Nie kończymy się po pierwszym sezonie. Tak zażartował Łukasz Czuj, dyrektor artystyczny Teatru Miejskiego w Gliwicach, otwierając sezon drugi. Gorzki to żart, zważywszy na trudną drogę budowania sceny przy Nowym Świecie. Trudną przez to, że młody zespół musi mierzyć się ze złymi emocjami, „wojenną” rzeczywistością i nie do końca przewidywalną reakcją publiczności. Mniejsza o to. Cieszmy się, bo był to dla gliwickiego teatru dobry rok.
Łukasz Czuj chce zrewolucjonizować scenę, bowiem tak należy odczytać jego intencje, choć on sam nie używa słowa „rewolucja”. Ufam Czujowi, bo to teatralne zwierzę i wie, jak przecierają się i ścierają teatralne mechanizmy. Ufam młodemu zespołowi, podejmującemu wyzwanie i ciężko pracującemu na zainteresowanie publiczności.        

W teatrze przy Nowym Świecie bywam często. Obejrzałam wszystkie premiery: od pierwszej - „Domu Spokojnej Młodości” do najnowszej -  „Lekcji tańca w Zakładzie Weselno-Pogrzebowym Pana Bamby”.  Dobrze, że zespół stawia sobie tak wysokie zadania aktorskie i bierze na warsztat klasykę. Dobrze, że nie unika rozwiązań niekonwencjonalnych i nie boi się iść pod prąd. Ta scena od lat, może z wyjątkiem Gliwickich Spotkań Teatralnych, nie zajmowała się teatrem sensu stricto. Teraz to robi.

Rozmawiam z młodymi  aktorami, reżyserami, słucham głosów publiczności i wiem, że Gliwice nie przywitały „nowych” z otwartymi ramionami, a mimo to, a może właśnie dlatego, starają się oni tworzyć i grać na najwyższych obrotach. Ważne też, że TM odzyskuje widza najmłodszego - i tu brawa za doskonałe „Ach, jak cudowna jest Panama”, „Niezwykły lot pilota Pirxa” czy „Dzieci z Bullerbyn”. 

Muzeum w Gliwicach potwierdza ugruntowaną pozycję wśród muzeów w Polsce. Idzie od nagrody do nagrody: za wystawy, publikacje (znakomity „Zapis” z esejem Wojciecha Nowickiego i nagrodzone prestiżową Nagrodą Gdynia „Koło miejsca/ Elementarz” Krzysztofa Siwczyka), działalność konserwatorską czy wreszcie programy edukacyjne. Znakomicie przygotowane (merytorycznie i estetycznie) wystawy, zawsze z katalogami o oryginalnej i niepowtarzalnej szacie graficznej, to znak firmowy tej miejskiej instytucji.

Cieszy mnie reaktywacja Czytelni Sztuki i jej wyraźne sprofilowanie na fotografię o różnych percepcjach i artystycznych konotacjach: od eksperymentalnej po socjologiczną. To renomowane i doceniane przez publiczność oraz krytyków (także międzynarodowych) miejsce działań artystycznych doskonale promuje Gliwice. Byłoby szkoda, gdyby narastający w ostatnich miesiącach konflikt między pracownikami a dyrekcją zniweczył trud budowania marki Muzeum w Gliwicach. 

Promuje Gliwice także niezwykle bliski memu sercu Dom Pamięci Żydów Górnośląskich. Lat temu kilka ledwie garstka „szaleńców” wierzyła w powodzenie tego projektu, dziś filia muzeum w Gliwicach rozsławia miasto, budując arcyciekawy program historyczno-edukacyjny. Karolina Jakoweńko i jej zespół otwarty na nowe, poszukujący i twórczy, daje gwarancje tego, że Dom będzie w przyszłości istotną przestrzenią dialogu, miejscem spotkań, a przede wszystkim uczyni z Gliwic ważny  ośrodek zajmujący się dziedzictwem kulturowym.

Filarem kulturalnym miasta są wydarzenia muzyczne. Międzynarodowy Gliwicki Festiwal Bachowski, przygotowywany z niezwykłym wyczuciem muzyki klasycznej przez Piotra Oczkowskiego, od 16 lat dbającego o to, by Bach i jego muzyczni następcy wybrzmieli w Gliwicach za sprawą wybitnych twórców i zespołów. Międzynarodowy Gliwicki Festiwal Gitarowy, uznana marka budowana przez wybitnego kompozytora i dyrektora artystycznego Gerarda Drozda. Świętujący w 2017 roku dziesięciolecie istnienia Międzynarodowy Festiwal Muzyki Dawnej Improwizowanej All`Improviso, Jazz w Ruinach, utrzymujący niezmiennie od lat wysoki poziom i co najważniejsze - promujący udane debiuty. Wreszcie Filharmonia i PalmJazz, sztandarowe i doceniane w świecie projekty Krzysztofa Kobylińskiego.       

Był to także dobry rok dla studyjnego Amoku - instytucji stawiającej na kino z najwyższej półki, opierając się zalewowi superprodukcji. Jego atutem jest edukacja,  za co uhonorowany został Nagrodą Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, ale przede wszystkim bogaty program, ciekawi goście i specjalne cykle kształtujące nasz  kinowy gust.

I wreszcie dwa udane debiuty. Pierwszy  - „Nastaw ucho” -  jest muzycznym eksperymentem w ramach społecznej inicjatywy Warsztat Miejski, czyli cyklem  koncertów młodych śląskich zespołów prezentowanych w różnych, nietypowych, miejscach:  na dachu garażu, ulicy czy w prywatnym mieszkaniu. Drugi to Klub Książki Kobiecej, inicjatywa aktywistek miejskich, czytelniczek i pisarek. Comiesięczne spotkania są okazją do żywej (i twórczej) dyskusji.

Małgorzata Lichecka
    
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj