Pierwszej porażki na własnym parkiecie w tym sezonie doznały siatkarki AZS Politechniki Śląskiej – musiały uznać wyższość Częstochowianki Częstochowa.
Drużyna z Częstochowy to tegoroczny beniaminek I ligi kobiet, który przed meczem w Gliwicach plasował się, ze stratą jednego punktu, o dwa miejsca niżej niż zawodniczki miejscowe. Mimo to faworytem pojedynku były właśnie one – w tym sezonie jeszcze u siebie nie przegrały.
Pierwsze dwa punkty w pierwszym secie zdobyły częstochowianki, ale po ataku Patrycji Chrzan był remis. Po chwili zaatakowała Skiba i zrobiło się 3: 2 dla Akademiczek. Potem gliwiczanki wyszły na prowadzenie 6: 4, ale kolejne trzy punkty z rzędu zdobyły przyjezdne. Serię przerwała Skiba, tylko na chwilę.
Gospodynie miały problem, by dobrze ustawić blok, gdyż piłki odbite z rąk Akademiczek najczęściej lądowały na aucie. Prowadzenie obejmowała raz jedna, raz druga strona, jednak żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie nawet dwupunktowej przewagi. W końcu udało się to częstochowiankom, grającym bardziej urozmaiconą siatkówkę.
Po kolejnej stracie Wojciech Czapla poprosił o czas. Ta chwila oddechu pozwoliła na tyle uporządkować grę, by nasze zawodniczki odrobiły trzy oczka i przy stanie 18: 19 to trener gości był zmuszony przerwać grę (przyniosło to skutek w postaci 20 punktu dla drużyny z Częstochowy).
Gliwiczanki odpowiedziały skutecznym blokiem, ale potem, w zasadzie za darmo, oddawały punkty i przy wyniku 23: 21 na korzyść gości trener Czapla wykorzystał drugą przerwę. Nic to jednak nie pomogło. Jego podopieczne przegrały tę część meczu do 21.
Drugiego seta gospodynie zaczęły źle, szybko tracąc pięć punktów i zdobywając tylko jeden. Gdy na zagrywce stanęła Karpińska, udało się doprowadzić do wyniku 4: 6. Przyjezdne nie pozwoliły jednak na więcej. Trener AZS-u próbował zmienić obraz gry, wpuszczając najpierw Ciesielczyk, potem Woźniczkę. Dało to powiew świeżości – za chwilę na tablicy pojawił się wynik 10: 11.
Gdy po atomowym zagraniu z zagrywki Ciesielczyk doszło do remisu, grę przerwał trener Stelmach. Potem błąd podwójnej dał 13. punkt Akademiczkom, częstochowianki szybko odpowiedziały atakiem z drugiej linii, Ciesielczyk dała się złapać przy ataku i znów drużyna spod Jasnej Góry objęła prowadzenie.
Przy wyniku 14: 17 o czas poprosił szkoleniowiec AZS-u. Pomogło tylko na chwilę. Po trzech nieudanych z rzędu zagrywkach plac gry opuściła Karpińska, za nią weszła Michalak. Kolejne punkty zdobywały przyjezdne. Przy stanie 17: 23 grę przerwał Czapla – po jej wznowieniu udało się odrobić część strat. Przy wyniku 20: 23 Stelmach przywołał swoje podopieczne do linii bocznej. Po przestrzelonej zagrywce drużyna z Częstochowy zdobyła 25. punkt.
Początek trzeciej odsłony także należał do gości. Częstochowianki wypracowały trzypunktową przewagę, którą dość długo utrzymywały. Wreszcie Trojan przytomnie zatrzymała piłkę i było 10: 10, za chwilę Skiba sprytnie obiła blok rywalek i po raz pierwszy od dłuższego czasu gliwiczanki prowadziły. Dalej trzy razy skutecznie zaatakowała Skiba, a w jej ślady poszła Ciesielczyk.
Trener Stelmach nie czekał na kolejne udane akcje gospodyń, prosząc o przerwę. Grano punkt za punkt, obu stronom przydarzały się proste błędy. Wtedy odpowiedzialność za wynik wzięła Michalak, najczęściej kończąca akcje AZS-u, ale 23. punkt zdobyły rywalki i Czapla zareagował, przerywając grę. Przełożyło się to na skuteczny atak Skiby i wtedy… grę przerwał trener gości.
W końcówce trener Akademiczek próbował jeszcze ratować sytuację, wpuszczając na boisko Januszkiewicz, jednak piłkę meczową miały częstochowianki i po bloku zdobyły 25. punkt. To przełożyło się na zasłużoną wygraną w całym meczu.
Komentarze (0) Skomentuj