Zakończyła się trzecia w tym roku tura programu dobrowolnych odejść  z Opla w Gliwicach – poinformował zarząd fabryki. Z odprawą z zakładem rozstało się 170 osób. Na tym zmiany w zatrudnieniu się nie skończyły. Kolejnych 200 pracowników zostanie przeniesionych do fabryki koncernu w Tychach, produkującej silniki. Wraz z kolejną falą odejść wróciło pytanie o przyszłość Opla w Gliwicach.
Zatrudnienie w gliwickiej fabryce Opla jest systematycznie ograniczane już od dłuższego czasu. Redukcja rozpoczęła się w ubiegłym  roku, kiedy po wakacyjnej przerwie bez pracy zostało około 250 osób z umowami czasowymi.  W  lutym tego roku zakład zlikwidował trzecią zmianę produkcyjną. 

Około 450 pracowników skorzystało z programu dobrowolnych odejść. Dalszych 400 zostało oddelegowanych do pracy w niemieckich fabrykach grupy PSA w Russelsheim i Bochum, gdzie zastąpili robotników tymczasowych. Uwzględniając październikową falę odejść i planowanych przesunięć w ramach zakładów grupy na przestrzeni  kilkunastu miesięcy, zmiany w zatrudnieniu dotknęły lub dotkną do końca roku ok. 1,5 tys. pracowników zakładu.

Jak informowała Śląsko-Dąbrowska Solidarność, przy trzeciej turze programu dobrowolnych odejść obowiązywały takie same zasady jak przy wcześniejszych. Odchodzącym przysługiwała odprawa wynosząca nawet 21 miesięcznych wynagrodzeń. O jej wysokości decydował m.in. staż pracy oraz to, jak szybko pracownik zgłosił się do programu.

Przewodniczący zakładowej Solidarności Marcin Król, wypowiadając się dla związkowego biuletynu internetowego ocenił warunki dobrowolnych odejść jako „przyzwoite”, choć każda redukcja zatrudnienia to niedobra wiadomość. Związkowcy natomiast bardziej krytycznie  odnoszą się do warunków, na których pracownicy trafiają do zakładu Opla w Tychach.  

- Zasady przenoszenia nie zostały w żaden sposób uzgodnione ze związkami zawodowymi. Pracodawca zawiera w tej kwestii indywidualne umowy z pracownikami. Nie ma czytelnych zasad ani żadnych wiążących gwarancji dla pracowników – wskazuje Król w przywołanej informacji.
Transfer pracowników odbywa się w dwóch wariantach. W pierwszym pracownikowi udzielany jest urlop bezpłatny na czas zatrudnienia w Tychach. – Problem w tym, że może on wziąć urlop w Gliwicach, np. na dwa lata, a później okaże się, że w Tychach praca dla niego jest tylko na kilka miesięcy – tłumaczy Król.

W drugim wariancie przyjęcie do pracy w Tychach jest poprzedzone rozwiązaniem umowy w gliwickim zakładzie. – Pracownicy, którzy się zwolnią, nie mają żadnej gwarancji, że w Tychach otrzymają takie same stawki wynagrodzenia i czy zachowają ciągłość pracy, od której zależą m.in. dłuższe okresy wypowiedzenia, prawo do odprawy pracowniczej czy ochrona przed zwolnieniem w razie długotrwałej choroby. Jednocześnie stracą oni prawo do wszelkich przyszłych bonusów i świadczeń wypłacanych w Gliwicach, gdyż po prostu przestaną być pracownikami naszego zakładu – podkreśla przewodniczący.

Solidarność w gliwickim Oplu apeluje do pracowników, aby podpisywali umowy w sprawie przeniesienia rozważnie, po przeanalizowaniu treści tych dokumentów. – Członkowie Solidarności mają zapewnioną bezpłatną pomoc związkowych prawników i w tym wypadku jak najbardziej powinni z niej skorzystać. Podpisanie takiej umowy „od ręki” jest najgorszym, co mogą zrobić – zaznacza Król. 

Zarząd gliwickiego zakładu decyzje ostatniego roku niezmiennie tłumaczy dostosowaniem poziomu zatrudnienia i produkcji do zapotrzebowania rynku. Działania realizują ogłoszony w 2017 roku przez francuski koncern PSA, nowego właściciela Opla, program, który docelowo ma poprawić rentowność firmy. Na razie jednak nie widać końca złych wiadomości.  

Na początku października władze Opla ogłosiły, że w 2019 roku zrezygnują z produkcji trzech modeli samochodów: Karla, Adama i Cascady. Ostatni z nich produkowany jest tylko i wyłącznie w Gliwicach. Od początku roku auto kupiło w Europie zaledwie 1,5 tys. osób. Oficjalnie decyzję o rezygnacji z produkcji Cascady koncern uzasadnia „działaniami firmy na rzecz ograniczenia emisji dwutlenku węgla”. Fakty są takie, że w 2018 z taśm gliwickiego zakładu zjedzie 115 tys. sztuk pojazdów, podczas gdy w 2016 r. wyprodukował on ponad 200 tys. samochodów, a w 2017 – 165,2 tys.

Spadające zatrudnienie i kurcząca się produkcja budzą coraz większy niepokój o losy Opla w Gliwicach. Dlatego tak elektryzująco, nie tylko na pracowników, podziałała informacja, że grupa PSA przymierza się do ulokowania w Polsce produkcji samochodów na prąd. Jak zdradził Janusz Michałek, prezes Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, nowy ogromny projekt motoryzacyjny miałby powstać właśnie w Gliwicach, na terenie specjalne strefy. 

Na razie o projekcie wiadomo zbyt mało, żeby mówić o przełomie. Ale już same zapowiedzi ulokowania produkcji „elektryków” w naszym mieście pozwalają z większym optymizmem patrzeć na przyszłość zakładu Opla. I mieć nadzieję, że po latach chudych przyjdą wreszcie tłustsze. 

(pik)  
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj