O facebookowych grupach, takich jak Gracikowo czy Uwaga, śmieciarka jedzie, pisaliśmy już, chwaląc za pomysł na danie drugiego życia niepotrzebnym nam przedmiotom. Coraz częściej jednak obserwuję ogłoszenia zachęcające do zabierania przedmiotów (w tym mebli) wprost ze śmietnika. Postawione przy kontenerach sofy, szafy, fotele i stoliki, wzbudzają powszechne zainteresowanie członków zwłaszcza drugiej z grup. Nie zawsze jednak zdają sobie oni sprawę z tego, co wraz z atrakcyjnym meblem mogą przywlec do domu.

Nie rezerwuję, tylko przechodziłem

Takim wpisem bardzo często opatrywane są zdjęcia mebli leżących przy gliwickich śmietnikach. A znaleźć tam można naprawdę atrakcyjne różności. Zdarzają się skórzane sofy, ładne (czasem designerskie) krzesła i fotele, szafy, stoliki, lampy czy komody. Prawdopodobnie czekają na wywóz gabarytów, niewykluczone jednak, że zostały tam postawione właśnie po to, by ktoś zabrał je do domu i dał im drugie życie. W tym miejscu jednak zapala mi się czerwona lampka.

Gdy dzielę się moimi spostrzeżeniami w redakcji, w głosie słyszę powątpiewanie. Jeszcze do niedawna wzięcie czegokolwiek ze śmietnika, kojarzyło się z osobami, pejoratywnie określanymi mianem „hasiokarzy” lub „nurków”. Tak było w moim dzieciństwie, ale czasy się zmieniły i idea „zero waste” jest mocno na tzw. „propsie”. Ktoś zmienia wystrój wnętrza i zamiast wyrzucać meble, przekazuje je kolejnej rodzinie, która robi z nich pożytek. Co więcej, dla tej kolejnej rodziny to meble nowe, a zatem bardzo atrakcyjne. Wydaje się, że wszyscy na tym wygrywają. Co więcej, osoba zabierająca meble do domu nie jest już dziś postrzegana negatywnie – to zgodnie z duchem czasu człowiek działający w zgodzie ze środowiskiem i zapobiegający jego zanieczyszczaniu. Zdarza się też, że jest to osoba bądź rodzina w kryzysie, a zatem taki nabytek jest dobry dla jej budżetu. Mimo pełnego zrozumienia dla tych powodów, postanowiłam sprawdzić, czy takie działanie nie przyniesie aby więcej problemów niż korzyści.

Dodatkowi lokatorzy

Z moimi pytaniami i wątpliwościami zwróciłam się do Gliwickiego Zakład Dezynfekcji, Dezynsekcji i Deratyzacji. Uzyskane odpowiedzi potwierdziły moje obawy, a do tego, zjeżyły mi włos na głowie.
- Na śmietnikach żerują myszy, szczury i inne zwierzęta, które szukając spokoju, zacisznego miejsca, z pewnością zainteresują się pozostawionym meblem. Nawet jeże, które mają bardzo dużo pcheł, mogą stać się problemem. Takie „żyjątka” wraz z meblem możemy przynieść ze sobą do domu – wyjaśnia Krzysztof Kuszka z Gliwickiego Zakładu DDD.

To nie koniec zagrożeń. W meblach znajdować się mogą pluskwy, karaluchy, prusaki, wszy i pchły. Wszystkie je dość trudno „wyprowadzić” z domu, zwłaszcza, gdy zadomowią się w nim na dobre. Ich ugryzienia mogą być bolesne. Mogą także prowadzić do wielu chorób.

Meble z tzw. płyty pilśniowej, również nie są bezpieczne. Jak wyjaśnia Krzysztof Kuszka, tego rodzaju płyta jest materiałem higroskopijnym, a zatem chłonącym wilgoć. Meble z płyty pilśniowej niewiadomego stanu wprowadzone do domu mogą powodować wykwitanie na ścianach grzybów i pleśni, które nie tylko wpływają negatywnie na estetykę wnętrza, ale także mogą nieść ze sobą zagrożenia dla zdrowia. Poza plastikiem i szkłem, nie ma chyba materiałów, które można bezpiecznie zabrać z niepewnego źródła do naszego domu. Decyzję w tym względzie pozostawiamy jednak Czytelnikom.

Jak one gryzą i jak ich się pozbyć?

Pojawienie się swędzących bąbli lub czerwonych plam na skórze, może być sygnałem, że w naszym domu znajdują się nieproszeni goście. Jacy dokładnie? Można spróbować to zweryfikować we własnym zakresie.

- Ugryzienia pchły rozpoznamy po tym, że są wielkości łepka od szpilki i znajdują się w odległości 6-7 mm od siebie. Pluskwa gryzie mniej więcej 3-4 razy w linii prostej. Po rodzaju ukąszeń najłatwiej rozpoznać, z jakimi szkodnikami mamy do czynienia – wyjaśnia Krzysztof Kuszka.

Na rynku dostępnych jest szereg preparatów przeznaczonych do usuwania niechcianych mieszkańców mebli i od takich też można zacząć. Oczywiście można także poprosić o konsultację firmę dezynsekcyjną. Taka firma najlepiej też poradzi sobie z usunięciem problemu. Do prac wykorzystuje najczęściej między innymi środki fizyczne (promieniowanie UV, para wodna), mechaniczne (trzepanie, wyłapywanie, oczyszczanie) i chemiczne (środki owadobójcze posiadające atesty PZH i MZiOS, w tym m.in. zabieg fumigacji).

Ryzykowne jest wzięcie używanych mebli z czyjegoś domu. Decyzja o zabraniu ich z zewnątrz, a tym bardziej ze śmietnika, to już stąpanie po cienkiej linie. Czasem naprawdę lepiej zrezygnować z okazji. Jak w medycynie – lepiej zapobiegać niż leczyć.

Adriana Urgacz-Kuźniak

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj