Na gastronomicznej mapie Gliwic pojawił się nowy punkt. „Po prostu, co najlepsze dla Ciebie” to bistro z kuchnią Dalekiego Wschodu. Sprawdziliśmy, czy faktycznie warto skorzystać z zachęty. I obok niespodzianek, niezwykłości kulinarnych, spotkaliśmy największą - Łukasza Smerkowskiego, byłego policjanta drogówki, który w gotowaniu odnalazł sens życia.

Potrawy rodem z Chin, Indii czy Tajlandii lubią, jak wiadomo, kontrastowe smaki. Gorzki występuje obok słonego, kwaśność przełamana jest słodkością, nie może zabraknąć ostrości. Tajemnica polega na połączeniu tych przeciwieństw w harmonijną całość.

- Podobnie z moim życiem, które znaczą przełomy. Te najgorsze, gorzkie momenty, związane są z pracą w służbach mundurowych. Nie ma się nad czym rozwodzić. Dość powiedzieć, że lata w policji pozostawiły we mnie bolesne piętno  - mówi.

Odtrutkę na zszargane nerwy odnalazł w kultywowaniu zdrowego stylu życia. Po latach katowania wątroby smażoną wieprzowiną, i nie tylko, przypomniał sobie, czego nauczył się na AWF-ie. Odstawił mięso, rozsmakował się w warzywach. Nieomal zamieszkał w kuchni, a przyszło mu to tym łatwiej, że w garach lubi mieszać od dziecka. Teraz odkrył smaki Dalekiego Wschodu.

- Na własnym przykładzie przekonałem się o zaletach stosowania jadłospisu bez mięsa. Po kilku miesiącach od zmiany diety poczułem, jakbym narodził się na nowo. Wrócił zdrowy sen i dobra kondycja. Wiem, zabrzmi to jak bredzenie nawiedzonego. Ale doświadczenie było tak odświeżające, że nie mogłem go zatrzymać dla siebie. Mundur zamieniłem na kucharski fartuch. Marzenie o bistro pomogła mi zrealizować mama. Wspólnie prowadzimy lokal.

A lokal przy ul. Piwnej to właściwie lokalik na trzy stoliki. Do wejścia zachęca już wystrój – jasny, z niespodzianką w postaci… roweru u sufitu. A kto już wejdzie, ten nie pożałuje. Bistro oferuje podstawową kartę dań – są zupy, kremy, potrawy z ryżem i makaronem ryżowym (Pad Thai). A wszystko przyrządzone na azjatycką modłę.  Co bardzo istotne dla osób dbających o linię – dania pozbawione są glutenu.

Wszystkie potrawy oparto na sprawdzonych recepturach. Zrządzeniem losu pan Łukasz spotkał mistrzynię tajskiej kuchni, która wprowadziła go w jej tajniki.

- Dania tajskie to przede wszystkim świeżość, zdrowie i megaprzyjemność. Potrawy tworzone są zgodnie z zasadą pięciu smaków: ostrość, słodycz, gorycz, kwaśność, słoność. W kwestii ostrości - bez obaw - dostosowaliśmy ją do polskich kubków smakowych, choć na indywidualne potrzeby możemy sporządzić „piekiełko”. Każda mięsna pozycja ma swoją wegesiostrę. Ale jak mięso - to tylko białe, jak makaron -  tylko ryżowy, jak ryż - tylko jaśminowy. A jak przyprawy – oryginalne, prosto z Tajlandii. Gdyż „po prostu... co najlepsze dla ciebie” – reklamuje swój lokal Łukasz Smerkowski.

Bistro serwuje jedzenie głównie na wynos. Świadczy też usługi kateringowe. Jak przyznaje przedsiębiorca, słabym punktem okazała się lokalizacja. Piwna to wprawdzie uczęszczana ulica, ale traktowana przez mieszkańców głównie jako dojście do pobliskiego centrum handlowego. Ludziom w drodze na zakupy szkoda czasu, żeby zatrzymać się i zjeść. Ale niedługo miłośnicy azjatyckiej kuchni będą mogli znaleźć „co najlepsze” bliżej centrum – Smerkowscy mają już na oku lokal w rejonie ulicy Fredry.  

Bistro to jedna z wielu odskoczni pana Łukasza. Jak mówi, musi odnaleźć siebie na nowo. - Służba wywróciła moje życie do góry nogami. Dni wypełnione patrolami, nieustanny stres, trauma wynoszona z miejsc wypadków, powracające obrazy pokawałkowanych ciał ofiar. Praca wypełniała mi dobę po brzegi, nie było miejsca na życie prywatne, oddech. Teraz mam okazję nadrobić stracony czas.

Smerkowski wrócił do swoich sportowych pasji. Jest namiętnym kitesurferem. Gdy tylko znajdzie chwilę, pakuje żagiel i gna na morze, szukać wiatru, adrenaliny i poczucia wolności. Wytrwale ćwiczy też biegi, startuje amatorsko w maratonach.  

- Ale najważniejszym, dalekosiężnym celem jest pomoc niepełnosprawnym dzieciom. W przyszłości chcę otworzyć gabinet fizjoterapii i rehabilitacji ruchowej. Działalność gastronomiczna jest do tego środkiem. Nie zatrzymam się, dopóki nie dopnę swego.

(pik)
wstecz

Komentarze (0) Skomentuj