Miastu kłopot spowodowany brakiem koronera jest ponoć znany. Chciało nawet kwestię uregulować, ale… nie dało się. Choć gdzie indziej problem już dawno rozwiązano.
Koroner to lekarz dyżurny, który przyjeżdża na prośbę policji do zmarłego, ujawnionego na przykład na ulicy, i stwierdza zgon. Takiego, już w roku 2014, powołano w Rybniku i powiecie rybnickim. Dało się, mimo braku ministerialnych rozporządzeń, na które wciąż czeka się w Gliwicach.
Powołano więc w Rybniku kilkunastu lekarzy i podpisano z nimi umowy. Na ich podstawie medycy stwierdzają zgony, są dostępni dniem i nocą, za co otrzymują zapłatę.
Z kolei w Gliwicach i powiecie policjanci nawet kilka godzin czuwają przy denacie, bo nie zawsze znajduje się lekarz, który akurat może przyjechać. A dopóki lekarz nie pojawi się i oficjalnie nie stwierdzi zgonu, ciała nie można oddać zakładowi pogrzebowemu. Taki przyjazd nie jest bowiem obowiązkiem, a dobrą wolą, i tak będzie dopóty, dopóki nie znajdą się rozwiązania na szczeblu urzędniczym.
Ponieważ podobne zgony nie zdarzają się bardzo często, pojawiły się pomysły, podpowiedzi, by miasto i powiat dogadali się na przykład z sąsiednim Zabrzem i stworzyli stanowisko koronera wspólnie. To jednak w grę nie wchodzi. Gliwice nie potrafią w tej kwestii dogadać się nawet z własnym powiatem.
Ale w starostwie powiatowym przynajmniej coś się ruszyło. Mimo że nadal brak podstawy prawnej, na mocy której umowa z lekarzem czy przychodnią mogłaby zostać sporządzona, rok temu rada powiatu podjęła uchwałę, w której sformułowała stanowisko dotyczące przeprowadzenia zmian w ustawie o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 r.
Stanowisko przesłano do prezesa rady ministrów oraz ministra zdrowia. W odpowiedzi ministerstwo poinformowało, że w 2015 powołano międzyresortowy zespół do spraw opracowania projektu ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych.
W sytuacji przedłużającego się procesu uregulowania tych kwestii na szczeblu krajowym starostwo postanowiło zadziałać na własną rękę. Wystosowało zapytanie ofertowe dotyczące wystawiania kart zgonu oraz ustalenia jego przyczyn i skierowało je do szpitali w Knurowie oraz Pyskowicach. Placówki nie złożyły jednak ofert z powodu „braku możliwości zapewnienia całodobowego dyżuru lekarskiego do obsługi takiego zamówienia”.
Próbowano też podobno pozyskać wykonawcę poprzez ogłoszenia skierowane do innych lecznic oraz lekarzy, lecz nikt nie odpowiedział. Nam jednak lekarze z Gliwic, zainteresowani świadczeniem usługi koronera, powiedzieli, że informacja o ofertach do nich nie dotarła. Podpowiadamy: chętni mogą dzwonić do starostwa. Do tej pory nie zgłosił się nikt.
Problem w tym, że koroner, gdyby się już znalazł, działałby wyłącznie na terenie powiatu. Czy nie można w tej kwestii współpracować z miastem? Starostwo dotąd nie widziało takiej potrzeby. Ale gdyby nawet ją widziało, nic to nie da. Do tańca, jak mówią, trzeba dwojga, a miasto nie zatańczy na pewno.
Rzecznik prezydenta Gliwic, Marek Jarzębowski, zapewnia, że problem powołania koronera jest, oczywiście, znany, a prezydent Frankiewicz apelował nawet o pilne uregulowanie tej sprawy. I na tym zakończył.
Co ciekawe, Jarzębowski dodaje, że niektóre samorządy (jak wspomniany wcześniej Rybnik – red.) próbują różnymi sposobami „obejść problem”. - Ponieważ jednak nie ma żadnych podstaw prawnych do takowych działań, narażają się na sankcje. Funkcjonuje na przykład stanowisko Regionalnej Izby Obrachunkowej w Katowicach, że tego typu działania są nielegalne. Nie jest to więc rozwiązanie problemu, bo ono leży w rękach rządu – kończy temat rzecznik.
Czyli, zdaniem urzędników z Gliwic, taki Rybnik na przykład działa nielegalnie (konsekwencji żadnych nie poniósł), nielegalnie też zamierza działać gliwickie starostwo powiatowe.
My powiemy inaczej: dla chcącego nic trudnego. Starostwo, chcąc powołać koronera, skorzystało na przykład z możliwości, jakie daje działanie Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gliwicach.
Wychodzi więc na to, że każdy szuka takich „możliwości” i „stanowisk”, które będą pasować do jego koncepcji...
(sława)
Komentarze (0) Skomentuj