Ta historia zaczęła się w 2021 roku od projektu Aktywnie dla Gliwic. Spośród dzielnic naszego miasta zostały wybrane te, które najczęściej korzystają z pomocy OPS – Szobiszowice, Zatorze i Sośnica i do nich wysłani zostali animatorzy. Do Sośnicy trafiła Barbara Pieniążkowska Woldeyes (pracownica OPS). Może to jej umiejętności lidera, może wspaniała lokalna społeczność a może wszystko naraz zazębiło się w działalność, która do dziś jednoczy mieszkańców i sprawia, że wolą spotykać się razem niż siedzieć w domu. Na swoim koncie mają zarówno imponujące inicjatywy, jak budowa wybiegu dla psów w Schronisku, jak i po prostu kreatywnie wspólnie spędzony czas.
Rano ugotować obiad i… do saloniku
Mam adres, więc w drogę. Sośnica, osiedle, pawilon i wejście z boku. Prowadzi do niego chodnik, sąsiadujący z pachnącą łąką kwietną. Znajdują się na niej kolorowe wiatraki i piękna drewniana budka, w której znajdują się książki. Można je wziąć, można zostawić swoje. To dzieło męża Grażynki, jednej z pań, aktywnie biorących udział w życiu Saloniku Kulturalnego.
Gdy wchodzę do jego wnętrza, zamieram z zachwytu. Znajduje się tu tyle niesamowitych szczegółów, że nie sposób opisać je w tekście. Bez wątpienia najbardziej przyciąga wzrok stary motor, jak mi się wydaje na pierwszy rzut oka, pociągnięty szarą farbą. Dowiaduję się później, że… jest z kartonu. Nie wierzę. Na dowód Zdzisław, jego twórca, podnosi go w górę jedną ręką.
- My szybko rano gotujemy obiad dla rodziny, żeby móc tu przyjść – śmieją się panie, które chwilę wcześniej przywitały mnie przy stoliku z kawą podaną w pięknych filiżankach. Gdy rozmawiamy, pojawia się coraz więcej osób – kobiet w szczególności, ale i mężczyzn. W planach mają wspólny spacer po Sośnicy. Plany jednak się zmienią, bo spadnie deszcz. Ale i na to są przygotowani.
Pomysłów na aktywność jest dużo
Wybieg, o którym wspominałam, w tym roku został odnowiony, również przez społeczność Sośnicy, skupioną wokół grupy Fedrujemy Swój Sukces. Sośniczanie posadzili także wspomnianą łąkę kwietną.
- Jesteśmy z niej bardzo dumni, bo to pierwszy raz – opowiadają przy kawie. – Wszyscy mówili nam, że nie zakwitnie w tym roku, a tu proszę! Co więcej, tak się spodobała okolicznym mieszkańcom, że donoszą kwiaty i sami sadzą. Wielu mieszkańców przychodzi i podziwia.
Grupa organizuje też m.in. jarmarki bożonarodzeniowe, na których udostępniają swoje prace. Dzięki środkom uzyskanym z ich sprzedaży, sośniczanie mogą kupić kolejne materiały plastyczne, które pozwolą im rozwijać się twórczo. I integrować. Bo zakres prac plastycznych wykonanych w ramach Saloniku, jest nieograniczony. Co więcej, bardzo często wynika z zainteresowań samych uczestników, a także z ich miejsca pochodzenia. Jak wiadomo bowiem, Sośnicę zamieszkują osoby pochodzące z różnych stron Polski, które przyjechały do naszego miasta pracować w kopalniach. Wśród prac znajdują się zatem i piękne koronki, i ikony wykonane metodą decupage, gwiazda i Tur, które spotkać można w niektórych regionach w czasie Bożego Narodzenia, obrazy malowane pod okiem bardzo uzdolnionego Zdzisława, ale i piękna biżuteria.
- Tę różnorodność widać szczególnie wtedy, gdy wspólnie coś pieczemy albo gotujemy – śmieje się Barbara Pieniążkowska Woldeyes. – Nie wyobraża sobie Pani nawet, na ile sposobów można przygotować pączki czy faworki – dodaje z uśmiechem.
Poruszeni - Aktywni z Sośnicy
Ci, którzy lubią aktywność sportową, a zwłaszcza nordic walking, spotykają się w ramach grupy Poruszeni. Chodzą wokół Szachty, ale nierzadko biorą także udział w większych, zorganizowanych wydarzeniach, jak Prowokacja Gliwicka czy Bieg Goara. Co ciekawe, Zdzisław nauczył ich także „wymachiwania kijami” (japońskiej sztuki walki), regularnie ćwiczą także zumbę. Młodsi uczestnicy (tak, są i tacy), trenują z Michałem Rywalem i Marcinem Kiełpińskim.
Najwięcej energii sośniczanie wkładają jednak w imprezy taneczne, które za każdym razem mają inną tematykę. Każde takie wydarzenie ma swój własny plakat (przygotowany, a jakże, przez Zdzisława) oraz elementy wystroju. Są rewolwery rodem z Dzikiego Zachodu, kartonowy szablon dla pary młodej, w którym można było wykonać sobie zdjęcie, naturalnej wielkości latarnie i wiele, wiele innych.
- Wieczory sąsiedzkie odbywają się średnio raz w miesiącu – wyjaśnia Barbara Pieniążkowska Woldeyes. – Ostatnio tematem było wesele. Mieliśmy aż dwie panny młode, zupełnie nie do poznania – dodaje animatorka.
Obawa o miejsce
Na początku istnienia grupy, sośniczanie mieli dwa stoły i akcesoria plastyczne, a po wszystkim składali i często zabierali to ze sobą do domów. To znacznie skracało czas, jaki mogli poświęcić na twórcze działania. Wtedy, dzięki współpracy z Radą Dzielnicy oraz spółdzielnią Domator, udało im się pozyskać lokal po dawnej bibliotece.
- Początkowo, przez pierwsze lata lokal opłacany był z naszego projektu Aktywnie dla Gliwic – mówi Barbara. – Teraz, gdy naszym staraniem powstało takie cudowne miejsce, żal by je było stracić. Udało nam się wraz z Marcinem Kiełpińskim pozyskać fundusze z Gliwickiej Inicjatywy Lokalnej. Natomiast nie ukrywam, że nie wiemy co dalej. Miejsce jest fantastyczne, ludzie tutaj się bardzo dobrze czują i w Sośnicy nie ma takiego drugiego. To miejsce jest nam bardzo potrzebne. Największym naszym lękiem jest to, że od stycznia tego miejsca mogłoby nie być – mówi już ciszej, nie ukrywając obawy o to, skąd wziąć środki na jego wynajem.
Mój apel
Byłam, widziałam i szczerze podziwiam. Każda dzielnica powinna mieć takie miejsce. Oprócz spotkań seniorów, spektakl teatralny przygotowywała tu także młodzież Czasem wpadną przedszkolaki – dla wszystkich jest to miejsce otwarte i gościnne.
Kochani włodarze, zapewnijcie temu miejscu przyszłość. Bo powstało z potrzeby. I trwa z potrzeby. Takiej, którą warto zaspokoić.
Adriana Urgacz-Kuźniak
Komentarze (0) Skomentuj