W Sośnicowicach kipi. Od czas, gdy miejscowość obiegła wiadomość, że po śmierci burmistrza, do listopadowych wyborów, gminą rządzić ma pracownica banku. Słychać głosy, że jest niedoświadczona, ale ma znajomości. Radni czują się zlekceważeni przez wojewodę śląskiego.
„Komisarz gminy jest jak kapitan wielkiego statku. Są mu znane współrzędne geograficzne, które określają cel podróży. Jednak to jego załoga i wzajemna współpraca pozwoli mu na zdobycie punktu docelowego”. Tak, patetycznie, popłynęła Ewa Waliczek, która przez wojewodę śląskiego Jarosława Wieczorka została zaproponowana premierowi RP na stanowisko komisarza gminy Sośnicowice.
Pani Ewa doświadczenia wprawdzie nie ma, co sama przyznała, jednak zapewnia, że nikt nie urodził się radnym, sołtysem, wójtem czy burmistrzem.
Ona za to urodziła się 35 lat temu, nigdy nie działała w samorządzie, ukończyła studia z zarządzania i marketingu (broniła się nawet na temat gminy Sośnicowice), a niektórzy mieszkańcy kojarzą ją z pracy w jednym z sośnicowickich banków, gdzie jest referentem do spraw produktów bankowych.
Z samorządem związana jest teściowa pani Ewy, Maria Waliczek, kiedyś sołtyska Kozłowa, dziś radna w Sośnicowicach oraz Józef Kruczek, pani Ewy powinowaty, brat jej teściowej, radny powiatu gliwickiego, a także, na razie nieoficjalnie, kandydat na burmistrza w przyszłych wyborach samorządowych. Prócz tego mąż kandydatki jest kolegą wojewody z technikum, co potwierdziła sama radna Maria Waliczek.
Pracownica banku zamiast sekretarza gminy
W ubiegłoroczne święta Bożego Narodzenia zmarł burmistrz Sośnicowic Marcin Stronczek. W związku z tym premier RP, za pośrednictwem wojewody śląskiego, wyznaczy w gminie zarząd komisaryczny. Komisarz rządzić ma do nowych wyborów samorządowych lub, jeżeli tego chcą radni, przedterminowych.
Radnym oraz zainteresowanym lokalną polityką mieszkańcom logiczne wydawało się, że komisarzem zostanie Kazimierz Kaczmar, doświadczony samorządowiec, sekretarz gminy, a od niedawna zastępca burmistrza – nieżyjący już Marcin Stronczek, sympatyzujący z Platformą Obywatelską, mianował go na to stanowisko, kiedy zaczął chorować. Jak dowiedzieliśmy się jednak nieoficjalnie, urząd wojewódzki tej kandydatury w ogóle nie brał pod uwagę. A jedyną kandydatką wojewody jest właśnie 35-letnia pracownica banku.
Głosy o tej kandydaturze pojawiły się już po pogrzebie burmistrza Stronczka. Ale wtedy traktowano je jako plotki. Kiedy jednak informacje się potwierdziły, radni ze zdziwienia szeroko otwarli oczy. Decyzją wojewody są zniesmaczeni. Sądzili, że zostaną potraktowani poważnie. - Przecież nie jesteśmy znów taką ostatnia gminą… - mówią.
Dobra matka nie zrobi rewolucji
Podczas noworocznego koncertu, połączonego z wieczorem wspomnieniowym zmarłego burmistrza, świadkowie widzieli, jak spięły się ze sobą dwie panie – przewodnicząca rady Regina Bargiel oraz radna Maria Waliczek. To najlepiej obrazuje panującą w RM sytuację. Kandydaturze Ewy Waliczek przeciwnych jest na pewno jedenastu na piętnastu radnych.
„Za” z całą pewnością jest Maria Waliczek, teściowa kandydatki. Ta, zapytana, jakie doświadczenie ma jej synowa, by sprawować tak odpowiedzialną funkcję, odpowiada, że synowa to osoba inteligentna, wykształcona, dobra żona i matka.
Z kolei Józef Kruczek, brat Marii Waliczek i radny powiatu, brak doświadczenia kandydatki bierze za atut. Bo dzięki temu nie zrobi się w gminie żadnego przewrotu. Zdaniem Kruczka, „ta młoda dziewczyna” może „to wszystko przetrzymać” do wyborów w listopadzie. Co jednak pani Ewa ma przetrzymać, tego nie wiadomo.
Kruczek twierdzi też, że Ewa Waliczek wiele może dla gminy zrobić, bo jako komisarz ma poparcie premiera RP. Poza tym nie jest „umoczona” partyjnie.
W gminie pojawiają się za to głosy inne: radnemu Kruczkowi, który chce startować w najbliższych wyborach samorządowych, na rękę jest powinowata na stanowisku komisarza.
Tym opiniom Kruczek stanowczo zaprzecza: komisarz w niczym mu nie może pomóc. Ludzie w gminie go znają, a on sam chodzi na wszystkie gminne sesje, interesuje się lokalnymi sprawami. Zarówno Kruczek, jak i radna Maria Waliczek zaprzeczają, jakoby promowali w urzędzie wojewódzkim kandydaturę pani Ewy.
Jak w takim razie wojewoda dowiedział się o kandydatce? Kruczek mówi, że synowa jego siostry złożyła kiedyś do urzędu wojewódzkiego CV (stanowisko dowolne). I to CV wciąż tam jest.
Czyim znajomym jest wojewoda?
Informatorzy z gminy Sośnicowice mówią jednak coś innego: mąż kandydatki jest kolegą wojewody z czasów szkolnych i to właśnie on miał być komisarzem (wojewoda podobno mu to zaproponował), ale nie zgodził się i wskazał swoją żonę. O komentarz poprosiliśmy wojewodę Jarosława Wieczorka. Do momentu wysyłania gazety do druku na te konkretne pytania nie odpowiedział.
Rzeczniczka wojewody Alina Kucharzewska potwierdziła za to, że Wieczorek, za pośrednictwem ministra spraw wewnętrznych i administracji, wystąpił do premiera o wyznaczenie Ewy Waliczek na stanowisko osoby pełniącej funkcję burmistrza miasta i gminy Sośnicowice.
Zapytaliśmy, dlaczego akurat tę osobę. I czy wojewoda zna jej kwalifikacje, doświadczenie. Dowiadujemy się, że spełnia ona niezbędne ustawą wymogi. Poza tym rzecznik Kucharzewska odpowiada głównie ustawami. A tam o znajomościach nie ma mowy. Dopytywana stwierdza tylko, że wojewoda zna także sekretarza gminy.
Doświadczona w walce o przedszkole
O doświadczenie w pracy samorządowej zapytaliśmy w końcu samą zainteresowaną. Ewa Waliczek odpowiedziała, że rok temu reprezentowała interesy rodziców przedszkolaków oraz 380 mieszkańców, którym nie był obojętny los dzieci. Zwróciła mianowicie uwagę na brak miejsc w sośnicowickim przedszkolu.
Na pytanie, jak to się stało, że wojewoda wybrał ją na komisarza i czy zadziałały, jak mówi się w gminie, jakieś znajomości, Waliczek nie odpowiedziała. Stwierdziła jedynie, że żadna decyzja jeszcze nie zapadła.
Radni oburzeni: minął czas na wybory przedterminowe
Tymczasem radni czują się przez wojewodę wystrychnięci na dudka. Chcieli wyborów przedterminowych i wyraźnie to zasygnalizowali. Rzeczniczka wojewody potwierdza, że 18 stycznia wpłynęło pismo informujące, iż rada nie będzie podejmować uchwały o nieprzeprowadzaniu wyborów uzupełniających. Kucharzewska twierdzi jednak, że nie wywołało ono żadnych skutków prawnych. Rada nie podjęła bowiem takiej decyzji – nie zwołano sesji, na której sprawa byłaby dyskutowana.
- Konsultowaliśmy się z prawnikami. Jeżeli nie chcielibyśmy wyborów, wówczas musielibyśmy się zebrać i podjąć taką decyzję. Był na to miesiąc. Skoro jednak nie zwołaliśmy posiedzenia, to oznacza, że chcemy wyborów z automatu – komentuje Regina Bargiel, przewodnicząca rady w Sośnicowicach.
Radni uważają, że wojewoda z ogłoszeniem wyborów przedterminowych zwlekał specjalnie. Ma na to trzy miesiące od wygaśnięcia mandatu zmarłego burmistrza, czyli do 28 marca.
Sęk w tym, że w środę, 31 stycznia wchodzi w życie nowa ustawa, podpisana przez prezydenta RP, a ona mówi, że wyborów przedterminowych już nie ma. Komisarz, który teraz zostanie wybrany, będzie więc rządził gminą do wyborów parlamentarnych, czyli do listopada.
Marysia Sławańska
PS Pytania w opisywanej sprawie wysłałam do kancelarii premiera oraz biura PiS.
Do tematu wrócimy.
Komentarze (0) Skomentuj