Średnio w Gliwicach i powiecie dochodzi do 7 potrąceń tygodniowo. Na szczęście w większości przypadków kończy się na siniakach i potłuczeniach. Mimo szeroko zakrojonych policyjnych akcji użytkownicy dróg nadal są nieostrożni. A winni nie tylko kierowcy. Sami piesi też mają wiele na sumieniu.
                    
Sądnym dniem był 20 listopada. Kiedy wydarzyła się znana z medialnych przekazów tragedia w Mikołowie (na oznakowanym przejściu dla pieszych zginęło dwoje dzieci), w samych Gliwicach doszło do pięciu potrąceń – wszystkie wydarzyły się na pasach. Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych, choć w jednym przypadku mało brakowało. W tym dniu panowały na drodze trudne warunki, jezdnia była śliska po deszczu. Mimo to, nawet po zmroku, wielu kierowców nie zdjęło nogi z gazu.

Do tragedii o mały włos nie doszło przy ulicy Warszawskiej. Po godzinie 16.00 na pasach przechodziło rodzeństwo: 17-letnia dziewczyna i 9-letni chłopczyk. Kiedy znajdowali się na jezdni, do przejścia, nie hamując, zbliżał się volkswagen polo. 17-latka spostrzegła, że samochód nie zwalnia i wiedząc, że niechybnie dojdzie do wypadku, odepchnęła brata. Młoda gliwiczanka uratowała 9-latka, ale sama nie uniknęła potrącenia. Z obrażeniami ciała trafiła do szpitala. Na szczęście jej życiu i zdrowiu nic już nie zagraża.

Na Toszeckiej z kolei, również na pasach, 29-letnią pieszą potrącił skręcający w ulicę Bohaterów Getta Warszawskiego citroen. I w tym, i poprzednim przypadku kierowcy mieli po 70 lat. Tłumaczyli, że pieszych nie widzieli.

A już 21 listopada w Knurowie 41-latek kierujący volkswagenem potrącił na przejściu 56-letniego mężczyznę. Poszkodowany był nieprzytomny i w stanie bardzo poważnym, kiedy trafił do szpitala. Lekarze walczyli o jego życie. Niestety, na drugi dzień 56-latek zmarł.

I zdarzenia z niedzieli, 26 listopada. Piesza poruszała się droga krajową w pobliżu Paczyny. Było już ciemno, a kobieta nie miała na sobie żadnych elementów odblaskowych. Uderzył w nią volkswagen golf, za kierownicą którego siedział 19-letni mieszkaniec Piekar Śląskich. Poszkodowana doznała ciężkich obrażeń.
Z kolei w Gliwicach 59-letni kierowca forda nie zachował należytej ostrożności i potrącił znajdujących się na pasach obywateli Ukrainy, dwóch mężczyzn i kobietę, w wieku od 21 do 28 lat. Jeden z poszkodowanych znajduje się w szpitalu w stanie poważnym.

To tylko niektóre przykłady potrąceń w naszym rejonie. Dochodzi do nich bardzo często, mimo policyjnych działań „Pieszy”, akcji, podczas których mundurowi rozdają przechodniom elementy odblaskowe, mimo napomnień, mandatów, apeli i przestróg w mediach, publikacji zapisów kamer monitoringu, które zarejestrowały wypadki.  
 
Pieszy wtargnął na jezdnię, kierowca karze go potrąceniem

Przyczyn wypadków jest kilka. Leżą i po stronie kierowców, i samych pieszych. Ci pierwsi przede wszystkim jeżdżą zbyt szybko, nawet wtedy, gdy na drodze panują trudne warunki. Nie zachowują też szczególnej ostrożności przed oznakowanymi przejściami, choć mają taki obowiązek.

- To powoduje, że kierowcy nie dają sobie szansy na wyhamowanie w przypadku, gdy pieszy wtargnie na jezdnię. Potrąceniem „karzą” go za błąd – komentuje nadkom. Marek Słomski, oficer prasowy gliwickiej policji. Wylicza też błędy pieszych. Są niewidoczni, bo: albo zakładają odzież w ciemnych kolorach, albo nie noszą elementów odblaskowych, obowiązkowych w terenie niezabudowanym. Poza tym bardzo często nie znają przepisów. A te mówią m.in., że pieszy, przechodząc przez jezdnię, ma obowiązek zachować szczególną ostrożność.

- Istotą przepisów jest, aby pieszy, który nie wtargnął na przejście, mógł czuć się pewnie. Powtarzam, mowa o pieszym, który nie wtargnął na przejście. Przepisy zabraniają także wchodzenia na jezdnię bezpośrednio przed jadący pojazd (w tym również na przejściu), wychodzenia spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi – przypomina nadkomisarz.

Tu kłania się stara zasada: stoimy przed przejściem oznakowanym „zebrą”, dwoma sygnalizatorami, ze świecącym się światłem zielonym i co robimy? Uczono nas tego w już przedszkolu: patrzymy w lewo, w prawo i jeszcze raz w lewo, a gdy jest bezpiecznie, przechodzimy.

Przypominamy: pieszy, który stoi na chodniku, czekając na możliwość przekroczenia jezdni, nie ma pierwszeństwa! Nabiera go dopiero wtedy, gdy w sposób bezpieczny postawi stopę na oznakowanym przejściu!

Jak mówią policjanci, do wypadków często dochodzi także wtedy, gdy idący przejściem człowiek jest przesłonięty „słupkiem” samochodu (elementem nadwozia podtrzymującym dach). Zdarza się tak, gdy kierowca skręca w ulicę, na której znajdują się pasy. Samochód zazwyczaj wtedy zwalnia, więc tego typu wypadki rzadko bywają śmiertelne. Choć tragedie się zdarzają.

Słomski mówi o przypadku sprzed kilku lat. Kierowca koparki ruszył na zielonym świetle, wykonując lewoskręt i nie zauważył kilkuletniej dziewczynki...

Paradoksem jest, że najmniej potrąceń zdarza się poza oznakowanymi przejściami. W takich miejscach bowiem każdy pieszy, podskórnie, wie, że nie ma pierwszeństwa, więc zanim wejdzie na jezdnię, upewnia się, czy da radę bezpiecznie przejść.

Samochód – „narzędzie śmierci”

Mówiąc o „winie”, trzeba wypomnieć kierowcom i pieszym jeszcze inne błędy. Przede wszystkim: wszechobecny pośpiech i gapienie się w ekrany telefonów. Skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniem kierujących jest odczytywanie SMS-a czy rozmowa przez telefon komórkowy bez zestawu głośnomówiącego. W takich przypadkach samochód to niosące śmierć narzędzie.

- Chciałbym powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy – dodaje nadkom. Słomski. - Gdy oko i mózg muszą w ułamku sekundy reagować na miejskie światła, reklamy, reflektory nadjeżdżających aut, to w tym wszystkim „ginie” człowiek, wracający z pracy w godzinach, gdy zaczyna się szarówka. Oko przeciętnego kierującego ma bowiem kłopot z akomodacją, wyostrzeniem pola widzenia, olśnieniami, dostosowaniem źrenicy do zmiennego oświetlenia. Zdarzają się momenty, że kierowca przez małą chwilę nie widzi nic, trzeba mieć tę świadomość.

(sława)

W sali Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach spotkali  się przedstawiciele wszystkich służb oraz urzędów odpowiedzialnych za drogi z Gliwic i powiatu, aby przeprowadzić „burzę mózgów” i zastanowić się, co jeszcze zrobić, by wyeliminować potrącenia na jezdni lub przynajmniej zmniejszyć ich liczbę. Naszym zdaniem, a także zdaniem wielu pieszych i kierowców, należałoby m.in. doświetlić przejścia dla pieszych – dajemy to pod rozwagę miasta. 






wstecz

Komentarze (0) Skomentuj