Polska Kronika Filmowa była niegdyś wyświetlana przed każdym kinowym seansem. Po raz ostatni ukazała się z końcem 1994 roku. Obecnie, dzięki benedyktyńskiej pracy specjalistów z Filmoteki Narodowej, wiele jej wydań można zobaczyć w internetowym Repozytorium Cyfrowym. Są tam m.in. perełki pokazujące czym żyły Gliwice ponad 70 lat temu.

Starsi kinomani pamiętają, że 10-minutowe wydania PKF, rozpoczynające się charakterystyczną dźwiękową czołówką Władysława Szpilmana, były zawsze ciekawym magazynem przedstawiającym aktualności z Polski i świata. Krótkie, zaledwie kilkudziesięciosekundowe reportaże i felietony, powstawały w najdalszych zakątkach kraju, do których docierali operatorzy z kamerami. Ciekawe tematy, dowcipny komentarz i świetni lektorzy (m.in. Andrzej Łapicki, Wiesław Kmicik, Czesław Seniuch, Tadeusz Sznuk) układały się w atrakcyjną kronikę PRL-u. Widzowie oglądali propagandowe relacje ze zjazdów partii i pierwszomajowych pochodów, ale też, niczym w dzisiejszym Teleexpressie, podpatrywali codzienne życie Polaków.

Zapisanych na taśmach PKF obrazów ze Śląska jest wiele. Dominują materiały z Katowic, jako stolicy regionu, z symbolizującego hutnictwo Chorzowa oraz z Zabrza - miasta górniczego rekordzisty Wincentego Pstrowskiego. Na ich tle Gliwice postrzegane były jako matecznik myśli technicznej. Już w 1945 roku ukazała się relacja z wystawy dorobku przemysłu na Ziemiach Odzyskanych, jak nazywano wówczas poniemieckie tereny regionu. Na skwerze przy ul. Zwycięstwa, w miejscu dzisiejszego kiosku warzywnego przed urzędem miejskim, stanęła wówczas makieta kopalnianej wieży wyciągowej, zjawiskowo wyglądająca na tle Powszechnego Domu Towarowego „Ikar”. W innej relacji z tego roku kamery uwieczniły port rzeczny w Łabędach, do którego ze Szczecina dopływały transporty ze szwedzką rudą żelaza. Był to wówczas ważny węzeł transportowy.

Gdy ogląda się stare taśmy, najciekawsze wydają się ujęcia przedstawiające miejskie plenery. Jedne niewiele zmieniły się przez lata, inne już nie istnieją. Reportaż z jesieni 1947 roku przedstawia studenckie igry, być może pierwsze, jakie zorganizowano po wojnie. Wesoły pochód przebranych żaków maszeruje przed tzw. Czerwoną Chemią przy ul. Marcina Strzody. Studenci niosą walizki, wiadra, inne przedmioty gospodarskie i oznajmiają hasłem na transparencie: „Szukamy mieszkania”. Żartobliwą relację dopełnia scena, w której akademicy za pomocą drabiny ściągają haracz od wyglądających z okien mieszkańców. Tuż obok widać częściowo szyld restauracji: jakie to miejsce?

Bywa, że w starych, czasem wyblakłych kadrach, widzowie rozpoznają znajomych i bliskich. Takich, jak przedstawiony w 1950 roku z nazwiska konstruktor Stanisław Kuzia z Gliwickiego Biura Projektowania Urządzeń Przemysłu Hutniczego, jak racjonalizator i w 1947 roku dyrektor Państwowych Zakładów Samochodowych w Gliwicach  inż. Wieczorek, czy też amator konstruktor Tadeusz Popiel, który w 1986 roku w przydomowym garażu skonstruował jednotonowy, miniaturowy parowóz napędzany węglem, którym sam sterował ku uciesze sąsiadów i udowadniał, że w czasach powszechnych niedoborów wiele rzeczy jest możliwych do wykonania. Na którym to było podwórku?

Niektóre ujęcia PKF wręcz chwytają za serce. Np. krótka migawka z 1948 roku pokazuje udających się do Wrocławia junaków Służby Polsce, którym podczas podróży właśnie w Gliwicach wypadł przymusowy postój. Dymiący parowóz na peronie, tłumy witających, i elewacja dworcowego budynku, niby ta sama, co dziś, a przecież zapisana w zupełnie innym układzie urbanistycznym, kiedy to pod same drzwi dworca można było podjechać samochodem, a tuż obok mieściło się kilka przeciwpożarowych zbiorników wodnych.

Niektóre PRL-owskie historie budzą dziś uśmiech, jak na filmach Barei. „Ziemniaki z NRD”  – podarowane nam w 1951 roku i dostarczone koleją, oglądane są uważnie przez szkło powiększające: Gliwice mają pełne ręce roboty, przychodzi tu kilka pociągów dziennie – informował lektor. Traktorzyści z Toszka  - bo i do miejscowości powiatu zaglądali operatorzy - w 1949 roku uważnie słuchają wskazówek czeskich mechaników, którzy w ramach „Sąsiedzkiej pomocy” przyjechali, by pomóc w obsłudze ciągników Zetor. Z kolei w roku 1964 Wielowieś, która od wielu lat słynie na całe województwo katowickie i właśnie chlubi się budową nowej bazy na 26 traktorów, była bohaterką relacji z obchodów tzw. Święta Ludowego, czyli po prostu, Zielonych Świątek.

Przez ekran Polskiej Kroniki Filmowej przewinęły się różne obrazy: urządzenia techniczne, wnętrza zakładów pracy, twarze mechaników i odlewników. Pomimo dominacji zagadnień przemysłowych, były i tematy „cywilne”: zawarty w 1973 roku konny ślub Teresy Godyń i Lechosława Sławikowskiego, studenta z Akademickiego Klubu Jeździeckiego przy Politechnice Śląskiej, czy samorządowe sukcesy mieszkańców Wilczego Gardła odnotowane w roku 1985. Istnieją też materiały, które na ekran nigdy nie trafiły: czasem zatrzymała je cenzura, a czasem sama redakcja, dbająca o to, by nie powielać podobnych do siebie wątków.

Przez ostatnie dwie dekady arcyciekawe zasoby Polskiej Kroniki Filmowej były dostępne tylko nielicznym. Obecnie, część z nich każdy może oglądać na domowym komputerze. Dorobek PKF jest ogromny, obejmuje 4 tysiące wydań i wiele setek materiałów nigdy niewyemitowanych. Celuloidowe taśmy wymagają odpowiedniego zabezpieczenia i konserwacji. Dzięki staraniom zespołu Repozytorium Cyfrowego Filmoteki Narodowej, opracowanych materiałów systematycznie przybywa, gdyż są one digitalizowane. Wszystkie można dowolnie przeglądać, dzięki rozbudowanej wyszukiwarce. Korzystanie z zasobu jest bezpłatne, wystarczy odwiedzić stronę: repozytorium.fn.org.pl

Marek Cieśliński 

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj