W Smolnicy, przy ul. Wiejskiej 29, stoi stary byfyj. W środku – ziemniaki. Każdy może podejść, wyjąć worek i zostawić pieniądze. Nikt nie patrzy. Nikt nie sprawdza. A jednak wszystko działa.
Pomysł na tę nietypową formę sprzedaży wyszedł od Beaty Kowalskiej z lokalnego gospodarstwa. – Chodziło o wygodę – tłumaczy. – Mieszkam obok, ale pracuję zawodowo i już nie nadążałam z bieganiem do ludzi po kilka razy dziennie, gdy ktoś przyjeżdżał po ziemniaki. Teraz wszystko jest na miejscu: dwa gatunki, opisane, posegregowane. Kto chce, bierze i płaci. Prosto, uczciwie.
Kredens z duszą
Równie ważna od samej zawartości jest jej oprawa. Zamiast plastikowego namiotu czy blaszanej budki – stary śląski byfyj. Solidny, drewniany, z duszą. Mebel ma swoją historię i charakterystyczną konstrukcję. Nie ma tu nic z sieciówkowego minimalizmu. Jest ciężar, forma i ślady po zębach czasu.
Pomysł na taką ekspozycję kartofli przyszedł do głowy Michałowi Paplewskiemu (ecodesign). Jest on także autorem przeróbki. – Od razu wiedziałem, że to musi być prawdziwy mebel z historią – mówi. – To nie mógł być nowy materiał stylizowany na stare drewno. Ten kredens miał kilkadziesiąt lat, kilka warstw farby. Trzeba go było rozebrać, oczyścić, zaimpregnować i przystosować do warunków zewnętrznych. Wyszlifowanie, lakierowanie, montaż – zajęło to kilkadziesiąt godzin – tłumaczy.
Paplewski podkreśla, że nie chodziło tylko o estetykę. – Taki mebel przyciąga wzrok. Zatrzymuje na chwilę. Jest też komunikatem: te ziemniaki to nie masowa produkcja. To coś konkretnego, prawdziwego. Jak ten kredens.
Zaufanie i smak
Przy byfyju zatrzymują się nie tylko mieszkańcy, ale i przejezdni. Niektórzy robią zdjęcia, pytają o wykonawcę. Inni – biorą ziemniaki i wracają po kolejne. W workach znajdują kartfofle czerwone i żółte, lepsze do klusek albo gotowania. Wszystkie z tutejszego gospodarstwa. Bez chemii, bez presji idealnego wyglądu. – One nie są równe, ale smak mają lepszy niż te z marketu – mówi Beata Kowalska. – Nawozimy obornikiem, mamy własne kury. Naturalnie, jak kiedyś.
System zaufania działa bez zarzutu. Pieniądze wrzuca się do szufladki - skarbonki, można też zapłacić blikiem. – Wierzę, że ludzie są uczciwi. A jeśli kiedyś nie znajdę pieniędzy za worek ziemniaków, pomyślę, że ktoś ich nie miał, a potrzebował – dodaje właścicielka.
A gdyby tak w powiecie stanęło więcej takich kredensów?
Byfyj z ziemniakami będzie stał do jesieni, ale pomysł już żyje własnym życiem. Michał Paplewski przyznaje, że odezwały się do niego kolejne osoby zainteresowane podobnymi realizacjami. Jedną z nich jest lokalny pszczelarz, który chce byfyj z miodem. Inni pytają o wersje na jabłka, przetwory albo kwiaty. Nam bardzo podobałyby się takie byfyje w powiecie. Mogłyby być naszym symbolem, znakiem rozpoznawczym lokalnych rolników. Co o tym sądzicie?
Adriana Urgacz-Kuźniak


Komentarze (0) Skomentuj