Radosław Makowczyński (33 l.) z Płużniczki mieszka na skraju lasu. - Mam do niego rzut beretem – śmieje się. - Odkąd pamiętam, interesowałem się światem przyrody. W czasie wakacji odwiedzałem, mieszkającego na Dolnym Śląsku, wujka – myśliwego. Wyprawy z nim w Sudety były czymś, na co czekałem cały rok. To on nauczył mnie rozpoznawać zwierzęta oraz odróżniać pierwsze gatunki ptaków tylko po głosie. Tak „zaszczepiony” wracałem zawsze do mojej rodzinnej wsi i ruszałem w teren, chcąc poszerzać swoją wiedzę na temat otaczającego mnie świata.
Równolegle pociągała go fotografia. Marzył o odpowiednim sprzęcie,
ale rodzice mieli w domu inne priorytety i pomysły młodego Radka uważali
za fanaberię.
- W 2007 roku, już jako dorosły człowiek, postanowiłem
kupić pierwszy aparat fotograficzny – wspomina. - Była to lustrzanka
Canon 400D. W ten oto sposób zaczęła się moja przygoda z fotografią
przyrodniczą. Przemierzając lasy i pola w poszukiwaniu swojego życiowego
ujęcia, staram się pokazać to, co dla oka często niedostrzegalne –
piękno mojej okolicy, styku województw śląskiego i opolskiego.
Makowczyński mówi, że do zrobienia dobrego zdjęcia potrzebny jest profesjonalny sprzęt (głównie obiektyw) i cierpliwość. Ta ostatnia przydaje się, gdy, godzinami schowany w tzw. czatowni, czeka na lot ciekawego ptasiego okazu. Innym razem, ubrany w suchy kombinezon, wchodzi do specjalnej konstrukcji – pływadełka i ukryty w nim brodzi po wodzie, licząc, że zrobi superzdjęcie ptaka.
Makowczyński mówi, że do zrobienia dobrego zdjęcia potrzebny jest profesjonalny sprzęt (głównie obiektyw) i cierpliwość. Ta ostatnia przydaje się, gdy, godzinami schowany w tzw. czatowni, czeka na lot ciekawego ptasiego okazu. Innym razem, ubrany w suchy kombinezon, wchodzi do specjalnej konstrukcji – pływadełka i ukryty w nim brodzi po wodzie, licząc, że zrobi superzdjęcie ptaka.
- Nieraz mama się ze mnie
śmiała, mówiąc: stary chłop a pampersa zakłada. Ale co mam
zrobić, kiedy siedzę w wodzie 4-5 godzin.
Niełatwo robi się też fotki ssakom. Trzeba najpierw poznać ich zwyczaje. Jak mówi Makowczyński, mają one świetny słuch i węch.
Niełatwo robi się też fotki ssakom. Trzeba najpierw poznać ich zwyczaje. Jak mówi Makowczyński, mają one świetny słuch i węch.
- Dlatego zawsze
podchodzimy pod wiatr – podkreśla. - Jeśli chodzi o słuch, trzeba
naprawdę bardzo ostrożnie poruszać się po lesie. Gdy raz nadepniemy na
jakiś patyk, mamy szansę, że nie spłoszymy zwierzyny, ale jeśli zrobimy
to ponownie, możemy sobie dać spokój i iść do domu. Czasem bywa łatwiej:
sarnie ruje w maju i czerwcu albo jelenie rykowiska we wrześniu. Wtedy
zwierzęta są nieco ogłupiałe od testosteronu.
Makowczyński przekonuje, że nie jest typem artysty, któremu zależy na takiej formie pokazywania fotografii przyrodniczej.
Makowczyński przekonuje, że nie jest typem artysty, któremu zależy na takiej formie pokazywania fotografii przyrodniczej.
- Wolę być dokumentalistą –
zapewnia. - Tematem, który wywołuje u mnie najwięcej emocji, jest
wspomniane rykowisko jeleni. To wspaniałe misterium jesiennej przyrody.
Polecam.
Przy poszukiwaniu życiowego ujęcia, nie ogranicza się tylko do obserwacji zalotów rogaczy. Dumny jest, na przykład, z ubiegłorocznego cyklu fotograficznego poświęconego borsukom. Liczy, że i w tym roku uda mu się je wytropić.
Przy poszukiwaniu życiowego ujęcia, nie ogranicza się tylko do obserwacji zalotów rogaczy. Dumny jest, na przykład, z ubiegłorocznego cyklu fotograficznego poświęconego borsukom. Liczy, że i w tym roku uda mu się je wytropić.
- Kiedyś wchodziłem do lasu i po
prostu robiłem zdjęcia – wspomina. - Dzisiaj przygotowuję się do tego.
Czytam literaturę, poznaję zwyczaje zwierząt, by nie burzyć ich spokoju.
Ale bywa różnie. Nie tak dawno, do próby wykonania superujęcia
stojących w oddali saren, użyłem wabika, rodzaju gwizdka. Dmuchałem i
ssaki podchodziły coraz bliżej. Wygięty w pół, z wypiętym tyłkiem, nie
zauważyłem, że z tyłu podbiega do mnie kozioł sarny. W porę się
odwróciłem (śmiech).
Od 2014 roku Makowczyński jest członkiem Związku Polskich Fotografów Przyrody, pełni też funkcję przewodniczącego Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Toszeckiej i sołtysa Płużniczki.
Kto chciałby zobaczyć najciekawsze zdjęcia tego fotografa, może odwiedzić wystawę „Nasza mała dzika ojczyzna”, która eksponowana jest na toszeckim zamku.
(san)
Od 2014 roku Makowczyński jest członkiem Związku Polskich Fotografów Przyrody, pełni też funkcję przewodniczącego Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Toszeckiej i sołtysa Płużniczki.
Kto chciałby zobaczyć najciekawsze zdjęcia tego fotografa, może odwiedzić wystawę „Nasza mała dzika ojczyzna”, która eksponowana jest na toszeckim zamku.
(san)
Komentarze (0) Skomentuj