Rynek rzadko gości takie tłumy. Hymn odśpiewany przez mieszkańców oraz wypuszczone w niebo białe i czerwone balony pojawiły się nawet w ogólnopolskiej telewizji.  


Takiego 11 listopada jeszcze u nas nie było. Miało być święto i było święto. W niedzielne południe na Rynku pojawił się tłum gliwiczan – by poczuć wspólnotę podczas śpiewania hymnu narodowego. Towarzyszyli im żołnierze, górnicza orkiestra i mażoretki, które wraz z mieszkańcami wypuściły w niebo balony. 

Niestety, pozostaje pewien niedosyt związany z organizacją. Część osób narzekała, że stojący z tyłu nie mogli zobaczyć tego, co dzieje się w centralnym miejscu, na przykład musztry w wykonaniu uczniów klas mundurowych czy pokazu mażoretek – aż prosiło się o podest.   

Prowadzone dźwiękami orkiestry tłumy przeszły też ulicami Gliwic, po mszy w katedrze, na plac Piłsudskiego, gdzie jak co roku odbyły się uroczystości oficjalne. Tym razem brał w nich udział również Jerzy Buzek, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, gliwiczanin.

Mieszkańcy miasta, wielu z nich z flagami lub chorągiewkami w rękach, byli świadkami składania kwiatów pod pomnikiem marszałka przez przedstawicieli samorządu, służb mundurowych, organizacji społecznych, posłów na sejm, kombatantów. Dzieci szczególnie interesowała salwa honorowa żołnierzy. Swoją drogą cieszy, że w uroczystościach uczestniczyło tak wielu najmłodszych gliwiczan – to dla nich najlepsza lekcja historii i patriotyzmu.    
 
Prezydent Gliwic, mimo świątecznego nastroju, nawiązał w swoim przemówieniu do niełatwej obecnie w kraju sytuacji politycznej. 

- Świętując odzyskanie niepodległości, trzeba pamiętać, co doprowadziło do jej utraty – mówił Zygmunt Frankiewicz. - Rzeczpospolita, przez wieki mocarstwo, upadła w wyniku słabości instytucji. Do nich z kolei doprowadziły głębokie podziały i przedkładanie partykularnych interesów elit nad dobro państwa. Dziś również widzimy jałowe spory i prawdziwą nienawiść, którą żywią wobec siebie polityczni przeciwnicy. Nienawiść rozlewającą się na całe społeczeństwo. W czasach pogarszającej się sytuacji międzynarodowej polityczna wojna, z jaką mamy do czynienia, staje się coraz bardziej niebezpieczna. 

Po uroczystościach na placu Piłsudskiego władze Gliwic złożyły wieńce na cmentarzu żołnierzy francuskich, którzy zginęli w latach 1920-1922, służąc na spornych terenach Górnego Śląska. Niedzielnym uroczystościom towarzyszyły też wydarzenia artystyczne, jak koncerty.

Z odzyskania niepodległości szczególnie cieszyliśmy się nie tylko 11 listopada. Ponieważ w tym roku przypadła setna rocznica tego wydarzenia, świętowanie trwało aż trzy dni, od piątku do niedzieli. 

Były więc koncerty pieśni patriotycznej dla weteranów, wykłady na temat naszego narodowego dzieła – „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza (fragmenty recytowali potem aktorzy, wyświetlono też niemy film z 1928 r.), było szukanie książek, które miejska biblioteka rozdawała w ramach akcji „100 książek na 100-lecie Niepodległości”, były warsztaty artystyczne, konkursy, wystawy, mobilna gra miejska „Piłsudski GO”, a dla najmłodszych happening „Przybij piątkę Niepodległej”, wreszcie niecodzienne widowisko – mapping związany, rzecz jasna, z odzyskaniem niepodległości. Odsłonięto także tablicę ze zdjęciami stu gliwiczan urodzonych w listopadzie.

Ale sporo działo się już wcześniej. W ramach akcji Biało-Czerwone Gliwice w szkołach odbywały się akademie, konkursy, a nawet wycieczki. W muzeum od kilku miesięcy wygłaszano zaś wykłady pt. „Laur dla Niepodległej”. I na koniec rzecz dość wyjątkowa: niektóre sklepy przygotowały biało-czerwone wystawy, zaś lokale gastronomiczne serwowały… biało-czerwone potrawy.
                                                                      
(san, ms)



Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj