Teren na Pszczyńskiej, tuż obok III Komisariatu, to tzw. dziki parking. Od dawna stoją na nim dwa stare gruchoty i przyczepa kempingowa. Co najmniej w jednym z aut, tym zielonym oraz w przyczepie mieszkają bezdomni. Nie martwi ich sąsiedztwo Policji (może nawet czują się dzięki niemu bezpieczniej), bo parking jest prywatny. Co więcej, ma czterech różnych właścicieli.

Śmieci wysypują się z samochodu

Zdjęcie śmieci wysypujących się z zielonego gruchota, publikowaliśmy w ubiegłym tygodniu. Pod tekstem pojawiły się komentarze, sugerujące, że odpadki zdążyły już przyciągnąć szczury. Część Czytelników domaga się usunięcia samochodu i jego lokatora. Inni podkreślają, że mężczyźnie trzeba pomóc. Problemem nie jest jednak bezczynność tych czy tamtych służb, a prawo związane z własnością i to, co zwykliśmy nazywać wolnym wyborem.

Nie do przeprowadzenia?

O lokatorze zielonego pojazdu pisaliśmy dwa lata temu. Mężczyźnie, który choruje na cukrzycę, chciał pomóc jeden z naszych Czytelników. Sprawa bezdomnego potoczyła się jednak inaczej, niż planował. Okazało się bowiem, że mężczyzna jest poszukiwany. Wprost ze swojego „lokalu”, trafił do aresztu. Gdy z niego wyszedł, ponownie zamieszkał w swoim „lokum”. Trudno go zastać, a ponieważ nie sprawia kłopotów – nie żebrze i nikogo nie zaczepia, nie ma podstaw, by Policja wszczęła interwencję. Co więcej, jak informuje aspirant Mateusz Piórkowski, zastępujący rzecznika prasowego Policji, nikt dotąd o nią nie prosił!
Jak wspomnieliśmy, parking jest prywatny, a do tego ma czterech właścicieli. Co ciekawe, zielony samochód stoi… na terenie dwóch z nich. Jak udało nam się ustalić, dzielnicowa, której podlega ten teren, wystosowała pismo do OPS, aby zajął się bezdomnymi. Stosowne wnioski zostaną przesłane także do właścicieli terenu i samochodu. W tym drugim przypadku prawdopodobnie mamy jednak do czynienia z osobą w podeszłym wieku, mieszkającą obecnie w Katowicach. Trudno powiedzieć, czy będzie w stanie zająć się autem.

Nomadland po gliwicku

W USA mieszkanie w przyczepie nie jest niczym dziwnym, zarówno w kontekście przyczep stacjonarnych jak i mobilnych. Oczywiście, dla tych pierwszych przeznaczone są zwykle określone tereny, co nieco porządkuje przestrzeń, jednak w efekcie bardzo często tworzą się getta ludzi biednych, nieporadnych życiowo, z problemem alkoholowym lub narkotykowym. Nieco inaczej jest w przypadku osób mieszkających w przyczepach przemieszczających się pomiędzy Stanami, np. w poszukiwaniu przez ich właścicieli sezonowej pracy.
Mieszkaniec przyczepy kempingowej z Gliwic jasno postawił sprawę – nie chce pomocy, zaoferowanej mu przez policjantów. Zadecydował, że chce pozostać w swoim mobilnym domu. Policjanci nie mają podstaw, by nakazać mu opuszczenie przyczepy.
aku

Galeria

wstecz

Komentarze (1) Skomentuj

  • Lidia 2024-07-10 06:26:43

    Podobnych miejsc, wraków i przyczep w Gliwicach jest wiele. Z pomocą mogłyby przyjść władze miejskie - art. 26.2 ustawy o odpadach. Trzeba tylko chcieć.