Teoretycznie Stanisław G. powinien żyć w dostatku. Siostra jest mu winna blisko 200 tys. zł. Ale ona nie musi się martwić o pieniądze, a on ledwo wiąże koniec z końcem. W mniejszej mierze niż los zawiniła słabość polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Pan Stanisław nie utrzymuje kontaktów ze swoją siostrą. Zerwał, je gdy
okazało się, że jest oszustką. Za wyłudzenie od niego pieniędzy została
osądzona i skazana. Ciąży też na niej kilka wyroków o zapłatę. Mężczyzna
nie zobaczył jednak ze swojego długu ani złotówki, a siostra jest
właśnie na dobrej drodze, żeby ostatecznie się wykpić.
Dług
- W ówczesnych warunkach, po przeliczeniu na złotówki,
zarabiałem krocie. Dobrze wiedziała o tym siostra. Poprosiła o pożyczkę
130 tys. szylingów na kupno połówki „bliźniaka”. Zgodziłem się, bo do
głowy mi nie przyszło, że znajdę oszusta we własnej rodzinie. Poza tym,
myślałem, zawsze jest przecież zabezpieczenie – kupowany dom, piekarnia
siostry – wspomina pan Stanisław.
W sytuacji
mężczyzny przydałaby się każda złotówka. 700 zł emerytury i niewiele
więcej tego, co dostaje z ZUS-u żona, ledwo wystarcza od pierwszego do
pierwszego. Odzyskanie długu byłoby dla pana Stanisława wybawieniem.
Adam Pikul
Kobieta pieniądze wzięła, ale oddać
nie zamierzała. Od początku kombinowała. W umowie pożyczki specjalnie
popełniła błąd w nazwisku (noszonym po mężu), aby ukryć się za inną,
fikcyjną, osobą. Oszustwo wyszło na jaw, gdy po pierwszym wyroku do
pracy przystąpił komornik. Okazało się, że sąd powielił pomyłkę w
nazwisku dłużnika, co związało komornikowi ręce.
Błąd skorygował
wyrok sądu karnego. Zenona M. została prawomocnie skazana na karę
pozbawienia wolności na 1,5 roku, z zawieszeniem jej wykonania na cztery
lata. Wyrok jest jednym z wielu. Poprzedziły go przegrane przez Zenonę
M. sprawy w sądzie cywilnym, potem jeszcze kolejna.
Bazując na
ustaleniach sądu, komornik wyliczył, że Zenona M. winna jest, według
stanu na marzec 2015 r., wraz z odsetkami i kosztami procesowymi, blisko
178 tys. zł. Od tej pory należność jeszcze urosła. Bratu nie oddała
ani grosza. Sądy sądami. A gdzie sprawiedliwość?
Sprawa na
drodze sądowej została zakończona prawomocnie, na korzyść Stanisława G.,
wiosną 2001. Wydawało się, że odzyskanie długu ma już na wyciągnięcie
ręki. Nic się nie jednak ruszyło ani o krok.
- Dzieliłem wtedy czas
między pracę w Austrii i krótkie pobyty w domu. Nie miałem głowy, żeby
sprawę przypilnować. Wynająłem do tego, wydawało się, profesjonalistę.
Kosztowało nie mało, ale adwokat praktycznie nie ruszył palcem – mówi
Stanisław G.
Z akt sprawy dowiadujemy się, że aktywność pełnomocnika
poszkodowanego zakończyła się praktycznie na przyjęciu informacji
komornika sądowego o bezskuteczności postępowania egzekucyjnego w
związku z niewypłacalnością dłużnika. Bezradność zastanawiająca, bo z
wiedzy pokrzywdzonego wynika, że do jego siostry należała ówcześnie
dobrze prosperująca piekarnia. Rzecz pokpił również kurator sądowy.
Zenona M. uniknęła odsiadki, choć warunkiem zawieszenia kary było
naprawienie przez nią szkody.
- Nie było mnie wtedy na miejscu.
Odpuściłem. Ale szansa na odzyskanie pieniędzy pojawiła się trzy lata
temu. Dowiedziałem się, że siostra spieniężyła majątek rodziców.
Powiadomiłem komornika i ten wznowił postępowanie – mówi Stanisław G.
Szansa
na to, że poszkodowany odzyska swoje pieniądze, są jednak niewielkie.
Tym razem natknął się na inną przeszkodę. Okazało się, że w okresie,
jaki minął od uprawomocnienia się wyroku, a ten zapadł już ponad 10 lat
temu, roszczenie uległo przedawnieniu. Sąd, na wniosek adwokata
dłużniczki, wstrzymał egzekucję do czasu rozstrzygnięcia w sprawie
pozbawienia mocy tytułu wykonawczego dotyczącego długu.
Pan
Stanisław pieniędzy nie odzyskał, a stracił kolejne. Jak policzył, w
kancelariach adwokackich zostawił kilkanaście tysięcy złotych. A już
liczy się z następnym wydatkiem. Jeżeli przegra sprawę z siostrą, spadną
na niego koszty postępowania. Wśród nich wynagrodzenie dla jej
pełnomocnika, z pewnością nie mało ceniącego swoje usługi.
-
Tymczasem moja siostra jest na prostej drodze do tego, żeby wykręcić
się od odpowiedzialności. Jak to jest, że ja, uczciwy człowiek, klepię
biedę, a oszustka cieszy się majątkiem, zbudowanym częściowo na mojej
krzywdzie. W praworządnym państwie taka sytuacja nie powinna mieć
miejsca. Byłoby inaczej, gdyby nie nieporadność organów wykonawczych
wymiaru sprawiedliwości – mówi z rozgoryczeniem pan Stanisław.
Adam Pikul
Komentarze (0) Skomentuj