Siatkarki AZS Gliwice przegrały w końcu przed własną publicznością i to dwukrotnie. W środę akademiczki uległy liderowi tabeli I ligi - Solnej Wieliczka 1:3 (23:25, 25:23, 16:25, 21:25), a w sobotę przegrały z wiceliderem Energetykiem Poznań 0:3 (16:25, 19:25, 20:25). Gospodynie do obu spotkań przystępowały bez kontuzjowanej Katarzyny Nadziałek, którą na rozegraniu zastąpiła Nikola Malczewska.
Mecz z Solną był momentami bardzo zacięty. Już samym początku meczu kibice zobaczyli długą wymianę, jednak zakończoną prostym błędem gospodyń. Przy wyniku 0:2 pierwszy punkt dla AZS-u zdobyła Pelc. Zbyt mocna zagrywka, słabe przyjęcie i w końcu atak w siatkę, a potem as serwisowy Gawlak: to przełożyło się na prowadzenie 9:4 dla Solnej. Serię przerwała Osadczuk, która przełamała blok rywalek. Cały czas jednak przyjezdne utrzymywały 4-, 5-punktową przewagę i przy stanie 7:12 trener gliwiczanek po raz pierwszy w tym spotkaniu poprosił o czas. Po wznowieniu gry mecz się wyrównał, ale przyjezdne cały czas pilnowały, aby gospodynie zbytnio się nie zbliżyły. W końcu jednak gliwiczanki zaczęły łapać kontakt i wtedy trener gości przerwał grę, co wybiło z rytmu miejscowe. Wciąż jednak prowadziła Solna. Gdy na zagrywce stanęła Sowisz, wieliczanki odskoczyły na cztery oczka (18:22). Piłkę setową przyjezdne dostały w prezencie po ataku w siatkę Salanciovej, ale Słowaczka szybko się zrehabilitowała. To ona zdobyła 23. punkt z zagrywki, gdy siatkarki Solnej miały ich 24. Seta przyjezdne zakończyły skutecznym blokiem.
W drugą partię gliwiczanki weszły bardzo dynamicznie, szybko objęły prowadzenia 3:0 i miały szanse na czwarty punkt, ale pogubiły się przy rozgrywaniu piłki. Potem Salenciova i Trocińska zdobyły dwa punkty z ataku i już przy wyniku 6:2 Ryszard Litwin postanowił przerwać grę. Wskazówki trenera pomogły, bo rywalki zdobyły trzy punkty z rzędu. Kiwką tę serię przerwała Salenciova, a za chwilę Pelc sama zablokowała uderzenie zawodniczki z Wieliczki. Po podwójnym zagraniu środkowej AZS-u po raz pierwszy wieliczanki cieszyły się z remisu (9:9), a po chwili, po bloku, objęły prowadzenie. Rozjuszyło to gospodynie, które zanotowały trzy świetne akcje. Ta ostatnia to podwójny blok Ciesielczyk i Osadczuk i prowadzenie 14:11. W tym okresie gliwiczanki zepsuły jednak aż trzy serwisy. Gdyby nie to, prowadzenie mogło być jeszcze wyższe. Cały czas grano w tym czasie punkt za punkt. W końcu jednak wieliczanki wyszły na prowadzenie 22:21 i gliwicki szkoleniowiec przerwał grę. Za chwilę, kiwką, przyjezdne zdobyły 23. punkt. Wydawało się, że goście już tylko dopełnią formalności, ale po bloku znów na tablicy pojawił się remis 23:23 i wtedy trener Solnej poprosił o czas. Piłkę setową gliwiczanki wywalczyły po błędzie rywalek. Ostatni punkt dla AZS-u zdobyła Ciesielczyk, obijając blok rywalek.
Pierwsze dwa sety trwały godzinę. Można było się spodziewać więc, że i kolejna partia będzie długa oraz zacięta. Na początku oba zespoły grały praktycznie bezbłędnie, dlatego cały czas wynik oscylował wokół remisu. Po raz pierwszy gliwiczanki wyszły na prowadzenie, gdy z drugiej linii z zaskoczenia uderzyła Ciesielczyk (9:7). Szybko jednak przyjezdne wyrównały po mocnej zagrywce Sowisz. AZS ma jednak w swoim składzie Salanciovą, która potrafi uderzyć nawet wtedy, gdy nie ma dobrego nagrania. Niestety, gliwiczankom zaczęły coraz częściej przytrafiać się proste błędy, z czego skwapliwie korzystały rywalki i przy wyniku 11:13 trener AZS-u przerwał grę. Nie przyniosło to jednak pożądanego skutku. Wieliczanki zaczęły odjeżdżać i w pewnym momencie prowadziły już 21:13. W tej sytuacji można było powalczyć tylko o jak najlepszy wynik, skończyło się 16:25. W tym secie gliwiczanki popełniły aż 16 błędów własnych!
W czwartej odsłonie wieliczanki szybko zdobyły cztery punkty, a gospodynie odpowiedziały tylko jednym. Potem jednak nastąpił bardzo dobry moment w grze akademiczek, które wyszły na prowadzenie 6:4 i trener gości zareagował, biorąc czas. Rady szkoleniowca Solnej nie po raz pierwszy przyniosły mocny efekt, bo po kilku minutach i asie serwisowym Wieliczka prowadziła 9:7. Wtedy Krzysztof Czapla postanowił przerwać grę. Po wznowieniu Osadczuk zdobyła trzy punkty z rzędu, w tym dwa bezpośrednio z zagrywki, ale w końcu się pomyliła. Potem serię złapały wieliczanki, które znów prowadziły 14:11. Gliwiczanki odrobiły część strat, ale znów Ryszard Litwin postanowił przerwać grę. Po powrocie na parkiet przyjezdne powiększyły przewagę (17:20). Po tym, jak Ciesielczyk posłała piłkę w aut, trener Czapla wykorzystał drugą przerwę. Wtedy na tablicy widniał wynik 22:18 dla Solnej. Zaraz potem Salanciova została zatrzymana potrójnym blokiem. Choć akademiczki zdobyły jeszcze dwa punkty, przegrały tę partię 21:25 i cały mecz 1:3
AZS: Joanna Ciesielczyk, Erica Salanciova, Nikola Malczewska, Sylwia Pelc, Katarina Osadchuk, Izabela Trocińska, Iga Piątek (libero) oraz Kamila Dyduła, Magdalena Kowalczyk, Malwina Stroińska, Nikola Abramajtys, Aleksandra Elko (libero)
W sobotę w konfrontacji z wiceliderem tabeli - Energetykiem Poznań trenerzy AZS-u ponownie nie mogli skorzystać z usług Katarzyny Nadziałek, która ma problemy z kolanem. Z podobnym urazem wyszła na mecz z poznaniankami najskuteczniejsza zawodniczka akademiczek – Erica Salanciova. Słowaczka wytrzymała na parkiecie tylko kilka minut. Zastąpiła ją Malwina Stroińska.
Początek spotkania należał do przyjezdnych. Gdy na zagrywce stanęła Simona Dreczka, zdobyły dziewięć punktów z rzędu i wyszły na prowadzenie 13:2. Wtedy trenerzy gliwiczanek zdecydowali się wziąć czas. Uspokoiło to nieco grę i gliwiczanki powoli zaczęły niwelować przewagę. Ostatecznie ta partia zakończyła się wygraną Energetyka 25:16.
Drugi set zaczął się obiecująco, od udanego bloku Osadczuk. Natychmiast jednak poznanianki odpowiedziały atakiem i było 1:1. Potem wynik kręcił się wokół remisu, lecz w pierwszej fazie tego seta aż trzykrotnie gliwiczanki psuły zagrywkę, więc Energetyk wyszedł na prowadzenie 9:6. Kolejne dwa punkty przyjezdne zdobyły już z akcji i trener Czapla zarządził przerwę techniczną. Po wznowieniu gry poznanianki wygrały walkę przy siatce i było 12:6. Wtedy Stroińska atakiem przerwała serię rywalek. Za chwilę Kowalczyk z Osadchuk postawiły podwójny blok i zrobiło się 9:13. Gdy gliwiczanki zdobyły 11. punkt, o czas poprosił trener gości. Duża zasługa w tej serii była po stronie Stroińskiej, której zagrywka z wyskoku sprawiała sporo kłopotów zawodniczkom Energetyka. Po wznowieniu gry przyjezdne zdobyły dwa punkty. Przy wyniku 13:18 drugi czas wykorzystał trener AZS-u. Kowalczyk atakiem ze skrzydła przywróciła na chwilę wiarę w odwrócenie losów tego seta, jednak po asie serwisowym Izabelli Rapacz Energetyk prowadził 20:15. Gliwiczanki próbowały jeszcze walczyć. Piłkę setową poznanianki dostały w prezencie po nieudanym ataku. W końcówce akademiczki dwukrotnie ją obroniły, ale ostateczne Energetyk wygrał tę odsłonę 25:19.
W trzecim secie błyskawicznie poznanianki objęły prowadzenie 6:1. Gliwiczanki pozbierały się, zaczęły skutecznie wykańczać swoje akcje i zbliżyły się na wynik 5:8. Niestety, Ciesielczyk zbyt mocno zaserwowała. Po chwili było już 10:5 dla Energetyka, po tym jak rywalki po raz kolejny dobrze zablokowały. Wreszcie Różycka pomyliła się przy zagrywce. Na chwilę to zatrzymało rywalki. Poznanianki odskoczyły potem na 8 punktów (15:7). Gliwiczanki starały się jednak grać do końca, próbowały nawet stawiać potrójny blok, nie było jednak szans zatrzymać świetnie dysponowane rywalki.
AZS: Sylwia Pelc, Katarina Osadczuk, Erica Salanciova, Nikola Malczewska, Joanna Ciesielczyk, Magdalena Kowalczyk, Iga Piątek (libero) Aleksandra Elko (libero) oraz Malwina Stroińska, Nikola Abramajtys, Izabella Trocińska
Komentarze (0) Skomentuj