Mimo że od daty likwidacji linii w Gliwicach minęło już 16 lat, a zamiast tramwaju kursuje autobus, mieszkańcy i mieszkanki co jakiś czas podejmują dyskusję o powrocie do miasta tego środka komunikacji. Szczególnie, że dziś miasta inwestują, budując nowe linie lub wręcz, jak Sosnowiec, reaktywując je. To premiowany środek komunikacji. Oczywiście takie decyzje należy dobrze uzasadnić, przede wszystkim wskazując jak miałyby przebiegać trasy, które dzielnice łączyć, czy warto na przykład wprowadzić rozwiązania pilotażowe, a przede wszystkim cały ten proces powinien być poprzedzony szerokimi konsultacjami społecznymi, bo w mieście mieszkają nie tylko zwolennicy tramwajów.
W 2009 roku po wielomiesięcznych bojach aktywistów i aktywistek skupionych wokół Grupy Inicjatywnej będących przeciwnikami likwidacji linii tramwajowych, rada powiedziała dla tej likwidacji „tak”. Nie wprowadzono konsultacji, choć społecznicy o to zabiegali składając stosowne wnioski, nie przeprowadzono referendum, choć była to kluczowa dla miasta decyzja, którą podjął ówczesny prezydent Zygmunt Frankiewicz, dziś senator, a „przyklepała” rada miasta. Tramwaj zniknął z ulic we wrześniu 2009 roku, a w 2010 roku zaczęło się prucie torowiska. Ta tramwajowa wojna zakończyła się referendum o odwołanie Frankiewicza z funkcji prezydenta miasta. Nieskutecznym, bo zawiodła frekwencja.
Oczywiście temat nie zniknął z debaty publicznej, ale nie brzmiał już tak mocno, choć w wielu miastach zaczęto budować linie tramwajowe, a Gliwice wciąż miały szanse wrócić na szyny. Miasto nie skorzystało z tych okazji, wskazując, a jakżeby inaczej, na koszty (zawsze zbyt duże), promując... autobus, jako najlepsze i ekonomiczne rozwiązanie.
Co sprawiło, że dyskusja o powrocie tramwaju stała się już nie życzeniem, a szansą? Być może zmiana władzy, na pewno inwestycje w innych miastach Polski, trochę też wizja unowocześnienia miasta, bo tramwaj nadaje mu wielkomiejskości. Głosem w tej dyskusji był ten należący do Kajetana Gorniga, radnego Nowego Ratusza, wiceprzewodniczącego rady miasta, który w programie Gość Dnia, realizowanym w studio 24Gliwice.pl. mówiąc o reaktywacji tramwaju, wskazał, że nie ma mowy do powrotu do stanu sprzed 2009 roku, trzeba bowiem stworzyć nowy system. - W zasadzie kwestia sama się podniosła, ja tylko skomentowałem, że kiedy likwidowano tramwaje ówczesne władze obiecały mieszkańcom pojazd szynowy pomiędzy dworcem i Rynkiem. Wiele osób napisało do mnie i zaczęliśmy się zastanawiać czy jest to możliwe. To nie inwestycja na już, trzeba ją dobrze przemyśleć, muszą być chęci, myślę o władzach, a przede wszystkim pieniądze - komentuje Gornig.
Czy to pomysł realny? - Prowadzono rozmowy z Tramwajami Śląskimi, w ramach których analizowano potencjalne możliwości wdrożenia komunikacji tramwajowej w Gliwicach. Warto podkreślić, że były to rozmowy o charakterze wstępnym i niezobowiązującym, mające na celu przedyskutowanie dostępnych opcji oraz ocenę szans związanych z wdrożeniem tego środka transportu w naszym mieście - tak widzi to Mariusz Kopeć, rzecznik prezydentki Gliwic.
Spółka Tramwaje Śląskie wskazuje, że ten środek transportu powraca do dużych miast. - Jesteśmy po pierwszych rozmowach z gliwickim urzędem. Tramwaje powracają do dużych, gęsto zaludnionych miast, a za takie możemy uznać Gliwice. Analizy, dotyczące zasadności pomysłu powrotu tramwaju na gliwickie tory, przeprowadzi spółka na swój koszt. Uważamy, że jeśli po 50 latach tramwaj powrócił do Wilanowa, to dlaczego nie miałby powrócić po 16 latach do Gliwic. Inwestycję, jeśli zaakceptuje ją miasto, realizować będzie spółka Tramwaje Śląskie S.A. W kwestii finansowania liczymy na wsparcie Unii Europejskiej, promującej ekologiczny transport szynowy. Ewentualna inwestycja mogłaby być jednym z projektów kolejnej, zaplanowanej na 2028 rok perspektywy unijnej - wylicza Robert Walczak, rzecznik spółki Tramwaje Śląskie.
Andrzej Wawrzyczek, socjolog miasta, specjalista rozwoju transportu zrównoważonego, nie ma wątpliwości, że ten temat będzie wracał do dyskusji publicznej tak długo, jak długo nie zostanie poważnie przepracowany przez władze miasta. I dodaje, że trzeba pamiętać, że tramwaj to coś więcej, niż kolejny środek transportu. - W pewnej publikacji poświęconej tramwajom krakowskim znalazłem taką sentencję, że „tramwaj to dusza miasta”. Myślę, że jest w tym sporo racji. Odbudowa tramwaju mogłaby obecnie dodać Gliwicom sporo świeżości. Dzięki środkom pozyskanym na ten cel z funduszy unijnych można by odnowić wiele miejskich ciągów komunikacyjnych, zmieniając ich charakter na bardziej zrównoważony. Samo pojawienie się tramwaju, połączone z oddaniem na przykład podziemnego przystanku pod dworcem kolejowym (podobne rozwiązanie funkcjonuje już w Krakowie), z pewnością dałoby gliwickiej komunikacji miejskiej tzw. „efekt wow”, który mógłby napędzić koniunkturę na poruszanie się po mieście bez użycia prywatnego samochodu – tłumaczy Wawrzyczek. Jego zdaniem sprawą otwartą jest jak i którędy miałyby biec tory w centrum miasta i poza nim. Co więcej budowa linii tramwajowych powinna być powiązana z tworzeniem się nowych dzielnic mieszkaniowych miasta, czy to na terenie tzw. GOG-u za Sikornikiem czy w Starych Gliwicach w rejonie strefy ekonomicznej. - Dzięki skomunikowaniu ich tramwajem z resztą miasta, można by zaprojektować je z większym rozmachem. Z pewnością wzrosłaby również ich atrakcyjność dla inwestorów i mieszkańców. Badania prowadzone w Krakowie i Warszawie pokazywały, że nieruchomości w sąsiedztwie linii tramwajowej zyskiwały po jej wybudowaniu w danej dzielnicy od 10 do 20 proc. wartości. Czy się to komuś podoba czy nie, tramwaj jest i zapewne długo jeszcze pozostanie synonimem wielkomiejskości i wysokich aspiracji samorządu, który decyduje się na taką inwestycję. A w wariancie tzw. premetra, czyli z częściowo podziemnymi albo nadziemnymi fragmentami, postawiłby Gliwice w europejskiej czołówce miast inwestujących w zrównoważoną mobilność. Walory promocyjne dla miasta byłyby trudne do przecenienia – dodaje Wawrzyczek, który nie ma wątpliwości, że sfinansowanie takiej inwestycji będzie dla Gliwic sporym wyzwaniem organizacyjnym. Pierwszym krokiem musi być jednak wspomniane przepracowanie tematu, czyli przygotowanie stosownych analiz i ewentualne wpisanie tramwaju do dokumentów strategicznych miasta w tym zarezerwowanie w planach zagospodarowania przestrzennego odpowiedniej rezerwy pod wytyczenie w przyszło torowisk. - Cieszę się, że są czynione pierwsze nieśmiałe kroki w tym kierunku – mówi.
Szymon Kunc, jeden z miejskich społeczników, zabiegających o zrównoważoną mobilność, uważa, że dziś stoimy przed pytaniem, czy gliwiczanie w tym również mieszkańcy centrum, mają prawo do wytchnienia od hałasu w swoim sąsiedztwie, oddychania czystym powietrzem, bliskości zieleni oraz braku konieczności codziennego konkurowania o ulice i miejsca postojowe z tysiącami przyjezdnych z innych dzielnic czy miejscowości. A rozwój oferty sprawnego transportu zbiorowego jest sposobem realizacji tego prawa. - Z prostych matematycznych parametrów gęstości zaludnienia i powierzchni wyjdzie nam, że tramwaj jak najbardziej będzie koniecznością, aby ten sprawny i atrakcyjny również dla kierowców transport zbiorowy zaistniał. Mity o braku miejsca i wysokim koszcie tramwaju obalimy, gdy zdamy sobie sprawę, ile tysięcy metrów kwadratowych zajmuje i ile obecnie kosztuje utrzymanie morza asfaltu wielopasmowych ulic i miejsc postojowych w najcenniejszej miejskiej przestrzeni. Przestrzeni, która w dużej mierze mogłaby służyć ludziom czy nowym biznesom. Jeśli nie przełamiemy transportowego status quo, tramwaj nie powróci. A mógłby powrócić najpierw do Centrum Przesiadkowego oraz połączyć jedno z dużych osiedli mieszkaniowych, wytypowane na drodze fachowego modelowania ruchu. Sukces pierwszej nowej linii dałby impuls do dalszego rozwoju sieci – wskazuje Kunc.
O powrót tramwaju, w kontekście planowanego remontu Chorzowskiej, pytali także radni miejscy i sejmiku, Łukasz Chmielewski i Bartłomiej Kowalski. Z pisma Zarządu Dróg Miejskich w Gliwicach, jakie otrzymali, wynika iż wstępna koncepcja przywrócenia komunikacji tramwajowej w mieście zakłada uruchomienie połączenia łączącego Centrum Przesiadkowe z zajezdnią autobusowo-tramwajową przy ulicy Chorzowskiej.
Na razie trwa więc dyskusja, a to czy tramwaj wróci do Gliwic jest kwestią otwartą.
(ml)
Komentarze (2) Skomentuj
i zamiast tramwajowego hałasu pod oknami, mieszkańcy mają i hałas i smród (autobusowy i samochodowy).
Tramwaj - tak, bezustanne gloryfikowanie CP jako tłumnie, dobrowolnie odwiedzanego przystanku - nie