O sobie mówi, że jest miłośnikiem Gliwic oraz ich historii, ale w sercu ma też Lwów – miasto, w którym urodzili się i mieszkali jego dziadkowie. Z natury spokojny i zrównoważony, lecz nie obawiający się prezentować własnego zdania. 

Dorastał w Szobiszowicach, dzielnicy, która jest jego oczkiem w głowie. - Mieszkałem przy ul. Świętojańskiej i tam na podwórku między kamienicami toczyło się nasze dziecięce życie - wspomina. - To był cudowny czas naznaczony przyjaźniami, które trwają po dziś dzień. Prawdopodobnie jestem jednym z ostatnich roczników, które telefon komórkowy miały dopiero w gimnazjum. Wtedy najważniejsza była piłka nożna. Graliśmy w nią, gdzie się tylko dało. 
Miłość do futbolu zaprowadziła go na stadion przy ul. Okrzei. - Ten stary obiekt miał swój klimat, był otwarty dla każdego i dlatego spędzaliśmy tam dużo czasu – relacjonuje. - Oczywiście świętem były mecze Piasta, na które z początku zabierał mnie mój starszy brat. Mijały lata, a ruch kibicowski tak mnie wciągnął, że byłem w gronie osób, które współtworzyły stowarzyszenie, skupiające fanów Piasta. Przez pewien czas, kiedy niebiesko-czerwoni awansowali do ekstraklasy, byłem nawet prezesem tej kibicowskiej organizacji. 
Sam też próbował swoich sił w sporcie. Po ukończeniu SP nr 7 przy ul. Tarnogórskiej uczył się przez chwilę i trenował piłkę nożną w gimnazjalnej klasie sportowej na Sikorniku. - Niestety, z racji mojego głębokiego niedosłuchu zdałem sobie sprawę, że kariery piłkarskiej nie zrobię, dlatego zrezygnowałem z czynnego uprawiania futbolu i przeniosłem się do gimnazjum na ul.  Śląskich. Na Sikornik wróciłem do ogólniaka – opowiada.
Po maturze wybrał studia politologiczne. Nie bez kozery, bo od dzieciństwa marzył, żeby angażować się w działalność samorządową i zawodowo spełniać się w tym obszarze. - Proza życia spowodowała jednak, że zmieniłem plany. Po krótkim epizodzie i pracy w charakterze asystenta posła na Sejm RP uzupełniłem stosownie do potrzeb wykształcenie, i dziś związany jestem z branżą BHP - mówi.
Energii do działania nigdy mu nie brakowało i w pewnym momencie postanowił zaangażować się mocniej w działalność społeczną. Wespół z gronem kilku osób utworzyli Radę Osiedla Szobiszowice. - Z czasem udało się zaktywizować większą ilość osób i zaczęliśmy realizować cykliczne przedsięwzięcia dla mieszkańców: szobiszowicki jarmark bożonarodzeniowy, teatrzyki dla dzieci, imprezy dla seniorów – wylicza. - Przez lata byłem w radzie przewodniczącym zarządu, ale niedawno zmieniłem miejsce zamieszkania i z tego powodu oficjalnie będę musiał wycofać się z tej działalności.
Praca w radzie najpierw osiedla (a po zmianach dzielnicy) zaprowadziła go do ratusza. Do gliwickiej rady miasta startował już w 2010 r. , ale wtedy jeszcze bez powodzenia. Od lipca 2015 r. zasiada w radzie, będąc członkiem klubu Prawa i Sprawiedliwości. - Ta praca to dla mnie powód do dumy i satysfakcji. Satysfakcji, bo mogą w jakimś stopniu kreować otaczającą mnie rzeczywistość i starać się pomagać ludziom w rozwiązywaniu ich problemów - podkreśla. 
Wolne chwile lubi spędzać na podróżowaniu, a destynacją szczególnie bliską jego sercu jest Lwów, w którym mieszkali jego dziadkowie.
Poznajcie ulubione miejsca w Gliwicach Tomasza Tylutki, gliwickiego radnego.
(s)

Tomasz Tylutko 
36 lat. Wykształcenie wyższe (politologia o specjalności samorząd i polityka lokalna), ma za sobą także studia uzupełniające w zakresie Bezpieczeństwa i Higieny Pracy. Kierownik działu BHP i Ppoż w firmie z sektora przemysłu hutniczego. Od 2015 r. radny Rady Miasta Gliwice, wcześniej, (w 2012 r.) zaangażowany w proces powstania Rady Osiedla Szobiszowice. Przez lata przewodniczący zarządu tego osiedla, a po zmianach przewodniczący zarządu Dzielnicy Szobiszowice. Prywatnie szczęśliwy mąż Eweliny i tata 17-miesięcznego Tymoteusza.

Galeria

wstecz

Komentarze (0) Skomentuj