Powieść historyczna istotnie przeżywa teraz prosperity. Moja powieść, niestety, nie przeżywa - nie jestem w stanie dotrzeć do szerszej rzeszy czytelników. Na to potrzeba koneksji, "wejść", znajomości w środowiskach opiniotwórczych, a poziom literatury jest tu mniej ważny, niestety - mówi gliwicka pisarka, autorka sagi "Pozłacany róg".
Z Dodą Około-Kułak, pisarką, autorką sagi historycznej "Pozłacany róg" rozmawia Małgorzata Lichecka
- Kim są bohaterowie i bohaterki „Pozłacanego rogu” i w jakich momentach opowiadanej przez panią historii ich spotykamy?
- Są postaciami fikcyjnymi, stworzonymi na wzór i podobieństwo ludzi prawdziwych. W pierwszym tomie Kamieński zachęcony przez Martę bierze się do spisywania rodzinnej historii i już po kilku próbach robi mu się ciasno, krępuje go sztywny zapis w rodzinnej kronice. Wie, że na kanwie tego zapisu potrafi sam wymyślić ludzi i zdarzenia, które odpowiadałyby jego zamysłom pisarskim. To proste - wystarczy zmienić imiona i nazwy miejsc - i hulaj dusza. Tak to mniej więcej wygląda.
- Fabuła sagi rozgrywa się w kilku warstwach: historycznej, politycznej, obyczajowej i osobistej. Jaką rolę pełnią w poszczególnych jej tomach ?
- Mam nadzieję, że się przenikają. Nie mam ambicji, by przedstawiać wydarzenia historyczne, zostały wielokrotnie opisane przez historyków. Pewne istotne wydarzenia nie przebiły się jednak do literatury pop, na przykład rewolucja krakowska, rzeź galicyjska, reforma agrarna, proces moabicki - i tutaj staram się je przybliżyć, wydobyć z zapomnienia, bo miały spory wpływ na kształtowanie się naszej świadomości, postaw.
- A jakie znaczenie ma pani rodzinna historia?
- Historia mojej rodziny nie pokrywa się z opisaną w książce. Odwołuję się do niej sporadycznie, przeważnie w warstwie anegdotycznej. Wyjątkiem jest ucieczka Róży z ogarniętej rewolucją Ukrainy - tak wiał mój tato: pod opieką służącej (miał 9 lat), kolega bezprizorny nauczył go kraść, istotnie próbowano go porwać. Rodzinny dom moich dziadków znajdował się nad Desną, w pobliżu Kirowa - obecnie to Rosja, wcześniej ZSRR. Kwerenda na tym obszarze nie była możliwa, a Biblioteka Jagiellońska pęka w szwach od zachowanych galicyjskich archiwów. Dlatego akcję umieszczam w Galicji.
- Doskonale sportretowane osobowości, świetne opisy krajobrazu i realiów. Co okazało się najprzydatniejsze?
- Realia. To z literatury, pamiętników i trochę z własnych doświadczeń. W dzieciństwie często bywaliśmy u dziadka, w Białej Podlaskiej. Tam czas jakby zastygł: ze stacji jechało się dorożką, wygódka na podwórzu, wodę nosiło się z ulicznej pompy, na kąpiel trzeba było iść do łaźni. Rozrywki dorosłych to brydż i polowanie, dzieci - taplanie się w Krznie. Wypisz wymaluj XIX wiek. Przy pisaniu najbardziej brak szczegółów, o których historycy na ogół milczą. Czy w 1870 roku hrabina mogła używać wiecznego pióra? Czy chorąży mógł posłużyć się zapalniczką? Jakie cygaretki paliła Eliza? Takie detale trudno znaleźć, ale przecież się da.
- Czy architektoniczne wykształcenie pomogło w konstrukcji powieści?
- Nie, wykształcenie architektoniczne nie było specjalnie pomocne. Może jedynie wykłady z historii cywilizacji profesora Marcina Bukowskiego.
- Uwielbia pani czytać.
- Rzeczywiście. Czytam wszystko, co jest dobrze napisane. Średnio dwie, trzy książki tygodniowo. Z każdej można się czegoś dowiedzieć. Moi ulubieni autorzy to Dickens, Sienkiewicz, Lion Feuchtwanger, Isaac Singer, Elsa Morante i wielu innych. Ze współczesnych Francis Clifford, Jorge Molist, Graham Greene, Somerset Maugham (tego wolę głośno nie wymieniać, bo się źle wymawia), J.C. Forester. Polskie pisarki czytam wszystkie.
- W pani powieściach (nie tylko w „Pozłacanym rogu”) zwraca uwagę niezwykła staranność językowa. W historycznej sadze powołuje pani do życia słowa dawno zapomniane. Te, które wypadły z językowego obiegu.
- Na pewno "spolegliwy", "trzymać na lodzie", "ciepłą ręką"... może jeszcze coś, czego w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć.
- Pisarz/pisarka powołuje postaci na swoje podobieństwo. I nic na to nie poradzimy. Powieść to suma osobistych doznań, doświadczeń, zdarzeń i wydarzeń. Emocji i niemocy. Ile z siebie daje pani poszczególnym bohaterom? Jakie cechy/zdarzenia/doświadczenia/emocje pani wykorzystuje?
- Słusznie pani twierdzi, że nic na to nie poradzimy. Królowa Elżbieta na pytanie dziennikarza, czy swoje pamiętniki pisze własnoręcznie odrzekła, że inaczej nie umie. Myślę, że to dobra odpowiedź.
- Powieść historyczna przeżywa dziś wspaniały czas, pani saga doskonale się w tę okoliczność wpisuje.
- Powieść historyczna istotnie przeżywa teraz prosperity. Moja powieść, niestety, nie przeżywa - nie jestem w stanie dotrzeć do szerszej rzeszy czytelników. Na to potrzeba koneksji, "wejść", znajomości w środowiskach opiniotwórczych, a poziom literatury jest tu mniej ważny, niestety.
Doda Około – Kułak debiutowała w 1994 roku, w „Przekroju”, opowiadaniem „Mgła”. Jest autorką powieści „Księga motyli”, „Ptaszyna” i czterech z pięciu tomów „Pozłacanego rogu”, wydanego przez oficynę „Novae Res” a także sztuki „Siostrzyczki biorą wszystko”, znajdującą się w repertuarze krakowskiego teatru „Bagatela”. Z wykształcenia architektka, absolwentka wydziału architektury Politechniki Śląskiej. Przez wiele lat współprowadziła firmę projektową. W 2013 r. uhonorowana tytułem Diany, w plebiscycie organizowanym przez „Nowiny Gliwickie” i Forum Kobiet Ziemi Gliwickiej.
Foto: Zdzisław Daniec.
- Kim są bohaterowie i bohaterki „Pozłacanego rogu” i w jakich momentach opowiadanej przez panią historii ich spotykamy?
- Są postaciami fikcyjnymi, stworzonymi na wzór i podobieństwo ludzi prawdziwych. W pierwszym tomie Kamieński zachęcony przez Martę bierze się do spisywania rodzinnej historii i już po kilku próbach robi mu się ciasno, krępuje go sztywny zapis w rodzinnej kronice. Wie, że na kanwie tego zapisu potrafi sam wymyślić ludzi i zdarzenia, które odpowiadałyby jego zamysłom pisarskim. To proste - wystarczy zmienić imiona i nazwy miejsc - i hulaj dusza. Tak to mniej więcej wygląda.
- Fabuła sagi rozgrywa się w kilku warstwach: historycznej, politycznej, obyczajowej i osobistej. Jaką rolę pełnią w poszczególnych jej tomach ?
- Mam nadzieję, że się przenikają. Nie mam ambicji, by przedstawiać wydarzenia historyczne, zostały wielokrotnie opisane przez historyków. Pewne istotne wydarzenia nie przebiły się jednak do literatury pop, na przykład rewolucja krakowska, rzeź galicyjska, reforma agrarna, proces moabicki - i tutaj staram się je przybliżyć, wydobyć z zapomnienia, bo miały spory wpływ na kształtowanie się naszej świadomości, postaw.
- A jakie znaczenie ma pani rodzinna historia?
- Historia mojej rodziny nie pokrywa się z opisaną w książce. Odwołuję się do niej sporadycznie, przeważnie w warstwie anegdotycznej. Wyjątkiem jest ucieczka Róży z ogarniętej rewolucją Ukrainy - tak wiał mój tato: pod opieką służącej (miał 9 lat), kolega bezprizorny nauczył go kraść, istotnie próbowano go porwać. Rodzinny dom moich dziadków znajdował się nad Desną, w pobliżu Kirowa - obecnie to Rosja, wcześniej ZSRR. Kwerenda na tym obszarze nie była możliwa, a Biblioteka Jagiellońska pęka w szwach od zachowanych galicyjskich archiwów. Dlatego akcję umieszczam w Galicji.
- Doskonale sportretowane osobowości, świetne opisy krajobrazu i realiów. Co okazało się najprzydatniejsze?
- Realia. To z literatury, pamiętników i trochę z własnych doświadczeń. W dzieciństwie często bywaliśmy u dziadka, w Białej Podlaskiej. Tam czas jakby zastygł: ze stacji jechało się dorożką, wygódka na podwórzu, wodę nosiło się z ulicznej pompy, na kąpiel trzeba było iść do łaźni. Rozrywki dorosłych to brydż i polowanie, dzieci - taplanie się w Krznie. Wypisz wymaluj XIX wiek. Przy pisaniu najbardziej brak szczegółów, o których historycy na ogół milczą. Czy w 1870 roku hrabina mogła używać wiecznego pióra? Czy chorąży mógł posłużyć się zapalniczką? Jakie cygaretki paliła Eliza? Takie detale trudno znaleźć, ale przecież się da.
- Czy architektoniczne wykształcenie pomogło w konstrukcji powieści?
- Nie, wykształcenie architektoniczne nie było specjalnie pomocne. Może jedynie wykłady z historii cywilizacji profesora Marcina Bukowskiego.
- Uwielbia pani czytać.
- Rzeczywiście. Czytam wszystko, co jest dobrze napisane. Średnio dwie, trzy książki tygodniowo. Z każdej można się czegoś dowiedzieć. Moi ulubieni autorzy to Dickens, Sienkiewicz, Lion Feuchtwanger, Isaac Singer, Elsa Morante i wielu innych. Ze współczesnych Francis Clifford, Jorge Molist, Graham Greene, Somerset Maugham (tego wolę głośno nie wymieniać, bo się źle wymawia), J.C. Forester. Polskie pisarki czytam wszystkie.
- W pani powieściach (nie tylko w „Pozłacanym rogu”) zwraca uwagę niezwykła staranność językowa. W historycznej sadze powołuje pani do życia słowa dawno zapomniane. Te, które wypadły z językowego obiegu.
- Na pewno "spolegliwy", "trzymać na lodzie", "ciepłą ręką"... może jeszcze coś, czego w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć.
- Pisarz/pisarka powołuje postaci na swoje podobieństwo. I nic na to nie poradzimy. Powieść to suma osobistych doznań, doświadczeń, zdarzeń i wydarzeń. Emocji i niemocy. Ile z siebie daje pani poszczególnym bohaterom? Jakie cechy/zdarzenia/doświadczenia/emocje pani wykorzystuje?
- Słusznie pani twierdzi, że nic na to nie poradzimy. Królowa Elżbieta na pytanie dziennikarza, czy swoje pamiętniki pisze własnoręcznie odrzekła, że inaczej nie umie. Myślę, że to dobra odpowiedź.
- Powieść historyczna przeżywa dziś wspaniały czas, pani saga doskonale się w tę okoliczność wpisuje.
- Powieść historyczna istotnie przeżywa teraz prosperity. Moja powieść, niestety, nie przeżywa - nie jestem w stanie dotrzeć do szerszej rzeszy czytelników. Na to potrzeba koneksji, "wejść", znajomości w środowiskach opiniotwórczych, a poziom literatury jest tu mniej ważny, niestety.
Doda Około – Kułak debiutowała w 1994 roku, w „Przekroju”, opowiadaniem „Mgła”. Jest autorką powieści „Księga motyli”, „Ptaszyna” i czterech z pięciu tomów „Pozłacanego rogu”, wydanego przez oficynę „Novae Res” a także sztuki „Siostrzyczki biorą wszystko”, znajdującą się w repertuarze krakowskiego teatru „Bagatela”. Z wykształcenia architektka, absolwentka wydziału architektury Politechniki Śląskiej. Przez wiele lat współprowadziła firmę projektową. W 2013 r. uhonorowana tytułem Diany, w plebiscycie organizowanym przez „Nowiny Gliwickie” i Forum Kobiet Ziemi Gliwickiej.
Foto: Zdzisław Daniec.
Komentarze (0) Skomentuj