W Leboszowicach przy głównej drodze stoi słodka chatka. Słodyczy nadaje jej kolorystyka - połączenie bieli z różem, ale prawdziwy „cud miód” znajduje się w weekendy w jej wnętrzu.
Wtedy wypełniają ją smakowite ciasta, ptysie i ciasteczka. Budka nie jest zamknięta na klucz – w każdej chwili można pociągnąć za jej drzwiczki i dostać się do wnętrza, wybierając dla siebie to, na co mamy smak. Oczywiście, należy zapłacić. Nikt jednak nie stoi tu na straży ludzkiej uczciwości.
Biznes oparty na zaufaniu
Chatka jest własnością młodej cukierniczki, 28-letniej Zofii Kowol, która piecze ciasta pod własnym szyldem:„Ciasteczkowe życie”. Nietypowy samoobsługowy kiosk działa w piątki, soboty i – od niedawna – także w niedziele. Klienci sami wybierają porcje ciasta, pakują je do przygotowanych torebek i płacą, wrzucając pieniądze do zamkniętej skrzynki lub korzystając z płatności BLIK.
– Chatkę postawiliśmy 31 października ubiegłego roku, na próbę. Byliśmy z mężem zaciekawieni tym, czy taka formuła się przyjmie i zadziała. Od tego czasu co weekend umieszczam w niej ciasta – opowiada nam Zofia. – Trochę ogłaszałam się w internecie, częściowo informacja rozeszła się też pocztą pantoflową. Mieszkańcy polecają sobie to miejsce nawzajem – mówi.
W chatce umieszczone zostały jednorazowe rękawiczki, szpatułki do nakładania ciasta oraz torby do pakowania. Każda porcja jest oznaczona ceną. Płatność kartą nie jest możliwa – trzeba mieć odliczoną gotówkę lub telefon z aplikacją bankową. Miejsce jest monitorowane, ale Zofia przyznaje, że zaufanie gra tu główną rolę.
– Czasem coś się nie zgadza – kilka złotych w tę czy tamtą stronę. Ale przy takiej formule trzeba się z tym liczyć – przyznaje.
Ciasta nauczyła ją piec babcia
Wszystkie ciasta piecze sama, bez wsparcia z zewnątrz. Z zawodu nie jest cukiernikiem – nauczyła się piec w domu, podpatrując babcię. – Nie myślałam wtedy, że będzie to moja praca zarobkowa. Z początku piekłam dla męża, dla rodziny. Potem pojawiły się zamówienia od znajomych. I tak to się zaczęło – wspomina. Ciasta piecze nie tylko do budki – przede wszystkim realizuje zamówienia, a że wyrobiła już sobie markę, jest ich obecne całkiem sporo.
Jej mąż, Paweł śmieje się, że szczególnie do gustu przypadły mu ciasta czekoladowe. – Mocno czekoladowe, takie lubię najbardziej – dodaje z uśmiechem.
Oferta zmienia się z tygodnia na tydzień. Zawsze znajdzie się sernik, ptysie z kruszonką, ale nie brakuje też nowości: sernik baskijski z polewą pistacjową, sernik Oreo z owocami, bananowe wypieki. – Ja nie mam chyba swojego ulubionego ciasta. Może wuzetkę, jeśli już muszę wybierać – zastanawia się Zofia.
Blisko domu, blisko ludzi
Formalnie „Ciasteczkowe życie” jako domowa pracownia wystartowało w lipcu ubiegłego roku. Jednak na Instagramie Zofia opowiada o swojej słodkiej pasji już od ponad czterech lat.
– Lubię to, co robię. Widzę w tym swoją drogę na przyszłość – wyznaje.
Choć chatka cieszy się popularnością, Zofia nie planuje ekspansji na inne miejscowości. – Myślę, że na razie działać będzie tylko tutaj, w Leboszowicach, gdzie sama mieszkam – mówi.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby pysznych ciast Zofii skosztować nawet, jeśli nie jest się mieszkańcem Leboszowic. To piękna okolica – z leśnymi ścieżkami prowadzącymi w stronę Smolnicy i Gliwic. Rozpoczął się sezon rowerowy. Podczas wycieczek po powiecie warto zatrzymać się przy tym jakże pomysłowym sposobie wyjścia do klienta i spróbować wypieków z „Ciasteczkowego życia”.
My polecamy ptysie. Lepszych nie jedliśmy nigdzie.
Adriana Urgacz-Kuźniak
Komentarze (2) Skomentuj
W wielu miejscach w Europie spotykam taką samoobsługę (truskawki i kwiaty na polach, owoce i przetwory na straganach ustawionych obok domów). Zawsze było mi przykro, myślałam, że u nas to nie przejdzie, rozkradną, zdemolują... A jednak. Pani Zosia przywraca wiarę w ludzi, naszych ludzi!
Będąc w Danii stały takie budki z warzywami. Pomyślałam -u nas takie coś by nie przeszło. Dobrze że się myliłam