archiwum i pisanie pamiętników. Był w PPS i z tą partią wiązał swoją polityczną przyszłość, ale PPS została podporządkowana komunistycznej PPR . Czy jakoś to odnotował, wypowiadał się publicznie na ten temat?
Ponieważ był długoletnim i zasłużonym działaczem PPS, kiedy wrócił do Polski, postanowił kontynuować działalność polityczną. W maju 1946 r. wraz z żoną  wpisano go w poczet członków gliwickiej PPS. Aktywnie uczestniczył w pracach Miejskiego i Powiatowego Komitetu PPS w Gliwicach, gdzie m.in. wygłosił wiele przemówień na wiecach z udziałem mieszkańców miasta, brał udział w przygotowaniach tej partii do tzw. referendum ludowego w czerwcu 1946 r. i wyborów do sejmu w styczniu 1947. Współpracował również z lokalną prasą. Jednak w 1948 r. nadszedł kres krótkiej działalności małżeństwa Berbeckich w PPS. Wiosną usunięto z partii Zofię Berbecką, a pół roku później ten sam los spotkał jej męża, co uzasadniono „obcością ideologiczną” .Generał bardzo boleśnie odczuł tą decyzję.

- Doczytałam, że w 1946 roku był świadkiem w procesie pokazowym pułkownika Wacława Kostki – Biernackiego, komendanta Berezy Kartuskiej i przyjaciela Berbeckiego. Co o tym wiadomo?

- Jeśli faktycznie byli przyjaciółmi, to była to szorstka przyjaźń. Z Wacławem Kostką-Biernackim Berbecki miał już na pieńku w okresie legionowym. Kiedy po wojnie pierwszemu z nich wytoczono proces, komuniści postanowili wykorzystać kilku jego dawnych towarzyszy broni, w tym i Berbeckiego, by ci swoimi zeznaniami potwierdzili podstawę oskarżenia. Różnie można oceniać postać i przedwojenną działalność Wacława Kostka-Biernackiego, ale na pewno postawę Berbeckiego w tym procesie trudno zaliczyć do jasnych momentów jego biografii. Nie był to jedyny moment, kiedy Berbecki okazał się użytecznym dla powojennych władz. W drugiej połowie lat 50. poświęcił się pisaniu pamiętników, które ukazały się drukiem w 1959 r. nakładem wydawnictwa „Śląsk”. Trudno dziś dokładnie dociec, na ile do ich ostatecznej wymowy przyczyniła się osoba redaktora, który współpracował z Berbeckim oraz cenzora. Przedstawiony przez Berbeckiego obraz narodzin II Rzeczpospolitej pasował do wizji lansowanej w Polsce Ludowej przez reżimowych historyków i specjalistów od propagandy. Środowiska emigracyjne, byli legioniści i oficerowie, wyjątkowo krytycznie ocenili dzieło mieszkającego w Gliwicach generała broni, wydając specjalną uchwałę, w której uznali go za oszczercę, a jego kłamliwie, w ich mniemaniu, wynurzenia za niegodne oficera Rzeczpospolitej.

 - Jak dziś odbierana jest jego postać?

 - Leon Berbecki jest chyba jednym z najbardziej zapomnianych spośród oficerów II Rzeczpospolitej, noszących tytuł generała broni. Nie doczekał się biografii, a w opracowaniach poświęconych dziejom wojskowości polskiej w XX w. pojawia się sporadycznie. Wciąż czeka więc na swojego biografa. Był na pewno wybitnym wojskowym, bez wątpienia patriotą, o niebanalnym życiorysie, w którym znalazło się miejsce zarówno na blaski, jak i cienie.

 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj