77-letni gliwiczanin spełnia swoje marzenia. Trzy lata temu, w Wigilię, Stanisław Lekan z Łabęd przed swoim domem rozpoczął budowę houseboata. 

Projekt wyrysował długopisem na kartce, potem stworzył konstrukcję i system rozwiązań, które pozwolą mu przewieźć domek na wybraną wodę. A plany podróży ma pan Staszek wielkie. Pętla Wielkopolska, Odra, Pętla Żuławska, Mazury – to tylko niektóre z destynacji. W trasę swoim dziełem wyruszy już w 2025 roku.

Od rysunku do realizacji

Był 2021 rok, klub żeglarski BOSMAN nad jeziorem Pławniowice. To wtedy pan Staszek zapowiedział, że zbuduje domek do pływania na wodzie. Z początku projekt zakładał znacznie prostszą konstrukcję, ale – jak mówi łabędzianin – w miarę jedzenia apetyt rósł. Dziś przed jego domem stoi houseboat o długości 8,5 metra i szerokości 3,5 metra. Sam domek ma 5,5 metra na 2,5. Można przejść wokół niego, ale ta część burt wraz z relingami jest łatwa w demontażu tak, żeby konstrukcja mogła w bezpieczny i zgodny z prawem sposób zostać przewieziona przyczepą na wybrany akwen.
- Tak mnie jakoś naszło – śmieje się Stanisławem Lekan, nie bez dumy oprowadzając mnie po swoim houseboatcie. - Z zawodu jestem ślusarz i spawacz, więc wszystko sam robię. I tę konstrukcję i balustrady, nawet zlewozmywak – wylicza właściciel wodnego domku.

Przemyślany układ

Z panem Stanisławem rozmawiam w części dziennej houseboata. Nie jest jeszcze umeblowana, ale wnętrza właściwie czekają już tylko na łóżko, toaletę z prysznicem i kanapę. Gospodarz objaśnia mi patent na szybką zmianę pomieszczenia z ubikacją na przestrzenną kabinę, w której wygodnie można wziąć kąpiel. Pokazuje inwerter – prąd pochodził będzie z paneli fotowoltaicznych – i koło sterowe.
- Tu będzie telewizor – pokazuje ręką – żeby było całkiem luksusowo. Mam już też silnik, porządny, 50 koni mechanicznych – dodaje. Gdy pytam o to, co w budowie houseboata było najtrudniejsze, odpowiada ze śmiechem: - Dla mnie nic z tego nie było trudne, tylko roboty dużo. Mam obraz jakiś w głowie i dążę do jego realizacji. Problem może być tylko z rejestracją i ubezpieczeniem – wyjaśnia z lekkim wahaniem.

Czy to dzieło życia?

Stanisław Lekan ma dziś 77 lat. Widząc radość, jaką ma z budowy houseboata, pytam, czy to dzieło jego życia.
- Nie nazwałbym tak tego. No, może małe… Wybudowałem dom, stworzyłem dobrze prosperującą działalność gospodarczą a przede wszystkim odbudowałem stary jacht, a właściwie – przywróciłem go do życia. W biurze mam medale i puchary za jego odbudowę. Kupiłem go za grosze i remontowałem przez 2,5 roku. To piękny jacht i pięknie porusza się na wodzie – mówi Lekan.
Patrząc na te wszystkie dzieła gliwiczanina, zastanawiam się, jak czuje się człowiek, który tak wiele stworzył własnymi rękami.
- Czuję satysfakcję z budowy. Bardzo mi miło, jak ktoś mi powie „kurczę, aleś to fajnie zrobił”. Bo każdy człowiek do czegoś dąży i mierzy się z wątpliwościami „uda się, nie uda…”. Ale mnie przeważnie się udaje. Tylko wie pani, dużo pracy to kosztuje, naprawdę dużo – podsumowuje właściciel houseboata.

Adriana Urgacz-Kuźniak
 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj