Wprawdzie urząd marszałkowski przygotował projekt uchwały antysmogowej, jednak nim wejdzie w życie, od samorządów zależy informacja o zagrożeniach i edukacja. Gliwickie Stowarzyszenie Ośrodek Studiów o Mieście angażuje się w działania proekologiczne i należy do koalicji Gliwicki Alarm Smogowy (GAS), obywatelskiego ruchu na rzecz czystego powietrza.
Z Bartoszem Rybczakiem, Ewą Lutogniewską i Petrosem Tovmasyanem z OSOM rozmawia Małgorzata Lichecka.
- Aktywiści stale monitorują stan powietrza i informują o przekroczeniach norm na bieżąco. Dlaczego miasto nie chce dzielić się z obywatelami takimi informacjami?
Bartosz Rybczak: Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy, to strach przed przyznaniem, że w Gliwicach istnieje problem. Przecież zgodnie ze strategią promocyjną miasta (o ile można mówić o jakiejś strategii w ogóle), jesteśmy Inteligentnym Miastem Przyszłości, w którym nie ma korków, smogu, nie ma w ogóle żadnych problemów. Zgrzyta, gdy okazuje się, że prymus wszelkich rankingów nie zawsze jest w porządku, a czasem troszeczkę oszukuje. Dla mnie to oczywiste, że to nie urzędnicy są winni złej jakości powietrza, ale właśnie oni, mając narzędzia, odpowiadają za działania lub ich brak. A zawsze takim pierwszym krokiem musi być dostrzeżenie usterki.
- Akcja „Maski na pomnikach" była spontaniczna, miała jednak określony cel.
Bartosz Rybczak: W okresie grzewczym powietrze w Gliwicach rzeczywiście bywa gęste niczym smoła. Uznaliśmy, że nawet tak „twarda" materia jak pomniki czy rzeźby już nie wytrzymuje skali zapylenia. Sami również mieliśmy tego dość i chcieliśmy w niekonwencjonalny sposób zwrócić uwagę na problem. Tym bardziej że najważniejszy urzędnik w mieście całkiem niedawno w wywiadzie telewizyjnym stwierdził, że zła jakość powietrza to nieprawda, kaczka dziennikarska, którą media powtarzają co roku w zimie. Skutek akcji był dla nas sporym zaskoczeniem: po tym, gdy przebrane rzeźby zauważyły media lokalne, o akcji zaczęły informować ogólnopolskie. Dzwonili do nas z TVN, Polsatu, „Gazety Wyborczej”, a także innych dużych redakcji. Odpytywano o sytuację rzecznika prezydenta. Informacja poszła w Polskę i zauważono to pewnie w gliwickim urzędzie.
OSOM powołał Gliwicki Alarm Smogowy. Na czym się skoncentruje i w jaki sposób będzie starał się wpłynąć na świadomość ekologiczną mieszkańców i urzędników?
Bartosz Rybczak: OSOM nie powołał GAS-u. Raczej grupa mieszkańców, która miała dość, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Zjednoczyliśmy siły i powołali szeroką koalicję na rzecz poprawy stanu powietrza w Gliwicach. Co bardzo cieszy i buduje. W GAS są fachowcy świetnie obeznani z problemem zanieczyszczeń powietrza, niskiej i wysokiej emisji. Mamy wiele pomysłów i będziemy uparcie podpowiadać urzędowi, co w tej kwestii robić.
Miasto powinno się włączyć w kampanię informacyjno-edukacyjną dotyczącą smogu?
Ewa Lutogniewska: Priorytet to bieżące informowanie mieszkańców o przekroczeniach dopuszczalnych stężeń zanieczyszczeń i to nie tylko w momencie, gdy osiągną poziom alarmowy. Smog w Gliwicach nie jest zjawiskiem incydentalnym. Powiadamianie powinno odbywać się z wykorzystaniem głównych kanałów informacyjnych miasta: strony internetowej, mediów społecznościowych (na FB stronę Gliwic śledzi 17 tysięcy osób, co odpowiada 10 proc. mieszkańców), Miejskiego Serwisu Informacyjnego, a także innych lokalnych mediów. Dodatkowo, warto uruchomić komunikaty na zainstalowanych w mieście tablicach LED. Ważna jest treść – w przypadku wysokich stężeń zanieczyszczeń należy przede wszystkim skupić się na ostrzeganiu przed występującym zagrożeniem i tym, jak go unikać. Uważam, że w dniach największego stężenia pyłów najistotniejsza informacja to nie ta o dotychczasowych działaniach miasta i sposobach dofinansowania zmiany ogrzewania. Wątpliwe, żebyśmy w ciągu kilku dni ruszyli do sklepów czy podjęli roboty związane ze zmianą systemu ogrzewania. Komunikaty powinny być względnie krótkie, napisane przystępnym językiem i przykuwające uwagę. Należałoby również zbadać efekt dotychczasowych miejskich działań.
W jaki sposób działają w tej sferze Gliwice?
Ewa Lutogniewska: Społecznicy i aktywiści są czujni, ale czy tak to powinno wyglądać? Dopiero po niezliczonych telefonach, naciskach, pismach, miasto raczyło zająć stanowisko, które i tak jest nijakie. Faktycznie, zabrakło podstawowej informacji: Gliwiczanie – stan powietrza jest fatalny. Unikajcie spacerów, skorzystajcie z komunikacji zbiorowej, zaopatrzcie się w maski antysmogowe. W czasie, gdy wartości stężeń rosła z dnia na dzień, na stronie urzędu nie pojawiła się żadna informacja, zupełnie jakby problem nie istniał. Znalazło się za to miejsce na artykuły o sukcesach sportowych, a nawet ostrzeżenie o silnym mrozie. Gdy w końcu, ze sporym opóźnieniem w stosunku do innych miast, prezydent zabrał głos, przeczytaliśmy o... przyczynach smogu i o tym, co Gliwice robią w tej kwestii. Jako odbiorca takiego komunikatu nie poczułam, żeby ktokolwiek martwił się o stan miasta.
Czym oddycha się w Gliwicach?
Petros Tovmasyan: Polska jest w światowej czołówce jeżeli chodzi o stężenie szkodliwych pyłów w powietrzu, Gliwice są niemal zawsze w krajowej pierwszej piątce. W niewielu miejscach na świecie jest tak niezdrowe powietrze jak u nas. To poniekąd przerażające, że mając większość usług publicznych na europejskim poziomie, coraz częściej widujemy na ulicach ludzi w maseczkach.
Zanieczyszczenie powietrza to nie temat modny, jak chce medium opłacane przez miasto, czy kaczka dziennikarska, jak o informacjach na temat stężeń wyraził się prezydent Zygmunt Frankiewicz.
Petros Tovmasyan: Nazwałbym to bagatelizowaniem tematów związanych ze środowiskiem. Robiliśmy tak przez ostatnich 20 lat, pozbywając się terenów zielonych, zaniedbując edukację i nie inwestując w dodatkowe podłączenia do PEC. Uważam, że to bardzo zła taktyka i jestem przekonany, że w wyborach samorządowych w 2018 r. smog będzie jednym z ważniejszych bohaterów.
Jak, zdaniem GAS, należałoby podejść do problemu smogu?
Petros Tovmasyan: Na ostatnim spotkaniu pojawiły się ciekawe postulaty Gliwickiego Alarmu Smogowego: rzetelna informacja o stanie jakości powietrza (dostępna dla wszystkich mieszkańców); budowa własnej sieci stacji monitorowania powietrza w Gliwicach i powiecie; zwiększenie budżetu na edukację oraz informowanie mieszkańców o zagrożeniach wynikających z palenia śmieci; utworzenie w strukturach straży miejskiej wyszkolonych i odpowiednio wyposażonych ekopatroli ds. ścigania przestępstw ekologicznych (zakup mobilnych laboratoriów); regularne czyszczenie ulic na mokro w celu zapobiegania ponownemu wzbudzaniu się pyłów; kontrola działań stacji diagnostycznych i zobligowanie do badania jakości spalin; zwiększenie poziomu i limitu finansowania wymiany pieców; wpisanie do planu zagospodarowania i wydawanie pozwoleń na budowę domów z ogrzewaniem w piecach tylko najwyższej – V-tej klasy; zwiększenie budżetu na podłączenia do sieci PEC i dofinansowanie takich podłączeń z inicjatywy mieszkańców. To są konkretne działania, które przyniosą konkretne korzyści.
- Aktywiści stale monitorują stan powietrza i informują o przekroczeniach norm na bieżąco. Dlaczego miasto nie chce dzielić się z obywatelami takimi informacjami?
Bartosz Rybczak: Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy, to strach przed przyznaniem, że w Gliwicach istnieje problem. Przecież zgodnie ze strategią promocyjną miasta (o ile można mówić o jakiejś strategii w ogóle), jesteśmy Inteligentnym Miastem Przyszłości, w którym nie ma korków, smogu, nie ma w ogóle żadnych problemów. Zgrzyta, gdy okazuje się, że prymus wszelkich rankingów nie zawsze jest w porządku, a czasem troszeczkę oszukuje. Dla mnie to oczywiste, że to nie urzędnicy są winni złej jakości powietrza, ale właśnie oni, mając narzędzia, odpowiadają za działania lub ich brak. A zawsze takim pierwszym krokiem musi być dostrzeżenie usterki.
- Akcja „Maski na pomnikach" była spontaniczna, miała jednak określony cel.
Bartosz Rybczak: W okresie grzewczym powietrze w Gliwicach rzeczywiście bywa gęste niczym smoła. Uznaliśmy, że nawet tak „twarda" materia jak pomniki czy rzeźby już nie wytrzymuje skali zapylenia. Sami również mieliśmy tego dość i chcieliśmy w niekonwencjonalny sposób zwrócić uwagę na problem. Tym bardziej że najważniejszy urzędnik w mieście całkiem niedawno w wywiadzie telewizyjnym stwierdził, że zła jakość powietrza to nieprawda, kaczka dziennikarska, którą media powtarzają co roku w zimie. Skutek akcji był dla nas sporym zaskoczeniem: po tym, gdy przebrane rzeźby zauważyły media lokalne, o akcji zaczęły informować ogólnopolskie. Dzwonili do nas z TVN, Polsatu, „Gazety Wyborczej”, a także innych dużych redakcji. Odpytywano o sytuację rzecznika prezydenta. Informacja poszła w Polskę i zauważono to pewnie w gliwickim urzędzie.
OSOM powołał Gliwicki Alarm Smogowy. Na czym się skoncentruje i w jaki sposób będzie starał się wpłynąć na świadomość ekologiczną mieszkańców i urzędników?
Bartosz Rybczak: OSOM nie powołał GAS-u. Raczej grupa mieszkańców, która miała dość, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Zjednoczyliśmy siły i powołali szeroką koalicję na rzecz poprawy stanu powietrza w Gliwicach. Co bardzo cieszy i buduje. W GAS są fachowcy świetnie obeznani z problemem zanieczyszczeń powietrza, niskiej i wysokiej emisji. Mamy wiele pomysłów i będziemy uparcie podpowiadać urzędowi, co w tej kwestii robić.
Miasto powinno się włączyć w kampanię informacyjno-edukacyjną dotyczącą smogu?
Ewa Lutogniewska: Priorytet to bieżące informowanie mieszkańców o przekroczeniach dopuszczalnych stężeń zanieczyszczeń i to nie tylko w momencie, gdy osiągną poziom alarmowy. Smog w Gliwicach nie jest zjawiskiem incydentalnym. Powiadamianie powinno odbywać się z wykorzystaniem głównych kanałów informacyjnych miasta: strony internetowej, mediów społecznościowych (na FB stronę Gliwic śledzi 17 tysięcy osób, co odpowiada 10 proc. mieszkańców), Miejskiego Serwisu Informacyjnego, a także innych lokalnych mediów. Dodatkowo, warto uruchomić komunikaty na zainstalowanych w mieście tablicach LED. Ważna jest treść – w przypadku wysokich stężeń zanieczyszczeń należy przede wszystkim skupić się na ostrzeganiu przed występującym zagrożeniem i tym, jak go unikać. Uważam, że w dniach największego stężenia pyłów najistotniejsza informacja to nie ta o dotychczasowych działaniach miasta i sposobach dofinansowania zmiany ogrzewania. Wątpliwe, żebyśmy w ciągu kilku dni ruszyli do sklepów czy podjęli roboty związane ze zmianą systemu ogrzewania. Komunikaty powinny być względnie krótkie, napisane przystępnym językiem i przykuwające uwagę. Należałoby również zbadać efekt dotychczasowych miejskich działań.
W jaki sposób działają w tej sferze Gliwice?
Ewa Lutogniewska: Społecznicy i aktywiści są czujni, ale czy tak to powinno wyglądać? Dopiero po niezliczonych telefonach, naciskach, pismach, miasto raczyło zająć stanowisko, które i tak jest nijakie. Faktycznie, zabrakło podstawowej informacji: Gliwiczanie – stan powietrza jest fatalny. Unikajcie spacerów, skorzystajcie z komunikacji zbiorowej, zaopatrzcie się w maski antysmogowe. W czasie, gdy wartości stężeń rosła z dnia na dzień, na stronie urzędu nie pojawiła się żadna informacja, zupełnie jakby problem nie istniał. Znalazło się za to miejsce na artykuły o sukcesach sportowych, a nawet ostrzeżenie o silnym mrozie. Gdy w końcu, ze sporym opóźnieniem w stosunku do innych miast, prezydent zabrał głos, przeczytaliśmy o... przyczynach smogu i o tym, co Gliwice robią w tej kwestii. Jako odbiorca takiego komunikatu nie poczułam, żeby ktokolwiek martwił się o stan miasta.
Czym oddycha się w Gliwicach?
Petros Tovmasyan: Polska jest w światowej czołówce jeżeli chodzi o stężenie szkodliwych pyłów w powietrzu, Gliwice są niemal zawsze w krajowej pierwszej piątce. W niewielu miejscach na świecie jest tak niezdrowe powietrze jak u nas. To poniekąd przerażające, że mając większość usług publicznych na europejskim poziomie, coraz częściej widujemy na ulicach ludzi w maseczkach.
Zanieczyszczenie powietrza to nie temat modny, jak chce medium opłacane przez miasto, czy kaczka dziennikarska, jak o informacjach na temat stężeń wyraził się prezydent Zygmunt Frankiewicz.
Petros Tovmasyan: Nazwałbym to bagatelizowaniem tematów związanych ze środowiskiem. Robiliśmy tak przez ostatnich 20 lat, pozbywając się terenów zielonych, zaniedbując edukację i nie inwestując w dodatkowe podłączenia do PEC. Uważam, że to bardzo zła taktyka i jestem przekonany, że w wyborach samorządowych w 2018 r. smog będzie jednym z ważniejszych bohaterów.
Jak, zdaniem GAS, należałoby podejść do problemu smogu?
Petros Tovmasyan: Na ostatnim spotkaniu pojawiły się ciekawe postulaty Gliwickiego Alarmu Smogowego: rzetelna informacja o stanie jakości powietrza (dostępna dla wszystkich mieszkańców); budowa własnej sieci stacji monitorowania powietrza w Gliwicach i powiecie; zwiększenie budżetu na edukację oraz informowanie mieszkańców o zagrożeniach wynikających z palenia śmieci; utworzenie w strukturach straży miejskiej wyszkolonych i odpowiednio wyposażonych ekopatroli ds. ścigania przestępstw ekologicznych (zakup mobilnych laboratoriów); regularne czyszczenie ulic na mokro w celu zapobiegania ponownemu wzbudzaniu się pyłów; kontrola działań stacji diagnostycznych i zobligowanie do badania jakości spalin; zwiększenie poziomu i limitu finansowania wymiany pieców; wpisanie do planu zagospodarowania i wydawanie pozwoleń na budowę domów z ogrzewaniem w piecach tylko najwyższej – V-tej klasy; zwiększenie budżetu na podłączenia do sieci PEC i dofinansowanie takich podłączeń z inicjatywy mieszkańców. To są konkretne działania, które przyniosą konkretne korzyści.
Komentarze (0) Skomentuj