Prawie dwa tygodnie trwał nalot służb na składowisku odpadów w rejonie ulicy Cmentarnej w Sośnicy.
Na składowisku przechowywane były duże ilości odpadów. W czasie kontroli dojeżdżały kolejne. Nic niewiedzący o działaniach służb kierowca pojawił się na przykład ciężarówką wypełnioną beczkami z podejrzaną substancją. Tłumacząc się, kręcił, nie potrafił wyjaśnić, w jakim celu przybył w to miejsce.
Składowisko szczegółowo sprawdzali policjanci z wydziału ds. walki z przestępczością gospodarczą gliwickiej komendy wraz ze strażakami. Na placu zastali 49-letniego mężczyznę obsługującego koparko- ładowarkę. Przedstawił się on jako pełniący obowiązki dyrektora tej firmy.
Ujawniono duże ilości różnego rodzaju sprasowanych odpadów, których przeznaczenia i pochodzenia dyrektor nie był w stanie wytłumaczyć. Nie znaleziono żadnej dokumentacji, w tym pozwoleń na prowadzenie składowiska. Człowiek o dwóch funkcjach – operatora koparki i dyrektora zarazem – nie pamiętał zaś danych prezesa przedsięwzięcia.
W innym dniu śledztwa na składowisko wjechały kolejne tiry wypełnione beczkami z cieczą o nieznanym składzie chemicznym. Kierowcy również nie potrafili wytłumaczyć powodu przybycia do Gliwic. Jak się okazało, jeden z nich prowadził pojazd mimo zatrzymanego mu administracyjnie prawa jazdy.
- Po przeprowadzeniu dokładnej analizy listów przewozowych okazało się, że krajem pochodzenia odpadów są Włochy, a na teren Polski zostały one przywiezione nielegalnie – mówi Krzysztof Pochwatka z biura prasowego KMP Gliwice.
Śledczy, pod nadzorem prokuratury rejonowej, zabezpieczają teraz stosowną dokumentację. Jakie substancje przechowywano w Sośnicy, wykaże ekspertyza.
Winni składowania oraz transportowania nielegalnych śmieci poniosą karę. Za stworzenie zagrożenia dla życia lub zdrowia mogą trafić nawet na pięć lat do więzienia.
Komentarze (0) Skomentuj