Ogień strawił sterówkę zabytkowego kutra. Trwa zbiórka na odbudowę.

Od 7 lat przy Marinie Gliwice stoi stary, drewniany kuter. Stoi i czeka na lepsze czasy, a dokładniej – na nową marinę, która będzie zbudowana w sąsiedztwie śluzy. Niestety, choć tydzień temu to woda wydawała się największym problemem, na łodzi pojawił się ogień. Szybka reakcja strażaków uratowała kuter, wymaga on jednak odbudowy. Właściciele Mariny założyli na ten cel zbiórkę. Dlaczego warto ją wspomóc? Bo Nancy przetrwała ciężkie czasy, ma za sobą wiele nieprzyjemnych przygód i nie zasługuje na to, by w gliwickim porcie zakończyć żywota.

Nancy to duński kuter do połowu z 1950 roku. Przez wiele lat była restauracją na Rugii w Sasnitz.
- W 2014 dowiedzieliśmy się, że jej nowy armator przepłynął nią Bałtyk i dotarł do Szczecina, jednak nie był w stanie dopłynąć do Berlina i dał ogłoszenie, że ją sprzeda. W międzyczasie szabrownicy wyrwali instalacje i skradli stoły i ławy – tak Ewa Sternal, właścicielka Mariny Gliwice, rozpoczyna opowieść o przygodach Nancy.

Był to rok, gdy odbył się rejs prawdy Odrą udowadniający jej żeglowność i jego organizator podjął się przyprowadzenia Nancy do Gliwic. Kapitan nie wyruszył w 2014 roku, tylko dopiero latem 2015. Pod koniec czerwca przerwał jednak podróż i zacumował Nancy w porcie w Kostrzynie, niestety tak pechowo, że stała w jedynym tam płytkim miejscu.

- Był lipiec, straszna susza, woda opadła, cumy się zerwały. Nancy przechyliła się i osiadła na łachę piachu. Gdy we wrześniu woda zaczęła się podnosić, kuter zaczął tonąć. Zalały się wszystkie urządzenia kuchenne – opisuje Ewa Sternal.
Kapitan przeprowadził akcję podniesienie kutra z dna i rozpoczął podróż w górę Odry. To była trudna operacja, bo jest to bardzo płytki odcinek tej rzeki, a Nancy ma 2,2 m zanurzenia.

- W maju 2016 roku kapitan dotarł do Brzegu Dolnego i odmówił dalszego transportu. Stała tam do listopada, gdy sami, wraz z zaprzyjaźnionymi dwoma kapitanami z Kędzierzyna-Koźla wyruszyliśmy po nią, płynąc pchaczem i statkiem – ciągnie właścicielka Mariny. - Dotarliśmy kilkadziesiąt kilometrów w górę przez Rędzin, Bartoszowice, Zacisze, do Śluzy Różanka. Niestety, nie byliśmy już w stanie wpłynąć do śluzy i musieliśmy zawrócić do portu w Zaciszu, gdzie Nancy została do wiosny.
Wiosną kapitan Bartosz Fabiańczyk z firmy Fabiko podjął się transportu Nancy do Gliwic. Był to transport specjalny, wyposażony w fachowy sprzęt wypornościowy, który umożliwił zmniejszenie zanurzenia statku.
W 2017 roku Nancy dotarła wreszcie do Gliwic. Nie stanęła w marinie, bo basen portowy jest zbyt płytki.

- Nie pozwolono nam jej wyjąć na brzeg i naprawić, dlatego stoi do dziś poza mariną, bo tylko do tego miejsca udało się ją dopchać. Czeka tu na wyjście na brzeg w nowej Marinie, jednak nasze przenosimy się opóźniają, a Nancy coraz bardziej niszczeje. Tydzień temu klimatyczną sterówkę strawił ogień, czas płynie nieubłaganie i z jego upływem maleją szanse na jej uratowanie – ze smutkiem wyjaśnia Ewa Sternal.
Zbiórka uruchomiona została w serwisie Zrzutka. Link do niej znajdziecie TUTAJ.
aku

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj