Olbrzymie przedsięwzięcie realizacyjne. Ponad dwudziestu aktorów zaangażowanych w produkcję. Sceny walki i miłosne wyznania. Na afiszu 18 maja. Kolejne prezentacje: 19, 20 26, 27 maja.
Zapytany, na początku prób, o to, po co kolejny raz robić tak znany tytuł, Krzysztof Rekowski odpowiedział bez wahania: żeby poczuć obrzydliwość nienawiści.

Realizowany w Teatrze Miejskim w Gliwicach spektakl to niepokojąca opowieść o uczuciu pojawiającym się w pełnym nienawiści i konfliktów świecie, w którym łatwo stracić kontrolę nad wydarzeniami. Dwoje młodych kochanków, dwa skłócone rody i tragedia, która zbliża się nieuchronnie wśród najpiękniejszych wyznań miłości.

„Romeo i Julia” w przekładzie Stanisława Barańczaka i reżyserii Krzysztofa Rekowskiego to olbrzymie przedsięwzięcie realizacyjne. Pierwsza tak wielka produkcja Teatru Miejskiego w Gliwicach. W spektaklu grają wszyscy członkowie stałego zespołu artystycznego, a także zaproszeni do współpracy: Igor Kujawski, aktor związany z Teatrem Polskim we Wrocławiu, oraz Beata Wnęk-Malec, aktorka Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu.

Na scenie zobaczymy także studentów Wydziału Teatru Tańca w Bytomiu, filii Akademii Sztuk Teatralnych im. St. Wyspiańskiego w Krakowie oraz Państwowego Studium Wokalno-Baletowego w Gliwicach. W rolach najbardziej znanej pary kochanków wystąpią Karolina Burek i Mariusz Galilejczyk.
Krzysztof Rekowski reżyserował m.in. w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, Teatrze J. Kochanowskiego w Opolu, Teatrze Polskim w Poznaniu, Teatrze Powszechnym w Warszawie, Teatrze Horzycy w Toruniu, Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Jest laureatem Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku – nagroda za najlepszą polską inscenizację szekspirowską w sezonie 2005/06 („Romeo i Julia” z Teatru Norwida w Jeleniej Górze). 

To drugie spotkanie reżysera z gliwickim zespołem artystycznym. Owocem pierwszego jest „Psie serce” wg opowiadania Michała Bułhakowa, z niepokojącą kreacją Mariusza Galilejczyka jako Szarika/ Szarikowa – psa, który zyskał szansę na ludzkie życie. Spektakl do zobaczenia na początku czerwca.

Foto Radosław Kaźmierczak

 

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj