Teoretycznie Stanisław G. powinien żyć w dostatku. Siostra jest mu winna blisko 200 tys. zł.  Ale ona nie musi się martwić o pieniądze, a on ledwo wiąże koniec z końcem. W mniejszej mierze niż los zawiniła słabość polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Pan Stanisław nie utrzymuje kontaktów ze swoją siostrą. Zerwał, je gdy okazało się, że jest oszustką. Za wyłudzenie od niego pieniędzy została osądzona i skazana. Ciąży też na niej kilka wyroków o zapłatę. Mężczyzna nie zobaczył jednak ze swojego długu ani złotówki, a siostra jest właśnie na dobrej drodze, żeby ostatecznie się wykpić. 

Dług

Dług powstał w 1995 roku. Wtedy mężczyźnie jeszcze dobrze się powodziło. Kosił pieniądze na pracy w Austrii. Z zawodu budowlaniec, najął się do zmywaka. 

- W ówczesnych warunkach, po przeliczeniu na złotówki, zarabiałem krocie. Dobrze wiedziała o tym siostra.  Poprosiła o pożyczkę 130 tys. szylingów na kupno połówki „bliźniaka”. Zgodziłem się, bo do głowy mi nie przyszło, że znajdę oszusta we własnej rodzinie. Poza tym, myślałem, zawsze jest przecież zabezpieczenie – kupowany dom, piekarnia siostry – wspomina pan Stanisław.

Kobieta pieniądze wzięła, ale oddać nie zamierzała. Od początku kombinowała. W umowie pożyczki specjalnie popełniła błąd w nazwisku (noszonym po mężu), aby ukryć się za inną, fikcyjną, osobą. Oszustwo wyszło na jaw, gdy po pierwszym wyroku do pracy przystąpił komornik. Okazało się, że sąd powielił pomyłkę w nazwisku dłużnika, co związało komornikowi ręce.

Błąd skorygował wyrok sądu karnego. Zenona M. została prawomocnie skazana na karę pozbawienia wolności na 1,5 roku, z zawieszeniem jej wykonania na cztery lata. Wyrok jest jednym z wielu. Poprzedziły go przegrane przez Zenonę M. sprawy w sądzie cywilnym, potem jeszcze kolejna.
Bazując na ustaleniach sądu, komornik wyliczył, że Zenona M.  winna jest, według stanu na marzec 2015 r., wraz z odsetkami i kosztami procesowymi, blisko 178 tys. zł. Od tej pory należność jeszcze urosła.  Bratu nie oddała  ani grosza.

Sądy sądami. A gdzie sprawiedliwość?

Sprawa na drodze sądowej została zakończona prawomocnie, na korzyść Stanisława G., wiosną 2001. Wydawało się, że odzyskanie długu ma już na wyciągnięcie ręki. Nic się nie jednak ruszyło ani o krok.

- Dzieliłem wtedy czas między pracę w Austrii i krótkie pobyty w domu. Nie miałem głowy, żeby sprawę przypilnować. Wynająłem do tego, wydawało się, profesjonalistę. Kosztowało nie mało, ale adwokat praktycznie nie ruszył palcem – mówi Stanisław G.

Z akt sprawy dowiadujemy się, że aktywność pełnomocnika poszkodowanego zakończyła się praktycznie na przyjęciu informacji komornika sądowego o bezskuteczności postępowania egzekucyjnego w związku z niewypłacalnością dłużnika. Bezradność zastanawiająca, bo z wiedzy pokrzywdzonego  wynika, że do jego siostry należała ówcześnie dobrze prosperująca piekarnia. Rzecz pokpił również kurator sądowy. Zenona M. uniknęła odsiadki, choć warunkiem zawieszenia kary było naprawienie przez nią szkody.

- Nie było mnie wtedy na miejscu. Odpuściłem. Ale szansa na odzyskanie pieniędzy pojawiła się trzy lata temu. Dowiedziałem się, że siostra spieniężyła majątek rodziców. Powiadomiłem komornika i ten wznowił postępowanie – mówi Stanisław G.

Szansa na to, że poszkodowany odzyska swoje pieniądze, są jednak niewielkie. Tym razem natknął się na inną przeszkodę. Okazało się, że w okresie, jaki minął od uprawomocnienia się wyroku, a ten zapadł już ponad 10 lat temu, roszczenie uległo przedawnieniu. Sąd, na wniosek adwokata dłużniczki, wstrzymał egzekucję do czasu rozstrzygnięcia w sprawie pozbawienia mocy tytułu wykonawczego dotyczącego długu.       

Pan Stanisław pieniędzy nie odzyskał, a stracił kolejne. Jak policzył, w kancelariach adwokackich zostawił kilkanaście tysięcy złotych. A już liczy się z następnym wydatkiem. Jeżeli przegra sprawę z siostrą, spadną na niego koszty postępowania. Wśród nich wynagrodzenie dla jej pełnomocnika, z pewnością nie mało ceniącego swoje usługi.

W sytuacji mężczyzny przydałaby się każda złotówka. 700 zł emerytury i niewiele więcej tego, co dostaje z ZUS-u żona, ledwo wystarcza od pierwszego do pierwszego. Odzyskanie długu byłoby dla pana Stanisława wybawieniem.

- Tymczasem moja siostra jest na prostej drodze do tego, żeby wykręcić się od odpowiedzialności. Jak to jest, że ja, uczciwy człowiek, klepię biedę, a oszustka cieszy się majątkiem, zbudowanym częściowo na mojej krzywdzie. W praworządnym państwie taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Byłoby inaczej, gdyby nie nieporadność organów wykonawczych wymiaru sprawiedliwości – mówi z rozgoryczeniem pan Stanisław.

Adam Pikul

  
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj