To ogromny skandal, a w efekcie kryzys wizerunkowy gliwickiej Policji. Siedmiu byłych już funkcjonariuszy Komisariatu II Policji w Gliwicach stanie przed sądem. 32 zarzuty, jakie im postawiono, dotyczą przede wszystkim okradania osób starszych, z chorobami psychicznymi lub demencją. Samotnych.
Jak ustaliła prokuratura, część oskarżonych tworzyła zorganizowaną grupę przestępczą. Inni – dołączali okazjonalnie. Wspólnym mianownikiem były osoby pokrzywdzone – najczęściej starsze, schorowane, samotne. Osoby, które ufały policjantom.
„Dementorzy” – nieoficjalna lista ofiar
Sprawa nabrała rozpędu po jednym z lipcowych wezwań na interwencję. Maria G., mieszkanka Gliwic, kilkukrotnie zgłaszała policji różne niepokojące zdarzenia – a to zaginięcie męża, który jak się okazało przebywał w szpitalu, a to kradzież, innym znów razem – próbę samobójczą.
- W trakcie jednej z interwencji funkcjonariusz KP II wykonał zdjęcie reklamówek z zawartością pieniędzy w kwocie nie mniejszej niż 300 000 pln – wyjaśnia prokurator Karina Spruś, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. - Dwaj funkcjonariusze, skuszeni wizją łatwego zarobku: Bartłomiej K. i Piotr H., udali się do Szpitala Psychiatrycznego w Toszku, żądając od pielęgniarki wydania kluczy do mieszkania pacjentki Marii G. Mężczyźni za pomocą kluczy weszli do mieszkania pokrzywdzonej i dokonali zaboru pieniędzy w kwocie 14.000 pln. Pielęgniarka, zaniepokojona brakiem pokwitowania, skontaktowała się z dyżurnym Komisariatu II Policji w Gliwicach.
Sprawa ruszyła.
W trakcie śledztwa wyszło na jaw znacznie więcej „grzechów” gliwickich dzielnicowych z dwójki. Regularnie odwiedzali oni samotne osoby - zamieszkujące teren podległy Komisariatowi II Policji – rzekomo z troski. Piotr H. prowadził nawet notatnik z nazwiskami osób, które uznali za łatwy cel. Na liście figurowały osoby starsze, często z demencją lub innymi schorzeniami. W języku funkcjonariuszy nazwano ich „dementorami”.
Pod płaszczykiem troski – perfidny „mecenat”
Nie kończyło się na jednej wizycie. Policjanci systematycznie odwiedzali wytypowane osoby – kontaktowali się telefonicznie, sprawdzali, kiedy wpływa emerytura lub renta.
- Dokonywali wejść do mieszkań pokrzywdzonych w przypadku interwencji własnych, jako dzielnicowi, pod pretekstem „rzekomej” troski o swoich podopiecznych, sprawdzając czy posiadają leki, jedzenie w lodówce, czy nie potrzebują pomocy w sprawach codziennych, w tym drobnych naprawach sprzętu domowego i innego, przykładowo naprawiając kran, montując antenę na dachu itd. – opowiada rzeczniczka prokuratury dodając, że gdy jeden lub dwóch policjantów zajmował rozmową swoją ofiarę, inny funkcjonariusz przeszukiwał jej mieszkanie w poszukiwaniu pieniędzy i łatwych do zbycia fantów. - Z uwagi na deficyty intelektualne i psychiczne osób pokrzywdzonych oskarżeni mieli zapewnione bezpieczeństwo swych przestępczych działań, gdyż nikt w skutek zgłoszenia zawiadomienia o przestępstwie, nie dałby im wiary, jako osobom w podeszłym wieku, chorym, z zaburzeniami psychicznymi i demencją co stało się podstawą „mecenatu nad pokrzywdzonymi” i uczynienia sobie stałego, długoletniego źródła dochodu z popełniania przestępstw – relacjonuje Karina Spruś. Dbali o to, by zyskiwać zaufanie, a potem – wracać po kolejne pieniądze. Czasem były to setki złotych, zdarzyło się także 100 tysięcy. Nie zabierali wszystkiego – zostawiali część, by ofiara nie zorientowała się od razu. Wyjątkiem były interwencje w mieszkaniach osób zmarłych – wtedy wynosili wszystko, co łatwo dało się sprzedać.
Niektóre kradzieże miały nawet miejsce na terenie komisariatu. Przykład? Zofia S. przyszła z reklamówką, w której trzymała pieniądze. Gdy spuściła ją z oczu – zniknęły 20 tys. zł.
Oskarżeni przed sądem
Część oskarżonych – Bartłomiej K. i Piotr H. – przyznała się do winy i została już skazana.
- W części dotyczącej przestępstw popełnionych przez Bartłomieja K. i Piotra H. skierowano do Sądu Rejonowego w Gliwicach akt oskarżenia – mówi prokurator Spruś. - Mężczyźni złożyli wniosek o skazanie bez przeprowadzania rozprawy za zarzucone im przestępstwa. Wyrokiem Sadu Rejonowego w Gliwicach z dnia 25 lutego 2025 r. wymienieni zostali skazani za przestępstwa z art. 231 § 2 kk, art. 279 § 1 kk, art. 231 § 1 kk i art. 107 pkt 1 ustawy o ochronie danych osobowych i art. 275 § 1 kk na kary łączne – Bartłomiej K. 1 roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na okres 2 lat próby oraz grzywnę w wymiarze 250 stawek przy przyjęciu wysokości jednej stawki na kwotę 20 pln, a wobec Piotra H. karę łączną 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na okres 2 lat próby. Zobowiązano również oskarżonych do naprawienia szkody wyrządzonej przestępstwem.
Wobec pozostałych byłych funkcjonariuszy skierowano akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Grożą im kary od roku do nawet 10 lat pozbawienia wolności. Śledczy podkreślają, że nadzór nad działaniami dzielnicowych był iluzoryczny – funkcjonariusze mogli działać swobodnie, bez kontroli i konsekwencji. W czasie „służbowych patroli” planowali kolejne kradzieże i dzielili się łupem.
Co dalej?
Sprawa ta mocno nadwyręża zaufanie społeczne do służb mundurowych. Pokazuje, jak łatwo można nadużyć pozycji i jak ważny jest skuteczny nadzór nad tymi, którzy mają stać na straży prawa. Dla wielu osób, zwłaszcza starszych, policjant to wciąż synonim bezpieczeństwa. W tej historii – niestety – stał się jego zaprzeczeniem.
- Osoby te nie są już policjantami. Każdy kto narusza przepisy musi liczyć się z odpowiedzialnością prawną – podkreśla nadkomisarz Marzena Szwed, oficer prasowy KMP w Gliwicach.
Proces przed gliwickim sądem ma dać odpowiedź nie tylko na pytanie, kto zawiódł, ale też – co zrobić, by więcej nie doszło do takich skandali.
Adriana Urgacz-Kuźniak
Komentarze (2) Skomentuj
Bamdytyzm i totalne draństwo!
Nie mogę w to uwierzyć. Osoby zaufania publicznego okradały najsłabsze, schorowane, najstarsze osoby w społeczeństwie. I wyroki (dane z artykułu w "Dzisiaj w Gliwicach" ) rok albo 10 miesięcy w zawieszeniu. Smutne.