Dwóch "kogutów" się puszyło, szukało zaczepki. Panowie zaczęli sobie skakać do oczu. Podczas tego mierzenia sił jeden został okradziony przez... przypadkowego świadka awantury. 
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. 

Do tego zdarzenia doszło na placu Piastów. Dwóch zupełnie obcych sobie mężczyzn najwyraźniej szukało wrażeń. Nagle, z nieznanego powodu, zaczęli zaczepiać się werbalnie, potem - szarpać. Jeden z "kogutków", chcąc dobrze przygotować się do ewentualnego pojedynku na pięści, zdjął kurtkę i podał ją stojącemu obok gapiowi z prośbą o potrzymanie. Świadek chętnie się zgodził.

Kiedy panowie trochę już się poszarpali (do poważnej bójki nie doszło), mężczyzna odebrał swoją kurtkę od świadka, dziękując za jej przypilnowanie. Wszyscy rozeszli się w swoją stronę. Jakież było zdziwienie krewkiego boksera, gdy sięgnął do kieszeni kurtki, chcąc wyjąć telefon. Telefonu nie było... 

Pilnujący świadek okazał się złodziejem. Cóż, panowie nie uzgodnili, ile przysługa "potrzymania kurtki" będzie kosztować. Widocznie nieznajomy wziął sobie prowizję.

"Bokser" zgłosił sprawę policji. Przy okazji przyznając się szczerze, w jakich okolicznościach został okradziony...       
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj