Wyniki i medale są ważne, jednak dla tych ludzi i ich rodzin, ten klub sportowy jest częścią, ważną, ich życia.
Z Grzegorzem Muzią, autorem wydanej przez Muzeum w Gliwicach książki "80 lat Piasta Gliwice”, rozmawia Małgorzata Lichecka.

Za co kochasz Piasta? 
Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, za to, że jest. I choć bywały między mną, sympatykiem Piasta, a klubem, lepsze i gorsze momenty, będę mu zawsze kibicować. I nie myślę tylko o piłce nożnej. Hmm trudne pytanie i trochę mnie nim zaskoczyłaś, bo czy można kochać klub?

Można, i ty jesteś tego dobrym przykładem. Chociażby dlatego, że postanowiłeś zebrać historię Piasta. 
Sam jestem jej częścią. Mam też ogromną satysfakcję z tego, że mogłem ją opisać i przekazać innym. Klub jest dla mnie ważny, prawie tak, jak rodzina.

Od jak dawna interesujesz się sportem? 
Jako dzieciak chodziłem na mecze. Zacząłem chyba jako ośmiolatek, a potem stało się to nawykiem. Wiesz, jest mecz to musisz iść na stadion, taki rytuał, ale też ogromna frajda. Przez krótki czas trenowałem piłkę nożną, ale złamałem rękę i już później nie wróciłem do sportu.

Wróciłeś, ale inaczej.
Tak, trochę inaczej. W 1997 roku stworzyłem stronę internetową Piasta Gliwice. Jak pewnie wiesz w tym właśnie roku reaktywowano drużynę piłkarską, to dobry bodziec. Byłem na pierwszych meczach, a zainteresowanie - ogromne, bo przychodziło na nie momentami nawet z cztery, pięć tysięcy ludzi. Pracowałem w Instytucie Metali Nieżelaznych, zresztą pracuję tam do dziś, wtedy w pracowni informatyki, gdzie między innymi byłem odpowiedzialny za tworzenie strony internetowej Instytutu. To wyglądało zupełnie inaczej niż teraz, kody, grafiki, dużo ręcznej, żmudnej pracy. No i wpadłem na pomysł żeby uruchomić stronę internetową Piasta Gliwice. I zrobiłem to. Strona ruszyła, dobrze to pamiętam, w grudniu 1997 roku. Oczywiście nie byłem sam – ważne są jeszcze dwie osoby, a spotkaliśmy się przypadkiem, na stadionie. Pierwsza to Andrzej Oksztul, który robił zdjęcia i filmował, najpierw mecze, a potem także imprezy z innych dyscyplin. Drugą osobą był nieżyjący już Gerard Kędziorski. On, jeszcze wcześniej niż ja, zajmował się statystykami, czyli spisywał składy, wyniki strzelców i muszę powiedzieć, że odegrał właśnie kluczową rolę w pierwszym okresie. Bardzo szybko staliśmy się zgranym zespołem pracującym nad stroną Piasta. A tak w ogóle to była ona jedną z pierwszych internetowych stron sportowych w Polsce. Wtedy jeszcze patrzono na takie medium z przymrużeniem oka. Zresztą w klubie też tak trochę było, ale zmieniło się, kiedy prezesem został Andrzej Potocki, człowiek młodszej generacji, który w internecie dostrzegł ogromne możliwości. On też zaproponował mi, i na zarządzie klubu zapadła taka decyzja, funkcję rzecznika prasowego i byłem nim do 2011 roku. To był dla mnie bardzo dynamiczny czas. Po pierwsze działała strona, zdobywając coraz większą popularność, no i zacząłem publikować w „Nowinach Gliwickich”. Za tę możliwość dziękuję redaktorowi Andrzejowi Sługockiemu, który regularnie brał ode mnie teksty, relacje, przynajmniej z meczów piłkarskich, właśnie ze strony internetowej. W klubie również stworzyliśmy papierowy program meczowy. Nazywaliśmy go Piastunki. Ukazywał się przez kilka lat, a rozdawaliśmy go na meczach. Wszystko się profesjonalizowało – chodzi o stronę i wydawnictwo. Myśmy wtedy, mniej więcej do 2005 roku, pracowali w zasadzie społecznie, bez pieniędzy.

Czyli wykonałeś pionierską robotę jeżeli chodzi o usytuowanie klubu w przestrzeni internetowej. To po pierwsze. Po drugie, jako fan i osoba świadomie zajmująca się sportem, uznałeś i uznali to ludzie, z którymi współpracowałeś, że to ważny element życia społecznego i warto się sportem interesować na płaszczyźnie internetowej, bo jest on dobrym nośnikiem informacji, angażuje fanów, kibiców. Stworzyliście praktycznie taką platformę sportową. 
Można tak powiedzieć, choć dopiero kiedy o tym wspomniałaś tak mi się to ułożyło. Nasza trójka rzeczywiście była pionierami i to w wielu dziedzinach, na przykład jako pierwsi w Polsce uruchomiliśmy sportową telewizję internetową. Bo takie możliwości techniczne miałem z racji pracy w Instytucie i wiedziałem jak się do tego zabrać.

Nakładem Muzeum w Gliwicach ukazały się już dwie twoje książki – pierwsza na 70-lecie klubu, druga, najnowsze wydawnictwo, także jubileuszowe, bo na 80. urodziny Piasta. Jesteś również autorem dwóch muzealnych wystaw poświęconych klubowi. 
Historia mnie zawsze kręciła, w podstawówce i liceum startowałem w olimpiadach historycznych. Natomiast jeżeli chodzi o historię Piasta, namówił mnie do jej odtworzenia właśnie Andrzej Potocki. Nie pamiętam już kiedy i gdzie o tym rozmawialiśmy, czy na meczu, czy na jakimś spotkaniu w klubie, ale to okazało się na tyle ważne, że Andrzej wziął się wtedy za piłkę nożną i to, co się z nią działo w Gliwicach przed wojną i po 1945 roku aż do lat 90. Ja zająłem się pozostałymi sekcjami i zacząłem gromadzić wszelkie dostępne informacje, biuletyny, klubowe gazety, przeszukiwać kroniki i rozmawiać z ludźmi. Przeprowadziłem tych rozmów naprawdę bardzo dużo, a ich bohaterowie i bohaterki dostarczyli mnóstwo informacji, udało się też dotrzeć do wielu kierowników sekcji. Jeździliśmy z Andrzejem Oksztulem na te wywiady, filmowaliśmy i nagrywaliśmy sportowców, działaczy. To był bardzo długi proces, rozciągnięty w czasie, ciągle dochodziły nowe informacje, wiele publikowaliśmy na stronie internetowej, jednak pojawił się pomysł żeby to uporządkować i wydać jako książkę - „Gliwicki futbol”, która powstała we współautorstwie z Andrzejem Potockim. On zajął się Piastem, ja innymi klubami, stąd mam wiedzę między innymi o historii ŁTS Łabędy, Carbo, klubie z Sośnicy. No a jeszcze później zebrałem tego materiału już tak dużo, że wyszła z tego książka już o historii jednego klubu – tak powstała publikacja na 70. urodziny Piasta. A dziesięć lat później na 80.

Pamiętasz spektakularne odkrycia? Coś, co wprawiło cię w totalne zdumienie?
Siła tych olśnień, zdumień, zmieniała się w zależności od tego, w jakim momencie życia byłem. Inaczej widzi je młody chłopak, który jara się piłką nożną, dla którego tak naprawdę wszystko jest nowe, wszystko jest wow i potrafi nie spać w nocy bo uścisnął rękę mistrzowi. A inaczej osoba, która jest w tej historii zanurzona, która przebiła się przez wiele dokumentów, spotkała wielu ludzi. Ta perspektywa się zmienia, co nie znaczy, że tych olśnień nie ma. Na mnie największe wrażenie zrobiło spotkanie i rozmowa z Egonem Franke, mistrzem olimpijskim w szermierce. Kiedy zaczął opowiadać o tym, jak było w Tokio, jakie miał problemy z uzyskaniem paszportu i o mały włos by na te igrzyska nie pojechał, byłem w szoku. Zaprosił mnie do siebie, do domu, Stefan Kotowicz, nieżyjący już kierownik sekcji tenisa ziemnego, usiedliśmy przy stoliku, na którym leżały jego zapiski, odręczne, każdego rozegranego seta, wydarzenia w sekcji, linijka pod linijką. Wtedy mnie aż ciarki przeszły, bo nie było zbyt wielu publikacji na ten temat, a przede mną leżał skarb. Podobnie było przy spotkaniu z Ryszardem Karczakiem z sekcji hokeja na trawie – on także miał bardzo szczegółowe notatki. Czy z panią Elżbietą Pstraś, dzięki której zobaczyłem zdjęcia piłkarek ręcznych grających jeszcze na otwartym boisku, na dodatek w błocie. Największą frajdą było docieranie do rzeczy nieznanych, czytanie zapisków, rozmowy... O, dam ci jeszcze jeden przykład olśnienia: Zbigniew Czajkowski to jeden z najwybitniejszych trenerów w historii światowej szermierki. Jego osoba łączy sztafetę szermierczych pokoleń od mistrza olimpijskiego Egona Frankego do mistrzyni Europy Magdaleny Jeziorowskiej. Niezwykle ciekawa jest także historia jego życia. Jeszcze kilka lat temu można było go spotkać w szermierczej hali, bywał też na zawodach, podpowiadał, komentował. Zmarł 8 lutego 2019 roku w wieku 98 lat. A ja się od niego dowiedziałem, że służył jako marynarz na statkach wojennych.

Myślisz Piast i od razu … piłka nożna, a przecież klub, co też pokazałeś w swojej książce, to 21 sekcji. Bardzo podobało mi się zdanie ze wstępu twojej książki o tym, że najbardziej utytułowaną sekcją jest sekcja szermierki, a najbardziej medialną - piłka nożna. 
Coś w tym jest … 22 facetów biega za piłką, często bez efektu, albo z efektem wręcz mizernym...

No właśnie. W innych sekcjach są medale, sukcesy, o tym czytamy w książce przecież, a w piłce nożnej o efekt czasami bardzo trudno przez lata prawda, spada się w tabelach, nie ma mistrzostwa... Gdzie indziej mamy realne zwycięstwa z sezonu na sezon, a my się fascynujemy piłką nożną. 
To fenomen. Jeśli oglądamy zdjęcia z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych, kiedy Piast nie był piłkarską potęgą, wręcz przeciwnie, funkcjonował gdzieś na zapleczu, i tak na stadionie zasiadała publika licząca nawet kilkanaście tysięcy. Dlatego, że piłka jest sportem łatwym w odbiorze i widowiskowym, szczególnie kiedy ogląda się mecze na żywo. Natomiast szermierka czy lekkoatletyka jest dużo trudniejsza w odbiorze. W szermierce ciosy są tak szybko zadawane, że nie jesteśmy w stanie ich wyłapać, skupiamy się jedynie na zapalających się lampkach, ale nie widzimy niuansów, które z kolei widzi trener czy zawodnik.

Twoja ostatnia książka to przede wszystkim ludzie i z pewnością z wieloma zetknąłeś się osobiście. Kto cię oczarował?
Lubię rozmawiać z zawodnikami starszego pokolenia. Może dlatego, że nie ma w nich już tego napięcia związanego z karierą. Kiedy byłem dzieckiem Ryszard Kałużyński, kapitan drużyny, to był ktoś... wtedy poza zasięgiem, taka niedostępna figura. A później, gdy zaczęliśmy się spotykać i rozmawiać okazał się całkiem zwyczajnym, sympatyczny panem, który ma o klubie bardzo dużo do powiedzenia, bo spędził w nim 20 lat, całe swoje sportowe życie, od trampkarza do seniora. Jeśli chodzi o lekkoatletykę, dreszczyk emocji był, kiedy pierwszy raz miałem okazję rozmawiać z Ewą Gryziecką, rekordzistką świata, olimpijką. Czy z  florecistką Elżbietą Cymerman-Franke, zawodniczką Piasta, która przez osiem lat nie przegrała żadnego turnieju. Natomiast z młodszego pokolenia, ogromne przeżycie było dla mnie wtedy gdy Kamila Glika powołano do polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Był wtedy zawodnikiem Piasta i był to pierwszy w historii piłkarz powołany do pierwszej reprezentacji bezpośrednio z Piasta, bo wcześniej było tak, że jeśli ktoś się wybił, szedł do innego klubu i stamtąd trafiał do reprezentacji. Pojechaliśmy więc do niego z Andrzejem Oksztulem, Glik wynajmował wtedy małe mieszkanko, pokój z kuchnią, jeszcze nie był gwiazdą, nie był idolem. Z B klasy do ekstraklasy przechodziliśmy z Jarkiem Kaszowskim, stale się spotykaliśmy i rozmawialiśmy, Jarek tę historię klubu absolutnie tworzył. No i Andrzej Sługocki, spiker – też klubowa historia. Dwa razy robiłem wywiad z Robertem Lewandowskim. Ten film na YT ma najwięcej wyświetleń. A … jeszcze relacje z budowy nowego stadionu. To też było przeżycie, bo czekaliśmy na to bardzo długo. Jeździliśmy dwa, trzy razy w tygodniu na tę budowę, robiliśmy relacje video i zdjęciowe, więc można powiedzieć, że i ja budowałem stadion przy Okrzei.

Kiedy zbierałeś materiały do książek, a potem podczas pisania, miałeś kryzysy? 
Nie. Więcej czasu zajęło mi pisanie o 70 latach Piasta, dlatego że książka w dużej mierze bazuje na źródłach, czyli trzeba było szukać i porównywać, bo błędów jest, niestety, w materiałach dużo. Musiałem je wyjaśniać i prostować. Natomiast jeśli chodzi o 80 lat Piasta nie miałem już żadnego problemu. Powiem więcej, z tej ostatniej książki jestem bardziej zadowolony, bo w bardzo dużym procencie bazuje na moich materiałach z zawodów, turniejów, meczów, wszystko spisywałem, w ten sposób budując własne archiwum.

Musisz mieć jakiś specjalny pokój na te wszystkie materiały... 
Nie pokój, ale pół szafy. Cenne materiały trzymam na czterech dyskach o dużej pojemności. Archiwum staram się dygitalizować, bo wtedy jest znaczniej łatwiejszy dostęp do informacji.

Twoje archiwum ma kapitalną wartość historyczną. 
Niestety, nie mam czasu żeby wszystko uporządkować, dobrze opisać, skatalogować. Chciałbym całość przekazać gliwickiemu muzeum, bo chyba trudno będzie znaleźć kogoś, kto dalej będzie się w to bawił... Nim przekażę, chciałbym to właśnie uporządkować, żeby przyszli użytkownicy mogli się w tym połapać.

Chciałam cię zapytać jeszcze o taką rzecz: co przeciętna osoba, na przykład taka jak ja, która sportem interesuje się incydentalnie, dowie się z twoich publikacji?
Poznasz historię klubu, osiągnięcia, poznasz ludzi, dowiesz się, że to swego rodzaju społeczność, że to coś więcej niż klub. Wyniki i medale są ważne, jednak dla tych ludzi i ich rodzin, ten klub sportowy jest częścią, ważną, ich życia. Oni tam przychodzą nie tylko po to, żeby trenować, ale po to, żeby się spotkać, porozmawiać, od czasu do czasu organizować wydarzenie. Klub to nie tylko sport i emocje, to organizacja, która pełni ważną rolę w życiu miasta, a Piast, ze względu na swoją osiemdziesięcioletnią tradycję jest najbardziej rozpoznawalną sportową organizacją w Gliwicach.

Grzegorz Muzia 
jest gliwiczaninem od urodzenia i sympatykiem Piasta Gliwice. W latach 2001-2011 pełnił funkcję rzecznika klubu piłkarskiego Piasta. W latach 2017-22 był rzecznikiem prasowym sekcji Piast Gliwice Futsal. Jest współautorem książki „Gliwicki Futbol”, autorem książki 70 lat Piasta Gliwice oraz licznych, okolicznościowych publikacji klubowych. Był kuratorem dwóch wystaw zorganizowanych przez Muzeum Gliwice, którego tematyką była historia gliwickiej piłki oraz historia szermierki. Od 2000 roku współpracuje z tygodnikiem Nowiny Gliwickie. Jest redaktorem naczelnym najstarszego, nieprzerwanie działającego portalu sportowego w Gliwicach piast.gliwice.pl oraz dziennikarzem w Radio Telewizja Imperium. Od 1989 roku pracuje w Instytucie Metali Nieżelaznych (obecnie SB Łukasiewicz) na stanowisku starszy specjalista od mikroskopii elektronowej i badań w podczerwieni.

Galeria

wstecz

Komentarze (1) Skomentuj

  • Marysia 2025-02-16 19:52:55

    Gratulacje!!!

Akceptuję
Akceptując cookies, wyrażają Państwo zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych.Administratorem danych osobowych użytkowników strony: https://www.nowiny.gliwice.pl są „Nowiny Gliwickie” Spółka z o.o. zwanym dalej NG.

Każda osoba fizyczna ma prawo do pozyskania informacji, czy i jakie jej dane są przetwarzane przez NG (https://www.nowiny.gliwice.pl/polityka-prywatnosci),jak również ma prawo dostępu do swoich danych oraz żądania ich sprostowania, usunięcia lubograniczenia przetwarzania. Nadto osoba ta ma prawo wniesienia sprzeciwu wobec przetwarzania danych, prawo do ich przenoszenia oraz cofnięcia udzielonej zgody, które będzie skutkować w momencie otrzymania przez NG stosownego oświadczenia.Mają Państwo prawo dostępu do swoich danych, kontaktując się z Administratorem Danych Osobowych NG poprzez adres e-mail rodo@nowiny.gliwice.pl lub za pomocą formularza kontaktowego nastronie: https://www.nowiny.gliwice.pl/redakcja-kontakt"