Jeżdżąc, działa charytatywnie, dba o planetę. Otrzymała wyróżnienie w plebiscycie Człowiek Ziemi Gliwickiej, organizowanym przez redakcję „NG”. Z Anną Guzek, Gliwicjuszem Internautów 2019, rozmawia Marysia Sławańska.
Pamięta pani swój pierwszy rower?
O, tak, Reksio! Potem Pelikan i słynne Wigry 3. Tata nauczył mnie jazdy, gdy miałam trzy lata. Szybko załapałam, ale nie potrafiłam hamować. I nagle tato mnie puścił! Krążyłam wokół żywopłotu, krzycząc, w końcu na nim wyhamowałam. Gdy po latach przesiadłam się na markę Merida, zaczęła się moja pasja i skończyły wycieczki wokół bloku. Teraz mam trzy rowery – górski, trekingowy i szosowy – kocham je wszystkie.
Pierwsza wyprawa?
Rekolekcje w Szczejkowicach. Miałam 13 lat, przejechałam 20 km i był to ogromny wyczyn. W szkole średniej jeździłam ze znajomymi na górę św. Anny i do Częstochowy. Podczas studiów rower zszedł na drugi plan, ale miałam drugą pasję – góry. Co weekend byłam w Tatrach. Po studiach wróciłam do Gliwic i do roweru. Marzyłam o Rzymie. Nie chciałam jechać sama, więc w internecie znalazłam grupę z Krupskiego Młyna, która taką wyprawę organizowała. Wydawało mi się, że mam formę, bo rok wcześniej zdobyłam Kilimandżaro i Gerlach. Przeliczyłam się. Po pierwszym odcinku, z Krupskiego Młyna do Czech, padłam, ręce i nogi mi się trzęsły. Stwierdziłam, że jestem obciążeniem dla grupy i muszę się poddać. Ale tak miało być.
To znaczy?
W dniu, gdy zrezygnowałam z Rzymu, ekipa z krakowskiego Klubu 80 Rowerów zaczynała objazd Polski z osobami niewidomymi. Wróciłam do domu, przepakowałam sakwy i nocnym pociągiem zamierzałam jechać na Pomorze, by złapać grupę. Niestety, nie było biletów na rower. Powiedziałam: „Panie Boże, jeśli chcesz, bym się tam znalazła, znajdziesz sposób”. I... złapałam sympatycznego chłopaka na BlaBlaCar. Jechał tirem, więc nie było problemu z zabraniem jednośladu.
Była pani opiekunem niewidomego rowerzysty?
Opiekowałam się Michałem. Wiąże się z tym anegdota. Kiedy dojechaliśmy na nocleg, zaprowadziłam Michała do łazienki. Powiedziałam, gdzie co jest i wychodząc, poradziłam, aby... zapalił światło, bo jest jakoś ciemno... Wszyscy śmiali się z tego przez całą wyprawę. Na szczęście Michał miał do siebie dystans. Na przykład, gdy spadł mi łańcuch, powiedział, że mam się odsunąć, bo on „zobaczy”.
Założyła pani szkolny oddział Klubu 80 Rowerów w podstawówce w Sośnicy.
Chciałam podzielić się pasją z uczniami. Pokazać, że świat to nie tylko siedzenie przy laptopie i telefonie, ale i widok z siodełka rowerowego. Jest wprawdzie ból, pot, są łzy, ale gdy zdobywa się kolejną górę, pokonuje się też słabości. Zorganizowałam dla dzieciaków dwa obozy rowerowe, w tym roku planowałam pierwszy etap wyprawy dookoła Polski – nie udało się z powodu epidemii. Ale cieszy, że dzieci chcą jeździć. Piszą do mnie, kiedy wycieczka, bo tęsknią.
Jeżdżąc – pomagacie. Niektóre wyprawy mają cel charytatywny.
Podczas pierwszej jechaliśmy do Gniezna i nagłaśnialiśmy sprawę Oliwki, która urodziła się z udarem. Potem „kręciliśmy kilometry” dla autystycznego Filipa, z Gliwic aż do Międzyzdrojów. Pamięta pani, że nie wierzono w nas wtedy?
Pamiętam.
A jednak daliśmy radę. Nawet 7-letnia Lenka. Z kolei rok temu „kręciliśmy” dla seniorów, objeżdżając województwo śląskie. Zebraliśmy pieniądze i udało się wyremontować zagrzybione mieszkanie starszego pana. Odmalowaliśmy je, wstawiliśmy nowe drzwi i okno.
Śledzę pani relacje z wypraw. Nie schodzi pani z siodełka.
Przejechałam Izrael, Gruzję, Armenię, z kolegą zdobyłam Rzym (nie poddałam się!), jeździłam po Kirgistanie, Malezji, Singapurze. W tym roku miałam w planach Japonię, ale nie wyszło. Byłam za to na Litwie i w Łotwie. Chcę zdobyć rowerem Koronę Gór Polskich – no, może pomijając Rysy, bo tam nie da się wjechać, trzeba rower wnieść.
Co przeszkadza w polskich trasach?
Niesamowitą infrastrukturę rowerową ma Poznań. Ale tylko on. Niestety, w całym kraju brakuje nawet dobrego pobocza. Szczególnie jest to dotkliwe, gdy jeździ się z dziećmi.
Zdobyła pani tytuł Gliwicjusza Internautów.
Już sama nominacja była wyróżnieniem. Dowiedziałam się o niej od rodziców uczniów, gdy gratulowali mi na szkolnym korytarzu. Takie wyróżnienie to honor. Cieszę się, że doceniono rower i moje działania na rzecz środowiska. Wzruszające, ale i zobowiązujące.
Anna Guzek
Rocznik 1977, urodzona w Pyskowicach, mieszka w Szobiszowicach. Nauczycielka katechezy i informatyki w SP 21 w Gliwicach. Kuratorka sądowa. Ukończyła resocjalizację i pedagogikę religijną na Akademii Ignatianum w Krakowie, informatykę na krakowskiej AGH. Założycielka szkolnego Klubu 80 Rowerów. W 2018 r. na rowerze przejechała 10 tys. km.
Komentarze (0) Skomentuj