Piętnaście klonów srebrzystych, rosnących na nabrzeżu Kłodnicy, prawdopodobnie z początkiem września starci status pomnika przyrody. I choć o jego zachowanie walczyli społecznicy i część radnych, ekspertyza jest bezlitosna: drzewa toczy grzyb, są spróchniałe, część uschła. 
O alei z Kłodnickiej zrobiło się głośno w marcu – na sesji radni mieli głosować nad uchwałą wniesioną przez prezydenta. Natychmiast zareagowali społecznicy z rad osiedli Śródmieście i Wójtowa Wieś, aktywiści miejscy z Ośrodka Studiów o Mieście Gliwice i mieszkańcy. Nie zgadzano się na zniszczenie pomnika przyrody. Postulowano, żeby przed podjęciem decyzji radni zwrócili się o uzyskanie rzetelnej informacji o zagrożeniu stwarzanym przez drzewa i możliwościach ich zabezpieczenia. 

Aleja klonów srebrzystych stała się pomnikiem przyrody w 1981 roku - wtedy było to 25 drzew. W 2005 wojewoda uznał, że taki status przysługuje już tylko 15 klonom, reszta chorowała i była spróchniała. Część więc wycięto, ale o pozostałe dbano incydentalnie. A tak naprawdę, jak przyznał Tadeusz Mazur, dyrektor Miejskiego Zarządu Usług Komunalnych w Gliwiach, dopiero przez ostatni rok, kiedy wykonano najprostsze prace - cięcia pielęgnacyjne i ostrzykiwania. 

Podczas marcowej sesji Dominik Dragon, radny PO, wnioskował o odesłanie projektu uchwały o pozbawieniu alei statusu pomnika przyrody do właściwej komisji. Wskazał, że należy wsłuchać się w głos społeczników. Wyjaśniał, że potrzeba nieco więcej informacji niż ta zawarta w uzasadnieniu uchwały, bo nie należy przesadnie ufać zapewnieniom służb zajmujących się miejską zielenią.

W kwietniu klonami z Kłodnickiej zajmowała się komisja bezpieczeństwa i ochrony środowiska. Wysłuchano społeczników oraz urzędników i zdecydowano, że radni wystąpią do prezydenta z wnioskiem o bardziej szczegółową ekspertyzę. Tak też się stało. 

W lipcu znane były jej wyniki, które przedstawiono podczas spotkania komisji. Wnioski: wycinka jest konieczna, bo  stan wszystkich drzew jest zły, przez co mogą stwarzać zagrożenie. Przyczyn jest kilka, ale wśród nich: nieprawidłowa i zbyt późna pielęgnacja, uszkodzenie systemów korzeniowych przy różnych pracach ziemnych i nieprawidłowo wykonane zabiegi stabilizacyjne (wiązania).  

- Niestety, te zjawiska odkrywamy w Gliwicach coraz częściej, także po dłuższym czasie, np. niedawne uszkodzenie korzeni przy Zawiszy Czarnego i na Wybrzeżu Armii Krajowej – zauważają społecznicy ze stowarzyszenia Gliwickie Drzewa. 

W ekspertyzie wskazano, że  wycięte klony należy zastąpić nowymi nasadzeniami, wkomponowanymi w "jednolity, tradycyjny szpaler", uwzględniający "oba brzegi rzeki". Zdaniem ekspertów, nasadzenia powinny być częścią całościowego opracowania zadrzewienia rzeki Kłodnicy. 

W głównym punkcie  - odebranie statusu pomnika przyrody i wycinka - stowarzyszenie  nie  kwestionuje ekspertyzy.  Ma jednak kilka uwag i postulatów.

- W części analizującej stan drzew jest ona mało zrozumiała dla laika - nie tylko dla mieszkańców, ale i radnych czy władz Gliwic. A to znaczy, że nie do końca spełnia swoją rolę, bo powinna wyjaśniać, nie zaś mnożyć wątpliwości. Apelujemy do decydentów o położenie nacisku na większą jasność przekazu. Poza tym wycięcie pomnika przyrody, nawet zniszczonego, to duża strata dla środowiska i miasta. Żeby wynagrodzić ten brak, należy poważnie podejść do nowych nasadzeń w tym miejscu i posadzić duże drzewa, w ramach starannie zaprojektowanego układu zieleni, zgodnie z zaleceniem ekspertyzy – wyliczają społecznicy. 

I wskazują, że poza nasadzeniami konieczna jest prawidłowa pielęgnacja.  - Czas zerwać z zajmowaniem się drzewami od przypadku do przypadku i z interwencjami, kiedy jest już za późno na uratowanie. Należy też monitorować prace ziemne, jakie prywatne firmy wykonują na miejskich ulicach, uszkadzając korzenie i w ten sposób niszcząc całe szpalery, dziesiątki dorosłych drzew – apelują do miejskich służb zajmujących się zielenią.

(ml)

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj