W ubiegłym tygodniu zainaugurowaliśmy działalność studia Nowin Gliwickich. To dla nas bardzo ważna i ekscytująca chwila. Pierwszym gościem była prezydent Katarzyna Kuczyńska-Budka, z którą o minionym roku prezydentury i najważniejszych zadaniach, tych zrealizowanych i tych zapoczątkowanych rozmawiała Adriana Urgacz-Kuźniak.

 

 

(fragment wywiadu)

Niedawno minął rok od objęcia przez Panią funkcji prezydenta Gliwic. Czy żałuje Pani podjęcia się tego wyzwania?

Katarzyna Kuczyńska-Budka: Mam za sobą 25 lat pracy w administracji i kierowania zespołami, więc wiedziałam, jak wygląda ta praca – to nie było dla mnie zaskoczenie. Jako radna znałam problemy miasta i miałam świadomość, że Gliwice to duży organizm: nie tylko urząd i jednostki, ale też wiele spółek. W porównaniu z innymi samorządami, to naprawdę złożona struktura.

Nie, nie żałuję. Raczej nic mnie nie zaskoczyło – poza kilkoma sprawami i sposobem, w jaki były wcześniej rozwiązywane. To rzeczywiście bywało zaskakujące. Natomiast całościowo – nie. Jestem bardzo zadowolona ze współpracy z urzędnikami. Zespół jest naprawdę dobrze przygotowany, wprowadziłam bardzo niewiele zmian.

A jak układa się Pani współpraca z Radą Miasta? Teraz jest Pani po drugiej stronie, a wiadomo, że podczas sesji temperatura bywa bardzo wysoka…

KKB: Ta współpraca nie jest łatwa. Mieliśmy specyficzny czas – okres kampanii, kiedy polityczne napięcia są wyraźniejsze. Osoby, które chcą zaistnieć politycznie, próbują to robić na różne sposoby, również w Radzie Miasta. To było mocno widoczne i z pewnością nie ułatwiało pracy.

Dodatkowo widać wyraźny nacisk na emocje, a nie na merytorykę. Mam nadzieję, że po zakończonych wyborach prezydenckich ta skala emocji zacznie opadać, a dyskusje skoncentrują się bardziej na konkretach. Tego merytorycznego podejścia często mi brakuje.

Mimo wszystko nie narzekam. W Radzie jest wiele osób, które są bardzo zaangażowane, interesują się sprawami miasta i dążą do merytorycznej współpracy. Zawsze wychodzę z założenia, że szklanka jest do połowy pełna – więc szukam pozytywów i współpracuję tam, gdzie to jest możliwe.

Rozpoczął się czerwiec, miesiąc, w którym ma zostać oceniony wniosek dotyczący budowy szpitala, złożony w systemie IOWISZ. Jakie są dalsze kroki?

KKB: Analizę wniosku IOWISZ przeprowadza Ministerstwo Zdrowia, Narodowy Fundusz Zdrowia, a także eksperci, między innymi z Ministerstwa Finansów. Jeśli ta ocena będzie pozytywna, formalnie będzie można wystąpić o finansowanie inwestycji.

W tym przypadku inwestorem będzie Śląski Uniwersytet Medyczny, i to właśnie on złoży formalny wniosek o przyznanie środków na budowę szpitala.

Ale Miasto trzyma rękę na pulsie? Czy można przewidzieć, kiedy zapadnie decyzja o przyznaniu finansowania?

KKB: Zakładamy, że w czerwcu poznamy decyzję z systemu JOWISZ. Jeśli będzie ona pozytywna, Uniwersytet niezwłocznie złoży oficjalny wniosek. Ile czasu zajmie jego rozpatrzenie przez Ministerstwo – trudno przewidzieć, bo takie decyzje trafiają już na agendę prac kancelarii premiera. Będziemy jednak dalej przekonywać, jak ważna jest ta inwestycja.

To projekt istotny nie tylko dla mieszkańców Gliwic, ale przede wszystkim dla Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. W Gliwicach mają znaleźć się kliniki i oddziały, dziś rozproszone po różnych miastach, często w obiektach z drugiej połowy XIX wieku, które już dawno powinny zostać zastąpione nową infrastrukturą. Na tym tle nasze lokalne problemy są naprawdę niewielkie. Dlatego mam nadzieję, że również Ministerstwo Finansów zrozumie, że ta inwestycja jest absolutnie konieczna – dla pacjentów, dla jakości leczenia, i dla systemu ochrony zdrowia. Zakładamy, że pierwszy etap inwestycji ruszy do 2030 roku, a potem nastąpią kolejne etapy.

Miasto oczywiście bierze udział w przedsięwzięciu – przede wszystkim w zakresie infrastruktury towarzyszącej: budowy dróg, rozbudowy sieci wodociągowych i wszystkich niezbędnych elementów technicznych. I tu już sporo się dzieje.

Niedawno wiceminister Leśniakiewicz ogłosił program przywracania funkcji ochronnych dawnym schronom, w tym również tym znajdującym się w szpitalach. Zastanawiam się, czy w związku z tym nowym zadaniem, nie wymkną nam się środki na budowę szpitala?

KKB: Nie ma powodów do obaw. W budżecie państwa jest wiele priorytetowych zadań – nie tylko ochrona cywilna czy zdrowie. Koszt budowy szpitala szacowany jest na około 2,5 miliarda złotych, co – biorąc pod uwagę możliwości budżetowe państwa – nie jest kwotą, która mogłaby tym budżetem zachwiać.

Natomiast jeśli chodzi o wspomnianą obronę cywilną – to oczywiście również bardzo ważna sprawa. Kilka dni temu spotkałam się z wojewodą śląskim, z którym rozmawialiśmy właśnie o tym programie. Okazało się, że spośród miast w regionie to Gliwice przedstawiły jedną z najbardziej konkretnych i rozbudowanych propozycji. Jesteśmy gotowi sięgnąć po środki z tego programu – nie tylko na modernizację schronów, które mają różny poziom użyteczności, ale też na inne elementy: doposażenie, organizację, zwiększenie gotowości operacyjnej.

Propozycja z naszej strony już została złożona. Zakładamy, że środki pojawią się w lipcu – i będziemy o nie aplikować. Dla mnie kwestie bezpieczeństwa są absolutnym priorytetem w mieście. Oczywiście, budowa szpitala też się w ten obszar wpisuje, ale w tym przypadku będziemy sięgać po fundusze z innego źródła.

Na przywołanej wcześniej, podwójnej sesji Rady Miasta jednym z gorących tematów była sytuacja w Przedsiębiorstwie Zagospodarowania Odpadów. Wspomniała Pani wtedy, że w PZO został przeprowadzony audyt. Czy można dziś podsumować jego wyniki?

KKB: W przypadku PZO rzeczywiście sytuacja była bardzo trudna. Na początku mojej kadencji zleciłam audyt i jego wyniki były porażające. Spółka została zobowiązana do natychmiastowego uporządkowania sytuacji. Nie nagłaśniałam tego publicznie – takich problemów mamy więcej, ale skupiamy się na naprawianiu i pracy, a nie na rozgłosie.

Audyt ujawnił m.in. bezsensowne wydawanie milionów złotych – np. koszt siedziby, która miała wynieść 8 milionów złotych, znacznie przekroczył pierwotny budżet. Kupowano ekskluzywne wyposażenie: sztućce, sprzęt grający, obrazy, kanapy – rzeczy zupełnie zbędne w spółce zajmującej się gospodarką odpadami.

Tymczasem jedna z kluczowych inwestycji, czyli oczyszczalnia ścieków, od początku była niesprawna i do dziś nie działa. To, w jaki sposób została zaplanowana, budzi poważne wątpliwości. Sprawa ta została zgłoszona do prokuratury.

Dodatkowo odkryto, że eksploatowano zamkniętą część wysypiska – co jest niedopuszczalne z prawnego punktu widzenia. Nie chciałabym teraz rozwijać wszystkich wątków.

To, co naprawdę mnie zdziwiło, to fakt, że podczas sesji zarówno radni, jak i były prezydent domagali się ode mnie szczegółowych danych. Albo nie interesowano się wcześniej sytuacją w tej spółce, albo nie zdawano sobie sprawy ze skali problemów – trudno to jednoznacznie ocenić. Podczas sesji próbowałam zniechęcić do przedstawiania tak dramatycznego obrazu sytuacji, ale skoro domagano się tych informacji, musiałam je ujawnić.

Czy mieszkańcy Gliwic nie powinni wiedzieć, jak w tej i innych spółkach miejskich wydatkowano publiczne pieniądze? Dlaczego zniechęcać do upublicznienia tych informacji?

KKB: Dla mnie najważniejsze jest po prostu uczciwa, systematyczna praca u podstaw. Skupiam się na tym, żeby miasto było dobrze zarządzane, żeby mieszkańcy mogli odczuwać konkretne efekty naszych działań, i żebyśmy prostowali to, co przez lata było zaniedbane.

Weźmy choćby stan naszego kąpieliska – ręce opadają. To samo dotyczy spółek – przykład PZO to tylko jeden z wielu. Ale przecież podobne historie mieszkańcy znają z innych obszarów. W przypadku Piasta też musieliśmy się zmierzyć z bardzo trudną sytuacją i – mówiąc obrazowo – „wyciągnąć tę spółkę za uszy”. Co ciekawe, wbrew pozorom, spadek zespołu do czwartej ligi wcale nie oznaczałby niższych kosztów dla miasta. To mnie zaskoczyło – nie wiedziałam wcześniej, że utrzymanie klubu na takim poziomie też jest tak kosztowne.

Mówienie o błędach poprzedników? Są tacy, którzy by tego chcieli, ale ja skupiam się na pracy. Naszą decyzją – także w odniesieniu do żądań radnych – jest to, że tak, pokażemy, co się działo w spółkach. Chciałabym jednak, by radni również wzięli współodpowiedzialność za decyzje, które podejmują.

Zawsze kieruję się dobrem miasta. Jeśli ktoś przygląda się Gliwicom – inwestor, ktoś, kto chce tu żyć, związać się z tym miastem – to lepiej, by widział nasze atuty. Wolę pokazywać sukcesy niż porażki. Gliwice to naprawdę fantastyczne miasto, z dużym potencjałem, stosunkowo dobrą sytuacją finansową i silną pozycją w regionie. Patrząc na inne ośrodki w województwie, jesteśmy liderem.

Być może to dlatego, że jestem niepoprawną optymistką – ale naprawdę wierzę, że warto skupiać się na tym, co dobre. A to, co było złe? Trzeba po prostu naprawić i iść dalej.

Kwestie niepokojące obecnie a związane z PZO to niedziałająca oczyszczalnia ścieków i wprowadzenie limitów odbioru odpadów, tłumaczone potrzebą zapobieżenia zbyt szybkiemu zapełnieniu kwatery składowiska. Czy grozi nam przepełnienie wysypiska?

KKB: Dziękuję za to pytanie, bo rzeczywiście jest bardzo ważne. Gdy zapoznałam się z audytem w PZO, byłam przerażona. Dbano o ekskluzywne wyposażenie siedziby spółki, natomiast kompletnie nie myślano o jej podstawowej roli. A przecież bez tej spółki trudno sobie wyobrazić codzienne funkcjonowanie miasta.

Jednym z pierwszych zadań nowego prezesa było więc dokładne sprawdzenie, ile miejsca jeszcze pozostało na składowisku, jak szybko się zapełnia i jakie mamy realne możliwości. Przeprowadzono szczegółową analizę i ustalono, że odbieramy wszystkie odpady od mieszkańców Gliwic – ale spółka obsługuje również inne gminy. Dlatego prezes zdecydował o działaniach dwutorowych.

Po pierwsze: złożony został wniosek o podwyższenie istniejącej kwatery, by mogła pomieścić więcej odpadów. Po drugie: rozpoczęto przygotowania do budowy nowej kwatery, bo jest to nieuniknione – to tylko kwestia czasu.

Jeśli chodzi o oczyszczalnię – obecnie PZO korzysta z oczyszczalni należącej do innej miejskiej spółki, PWiK, co oczywiście generuje dodatkowe koszty. Idealnym rozwiązaniem byłoby uruchomienie własnej oczyszczalni, choć wiemy już, że popełniono poważne błędy na etapie jej projektowania. Mimo to, ponieważ zainwestowano w nią znaczne środki, staramy się ją przywrócić do działania. Alternatywą byłaby budowa nowej oczyszczalni, ale na razie skupiamy się na ratowaniu tej istniejącej.


W swoim podsumowaniu roku wspomniała Pani o rozpoczęciu procesu nadania Gliwicom statusu miasta przyjaznego dzieciom – to projekt związany z UNICEF-em. Jakie działania są podejmowane w tym kierunku i jaką rolę odgrywa w tym pani Kinga Kamińska?

KKB Kiedy zaczęliśmy się zastanawiać, jak powinno się zmieniać miasto i czego w nim brakuje, doszliśmy do wniosku, że brakuje dobrych przestrzeni publicznych – takich, które służą dzieciom, młodzieży, ale i osobom starszym. Chcieliśmy tworzyć miejsca, które nie są tylko typowymi placami zabaw, ale wspierają kreatywność, integrację międzypokoleniową i są po prostu przyjazne dla wszystkich.

Z pomocą przyszła nam Politechnika Śląska – konkretnie specjalistka z Wydziału Architektury, która zajmuje się projektowaniem nowoczesnych przestrzeni dla dzieci. Dzięki tej współpracy narodził się pomysł, by pójść krok dalej i ubiegać się o nadanie Gliwicom statusu miasta przyjaznego dzieciom według standardów UNICEF-u. Jesteśmy po spotkaniu z przedstawicielką UNICEF-u odpowiedzialną za Polskę – teraz czekamy na zakończenie zmian proceduralnych po stronie organizacji, ale w międzyczasie nie próżnujemy.

Pani Kinga Kamińska została moim pełnomocnikiem ds. polityki młodzieżowej. To młoda, empatyczna osoba, która na co dzień pracuje z młodymi ludźmi i świetnie rozumie ich potrzeby. Działa aktywnie przy Młodzieżowej Radzie Miasta, angażuje się w planowanie przestrzeni miejskich z myślą o dzieciach i młodzieży, współtworzy rozwiązania jak np. młodzieżowa edycja budżetu obywatelskiego.

Podejmujemy także wiele inicjatyw społecznych. Niestety, zauważyłam, że obszar wsparcia społecznego w Gliwicach wymaga pilnej interwencji – choćby w kontekście domów dziecka. Zamiast instytucjonalizacji chcielibyśmy wzmacniać rodziny zastępcze, ale na razie musimy też zbudować nowe domy dziecka, bo obecne nie spełniają standardów. W tym obszarze bardzo aktywnie działa także moja pełnomocniczka Mariola Zalewska – osoba o ogromnej wiedzy i empatii.

Myśląc o młodzieży chcemy też tworzyć miejsca realnego wsparcia – zarówno dla młodych ludzi, jak i ich rodzin. Jedno z takich miejsc powstaje właśnie na Sikorniku. Wiemy, że dziś młodzi ludzie często gromadzą się w miejscach, które nie zawsze są dla nich bezpieczne i komfortowe – jak Park Chopina, centrum przesiadkowe czy galerie handlowe. Dlatego planujemy, aby nawet te przestrzenie, które już sobie wybrali, stały się bardziej przyjazne – na przykład poprzez ich odpowiednie zaaranżowanie czy obecność streetworkerów.

Współpracujemy też z organizacjami pozarządowymi, które specjalizują się w pracy z młodzieżą „na ulicy”. To ogromne wsparcie – dzięki ich wiedzy możemy lepiej zrozumieć, czego młodzi oczekują i jak reagować na ich potrzeby.

Oczywiście to także remonty i rozbudowa infrastruktury sportowej – kolejne boiska, miejsca rekreacji. Bo wiemy, że jeśli młody człowiek ma gdzie spędzać czas i coś się tam dzieje, to jest duża szansa, że nie wybierze formy spędzania czasu, która może mu zaszkodzić.

Mamy za sobą intensywny rok i cieszę się, że efekty naszej pracy są zauważane – również przez instytucje zewnętrzne. Rzeczniczka praw dziecka, która niedawno odwiedziła Gliwice, była pod ogromnym wrażeniem naszych działań. Teraz czekamy na dalsze kroki ze strony UNICEF-u i jesteśmy gotowi, by formalnie rozpocząć proces ubiegania się o status miasta przyjaznego dzieciom. To dla nas ważne wyzwanie – i wielka szansa.


Infrastruktura skierowana do dzieci i młodzieży ma się pojawić również w OW Czechowice. Od dawna mówi się o potrzebie rozwoju tego ośrodka. Jakie są plany miasta?

KKB: Wiemy, że kąpielisko potrzebuje gruntownej rewitalizacji i chcemy rozpocząć te prace już po zakończeniu obecnego sezonu. Ale Czechowice to nie tylko kąpielisko. To naprawdę fantastyczne miejsce wypoczynku i relaksu, szczególnie popularne wśród młodych ludzi. Dlatego zamierzamy inwestować w jego rozwój – przeprojektować je i zmodernizować tak, aby odpowiadało na potrzeby różnych grup mieszkańców.

Ulica Zwycięstwa – temat powracający od lat. Pomysł prototypowania uważam za znakomity, ale zastanawiam się, jak to będzie wyglądać w praktyce? Na Zwycięstwa działa około 15 lokali gastronomicznych – czy każdy z nich otrzyma swoją przestrzeń na ogródek?

KKB: Prototypowanie ma na celu pokazanie, jak ulica Zwycięstwa może wyglądać w przyszłości, ale bez podejmowania od razu nieodwracalnych decyzji. Chcemy, by mieszkańcy mogli doświadczyć tych zmian, sprawdzić, czy taka forma im odpowiada – i dać nam informację zwrotną.

W praktyce będzie to wyglądać tak, że część ulicy zostanie zwężona z jednej strony, żeby pojawiła się przestrzeń np. na spotkania, działania społeczne czy ogródki gastronomiczne. Z kolei inny fragment zostanie poszerzony z drugiej strony. Będą też odcinki, gdzie chodnik zwęzi się po obu stronach. Chodzi o to, by mieszkańcy mogli zobaczyć różne warianty i ocenić, który z nich działa najlepiej.

Oczywiście nie każdy lokal gastronomiczny otrzyma swoją strefę ogródkową, bo nie wszędzie to będzie możliwe – np. ze względów technicznych lub bezpieczeństwa. Lokale przy skrzyżowaniach czy tam, gdzie chodnik jest bardzo wąski, mogą się nie kwalifikować. Ale ogólnie przestrzeni do spędzania wolnego czasu będzie więcej niż obecnie.

To wszystko służy jednemu celowi – ożywieniu ulicy Zwycięstwa, by znów stała się sercem miasta. Gliwiczanie cenią sobie możliwość spotkań, wypicia kawy „na mieście”, życia w przestrzeni publicznej. Warto podpatrywać dobre praktyki z innych miast – nie, Gliwice to nie Barcelona – ale możemy czerpać inspirację z miejsc, które już takie zmiany wdrożyły z sukcesem.

Jeśli coś się nie sprawdzi – po prostu z tego zrezygnujemy. Tak działają nowoczesne miasta. Zmiany wprowadzają na próbę, testują różne układy przestrzenne, analizują dane i doświadczenia mieszkańców, a dopiero potem podejmują decyzje na stałe.

Przygotowujemy koncepcję, która będzie podstawą do stworzenia dokumentacji projektowej. Chcemy, żeby w tej kadencji mieszkańcy zobaczyli realny efekt tych działań.

 

Cały wywiad zobaczyć można na naszym kanale YouTube, na stronie internetowej Nowin Gliwickich oraz na profilu facebookowym.

Adriana Urgacz-Kuźniak

 

Galeria

wstecz

Komentarze (1) Skomentuj

  • Jan 2025-06-13 07:52:45

    Żadnych nie wygodnych pytań, jeszcze w dupę ją pocałujcie